środa, 29 sierpnia 2012

Czegoś tu nie rozumiem: Jak wywieźć niewybuch z centrum miasta?



Jak to jak wywieźć? Normalnie. Kopara, na samochód i jazda! „…Saperzy wywieźli we wtorek po południu ważący ok. 1,5 tony pocisk moździerzowy z okresu II wojny światowej. Niewybuch znaleziono w centrum Warszawy podczas prac związanych z budową II linii metra. Po godz. 16 przywrócono ruch uliczny… Na miejscu pracował sześcioosobowy patrol saperów z jednostki w Kazuniu. Jak poinformował PAP dowódca patrolu, żołnierze wydobyli ładunek z ziemi i na specjalnej lawecie wywieźli go, po godzinie 12, do Nowego Dworu Mazowieckiego. Niewybuch w ciągu kilku dni ma zostać zdetonowany na poligonie koło Torunia…” (za wp.pl)

„…To kolejny niewybuch znaleziony w tej części Warszawy w ostatnich miesiącach. W lutym na budowie metra przy skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej wykopano 1,5-tonowy niewybuch znaleziony na budowie metra przy skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej…” (za wp.pl)

Słowem: kilka ton materiałów wybuchowych, transport przez zakorkowane miasto w godzinach dziennych. I nic, spokój, cisza, nic się Polacy nie stało, nic się nie stało…

Bo gdyby się stało to widok jak na zdjęciu niżej:

250 kilogramowa bomba aliancka w centrum Monachium, obawa przed transportem na poligon i kontrolowany wybuch na miejscu.
W godzinach co najmniej wieczornych. Przeliczam: w Monachium siła wybuchu mniejsza SZEŚCIOKROTNIE! A były i pożary dachów i solidne straty materialne… Worki z piaskiem i mnóstwo słomy nie pomogły.

A może się czepiam i Niemcy epoki II wojny światowej produkowali buble, które rozbroić jest niesłychanie łatwo? Może ta ciężarówka z pociskiem moździerzowym poleciała górą?

M.Z.
Fot z Warszawy: wp.pl
Fot z Monachium: PAP/EPA Marc Mueller

piątek, 24 sierpnia 2012

WIZNA 1939 - 2012: trwa pamięć o Polskich Termopilach


Poniższy tekst jest przedrukiem. Ale jak w ubiegłym roku tak i dzisiaj polecam uwadze Czytelników to spotkanie, naprawdę warto, wiem, bo byłem tam ostatnim razem, przedstawiając po powrocie skromny materiał tekstowo-fotograficzny. We wrześniu planuję nowe sprawozdanie.

"...Już 8. września na Górze Strękowej koło Wizny odbędą się uroczystości upamiętniające 73. rocznicę walk pod Wizną. W tym roku uroczystości będą miały charakter szczególny, bo w Ministerstwie Obrony Narodowej przygotowywana jest nominacja na wyższe stopnie wojskowe dla dowódców obrony odcinka Wizna - kpt. Władysław Raginis ma być pośmiertnie awansowany do stopnia majora Wojska Polskiego, zaś por. Stanisław Brykalski ma być awansowany do stopnia kapitana.

Głównym organizatorem uroczystości, jak co roku będzie Stowarzyszenie „WIZNA 1939” wchodzące w skład społecznego komitetu organizacyjnego obchodów 73 rocznicy bitwy pod Wizną (obok Stowarzyszenia organizatorami uroczystości są Wójt Gminy Zawady, Stowarzyszenie Weteranów Polskich Formacji Granicznych, Fundacja Kresy-Syberia oraz Grupa Rekonstrukcji Historycznych CSP KOP w Osowcu-Twierdzy).

W ubiegłym roku , w rocznicę walk pod Wizną odbył się, po 72 latach, uroczysty pogrzeb polskich oficerów, a w roku bieżącym (wszystko na to wskazuje) nasi bohaterowie zostaną uhonorowani nominacjami wojskowymi na wyższe stopnie oficerskie. To ogromne i zasłużone, choć długo oczekiwane wyróżnienie.

10. września 1939 roku nie widząc szans na dalsze prowadzenie walki, po zwolnieniu ze służby swoich podkomendnych, kpt. Władysław Raginis rozerwał się granatem. Dzień wcześniej jego zastępca, por. Stanisław Brykalski zginął od odłamka podczas obserwacji pola walki w kopule schronu. Obaj zginęli dotrzymując honorowej przysięgi złożonej wobec swoich żołnierzy, że żywi nie opuszczą bronionych pozycji.

Warto podkreślić, że wśród osób wspomagających organizację uroczystości będą harcerze z 59 drużyny harcerskiej Ptaki Ptakom z Łomży, którą kieruje phm. Krzysztof Pyczot.

W ubiegłym roku harcerze pomagali przy organizacji uroczystości pogrzebowej polskich oficerów na Górze Strękowej. Ta dobra współpraca została doceniona przez organizatorów uroczystości i będzie kontynuowana również w tym roku. Harcerze zajmą się, tak jak poprzednio, organizacją gorących posiłków dla uczestników uroczystości.

Uroczystość rozpocznie się dnia 8. września 2012 roku, w sobotę, o godz. 11:00..."

Tekst: Paweł Dąbrowski (red. Dariusz Szymanowski)
*********************
Przywołał: Marek Zarębski
Fot. autora

środa, 22 sierpnia 2012

Z suplementem. OSTATNIO…


…największym zainteresowaniem cieszy się mój tekst http://mcastillon.blogspot.com/2012/03/sa-sprawy.html z dnia 26 marca 2012 :

Są sprawy…
…które według niektórych obchodzić mnie nie powinny – a jednak obchodzą. W małym stopniu, bo małym – ale obchodzą jako kronikarza i obserwatora. Nie wspominam już o złośliwości, która aż się prosi wypowiedzieć w tym miejscu: nikomu nie dawałem żadnego prawa do dekretowania czym mam się interesować, a czym nie. Więc paszła mi won! No!


W Nowym Ekranie ukonstytuowała się Rada, teraz trwają wybory na prezydenta. Nikt nie mówi co na to właściciel portalu, ale widać nie jest to konieczne, by interesował się majątkiem stworzonym za własne pieniądze. No chyba że to po raz kolejny w tym kraju nie jego, a powierzone. Może przez starszych i mądrzejszych, może przez jakieś służby, nie wiadomo. Nie zawracam sobie tedy tym głowy. Na razie w wyborach „prezydenckich” prowadzi zdecydowanie bloger Carcajou. Za nim pozostali GPS65 (albo jakoś tak) i niejaki Spirito Libero. Teraz będzie o nich właśnie.

Miło mi, Panie Carcajou, z drobną wszakże uwagą: w ogóle nie rozmawialiśmy o cytowaniu kogokolwiek gdziekolwiek, prawnie oczywiście rzecz prosta, działam w domenie publicznej i nie zastrzeżonej, ale tak „po przyzwoitości” już mniej. A sformułowanie „miło mi” jest tu oczywiście wyłącznie grzecznościowe, niespecjalnie zabiegam o istnienie w Nowym Ekranie, ot, paru porządnych ludzi, tyleż porządnych autorów i cała masa dyletantów na etatach (bracia Pińscy) czy zwykłych napastliwych durniów (nie będę wymieniał, mam dość własnych wojen). Moja prognoza z papierowym wydaniem NE sprawdziła się, nie, to żadna satysfakcja, w istocie chciałem, by się udało. Ale udać nie mogło, z przyczyn, które Łazarzowi wyłożyłem, miał odpowiedzieć, ale jak widać zapomniał. Zresztą… Cóż mi po odpowiedziach z drugiej strony lustra… Starszy pan postawił właściwą diagnozę: młodość bez wiedzy, doświadczenia, chęci uczenia się i rozmawiania jest guzik warta. I nikogo to już dalej nie interesuje. Łazarz pięknie prezentuje się w sieciowych telewizjach, ilość damskich orgazmów w biegu wzrosła znakomicie, niestety to nie całkiem to samo, co gwarancja wykupywania na przykład 50 tysięcy egzemplarzy tygodnika. No a gdyby do sprawy dosiedli się jeszcze Pińscy… Horror!!

A propos Pańskiego prezydentowania: podzieliliście już tę zapałkę? I co wyszło? Nauczył się Pan mówić do mikrofonu i jasno formułować myśl wszelaką? Świetnie, cieszę się! Bo w istocie dobrze odczytał Pan moje przesłanie: chciałem lekko uszczypać, ale nie zgładzić. Mówię o Panu, nie innych.

Marek Zarębski


Fot. carcajou.salon24.pl
***********************************************
Jako obszerne PS.
Miałeś Pan, Panie Carcajou, ciekawe wejście z dwoma tekstami o wieku blogerów NE. Tak, trzeba było postawić pytanie: dlaczego w pewnym momencie poczęli odchodzić. Dwie fale, nie kłóćmy się o szczegóły, niechaj i tak będzie. W Pańskim tekście tak naprawdę nie ma autorskich tez, czy diagnoz. Koszmar zaczyna się w komentarzach. Przyznaję, że takiego pierniczenia nie czytałem od dawna! Nawet Łazarz nie za bardzo kuma tę czaczę. Nikt ale to nikt nie postawił tezy, że jeśli człowiek w moim wieku (63) tygodniami całymi dostrzega w działalności etatowców NE numery wyprodukowane jeszcze za komuny przez podwładnych płk. Kwiatkowskiego - to jego decyzja odejścia jest tylko kwestią czasu. Tłumaczyłem w wielu swoich felietonach, także na portalu Polacy.eu.org że fałszowanie i zakłócanie proporcji ważności podawanych w głównym miejscu informacji grozi zagładą medium. I co? I GÓWNO, Pińscy działają w najlepsze. Że co, że niby oni za młodzi na czynowników komuny? Nie pierniczcie, oponenci - w przenośni, a bywa, że i dosłownie mentalni pogrobowcy Stalina są gorsi od oryginału.

Tak, nie znam szczegółów dotyczących kulis powstania, konstytuowania się i działania Rzbiku czy jak tam to ciało nazywacie. Mówisz Pan, że miało być demokratycznie? No i wyszło jak zawsze - czyli burdelistycznie. Z niektórymi nie da się gadać czy być, żadna demokracja tego nie zaklajstruje. Pisałem zatem, że gościa pierdzącego głośno i uparcie na moim przyjęciu niedemokratycznie biorę za łeb i wypierniczam za drzwi. Faszyzm? Pan wie że nie. Pan pewnie działa podobnie.

A teraz zaczyna się kolejna fala cichnięcia, wkrótce będą i odejścia. Łokciami rozpycha się głupota w magisterskich biretach.

Pzdr.
M.Z.

sobota, 18 sierpnia 2012

Mamy was na oku: To idzie młodość?


A może lepiej byłoby zapytać jak to się ostatnio czyni: nasi tu byli? Tylko jacy nasi? Kto się do tej dziczy dzisiaj przyznał… Oto pobojowisko pozostawione przez „przyszłość narodu” po ostatnim festiwalu „Łudstok”. Bezpośrednie namacalne i wyczuwalne nosem pozostałości, sfotografowane przez PAP-owskiego fotoreportera Lecha Muszyńskiego. A ileż to przedtem było zapowiedzi: wolność tylko tam, rozmowy z najpoważniejszymi polskimi politykami, może będzie biskup, nowe przyjaźnie i kontakty – więc róbta co chceta… No to i narobili! W przenośni, ale i bardziej dosłownie. Ktoś tu okazał się durniem i manipulatorem, nie pierwszy zresztą raz. Radzieccy uczeni wysnuli by wniosek: pomarańczowe spodenki źle robią na głowę.

A lokalizacja pobojowiska... Dziwić się należy, że są jeszcze miasta godzące się na taki burdel (bo jak to inaczej nazwać?). Wzrosła im sprzedaż taniego wina owocowego? Straty pokryją ze zwiększonych wpływów z dystrybucji piwska i taniej gorzały? No to pozostaje już tylko pogratulować jasności myślenia…

M.Z.

wtorek, 14 sierpnia 2012

KRÓTKO O: Igrzyska zamknięte, pora na wnioski


Jacques Rogge, Przewodniczący MKOl, oficjalnie zamknął Igrzyska XXX Olimpiady w Londynie. Następne za cztery lata w Rio de Janeiro. Znicz zgasł. Publika opuściła foteliki i udała się do domów w poczuciu, że gdyby nie ta stara, dobra Anglia to nic by na świecie nie było: ani muzyki, ani mody, ani żadnego cywilizacyjnego kroku naprzód. Choreograf Kim Gavin zdobył moim zdaniem najprawdziwsze mistrzostwo świata. W ciągu bez mała trzech godzin udowodnił to, co jeszcze niedawno zdawało się rzeczą niemożliwą – w Londynie znajduje się praźródło i początek każdej rzeczy. Co każdy mógł zobaczyć naocznie i czego polscy komentatorzy nie byli w stanie nie tylko objąć rozumem, ale w ogóle pojąć choć cząstkowo.

Pisałem już przy okazji imprezy otwierającej, że Angole poszli w kierunku całkowicie wyśmianym w Polsce: współczesnego dumnego i wielokulturowego nacjonalizmu. Nikt nie plótł banialuk o dzielnych sąsiadach – bo niby drzewiej wszystko, co było tu i obok należało do angielskiej Korony, więc o czym tu gadać. Polskie echa dotyczą raczej metod usunięcia kilkuset dzielnych staruszków ze związków sportowych. Okazało się bowiem, że postępowania dyscyplinarne wytaczane przeciw zdobywcom złotych medali przelały czarę goryczy. Dzisiaj nic uczynić się jeszcze nie da, spaw trzymający starcze zadki na eksponowanych fotelach jest zbyt starannie położony. Ale jutro?…

Mój wniosek jeden: przed Olimpiadą biliśmy w zbyt wielki bęben. A że jak powiadał klasyk „pospolitość w kącie skrzeczy”, niektóre szanse zmarnowane, inne przeszacowane – to i dzisiaj tylko ten skrzek słychać. Szkoda…

M.Z.

niedziela, 5 sierpnia 2012

PÓŁGĘBKIEM



Już jako nieobowiązujący dodatek do poprzednich tekstów „powstaniowych”. Właściwie to bardziej garść impresji wokół tematu. Otóż piszących o sensie lub bezsensie Powstania jest na wszystkich witrynach tylu, że głowa boli od czytania.

Ciekawostką jest to, że w roku bieżącym na arenę wyszli ludzie, którzy nie dość, że z powodu młodości nie mają pojęcia o czym piszą (bo to przede wszystkim brak doświadczenia i dystansu – plus wyjątkowo wybiórcza pamięć) to jeszcze do kompletu nieszczęść urodzili się gdzieś na krańcach Polski. I po prostu nie mają żadnego wyobrażenia czym jest wielkie miasto (bo nie tym czym ich Piździgwoździkowo!) i jak na polski przetłumaczyć genius loci. No ale że śpiewać każdy może – trochę lepiej lub trochę gorzej – to śpiewają. Smutny to spektakl. A miejscami wręcz żałosny.

Jednemu z tych młodych zdolnych jeszcze wczoraj sprawił tęgie lanie na NE Szeremietiew. Słusznie – choć podskórnie mam cały czas wątpliwości czy aby na pewno szczyloszek będzie moczył się w nocy ze strachu, czy raczej odwoła do ponoć amerykańskiego „źle czy dobrze – byle po nazwisku”. Niech mu tam – mołojeckiej sławy już nie zażyje, słusznie, nie tylko nie cenię, ale też nie lubię gnojstwa.

KL Warschau… Proszę zapoznać się z tym tekstem: http://poloniae.nowyekran.pl/post/70269,polscy-powstancy-wyzwolili-kl-warschau-5-sierpnia-1944-roku Zawiera dostatecznie dużo udokumentowanych także zdjęciem lotniczym danych informujących niedowiarków co też Niemcy szykowali ludności Warszawy, by zrealizować Plan Pabsta. Już nie wspominam tutaj o pozostałych rozkazach samego Hitlera, wymieniłem je w poprzednim tekście, jak dla mnie rzecz jest oczywista. I teraz na to wszystko proszę nałożyć te wszystkie żałosne pojękiwania „specjalistów” antypowstaniowych. Komora gazowa na kilkaset osób… Wyobrażacie to sobie, Smoki Milusie? Już wiecie gdzie trafili by przymusowi robotnicy zaraz po wybudowaniu niemieckiego pasa umocnień? Ile dzisiaj warte te wasze pojękiwania o tym, jak byłoby wspaniale, gdyby AK jednak wojskom niemieckim odpuściła, nie zatłukła stosownej liczy bandytów i poczekała na litość Hitlera albo Stalina?

Coryllus jak to zwykle bywa wywinął się z polemiki z Szeremietiewem. Użył rzecz jasna pretekstu: jego przeciwnik coś tam zmienił w tekście, coś dodatkowo wyjaśnił, więc wygrana coryllusowa walkowerem. Nie będę wdawał się w ten akurat spór. Powiem tylko tyle: nie rozumiesz Gabriel tego miasta, nigdy nie rozumiałeś, nie pojmujesz jego rodowitych mieszkańców i z całą pewnością lepiej byłoby (DLA CIEBIE LEPIEJ!) gdybyś wziął łyk herbaty i nie gadał przed połknięciem. Rocznice miną, ty się nie ośmieszysz, a późniejsze ujadanie nikogo już obchodzić nie będzie.

M.Z.

sobota, 4 sierpnia 2012

C.D. GRANDY



Rozgorzała spora dyskusja. Oczywiście nie u mnie na blogu (to taka mała przykrość), ale tam, gdzie sprawca zamieszania najwyraźniej czuje się bezpiecznie. I jak to zwykle bywa: P. Tonderski topi rzecz całą w odnośnikach, przypisach, meandrach cudzego myślenia. Nijak mają się do meritum omawianej sprawy – ale przynajmniej stwarzają pozór niemal naukowego podejścia do rzeczy. Autor ma już współwyznawców. Może mu się i należy? Nie wiem. Wiem natomiast, że destrukcja bohaterskiej legendy posuwa się dalej. Tym razem nie w imię założeń „tfurców socjalizmu”, ale jakiejś innej, wydumanej i niebezpiecznie „narodowej” idei. W serwisie „Polacy”. Ze szkodą dla Polaków…

Zwróciłem uwagę w drugim tekście poświęconym tej kwestii na fakt, że argumentacja tak względem sposobu krytykowania Powstania jako aktu, jak nawet słownictwa użytego w tej krytyce żywcem przypomina argumenty przywoływane przez „partyjnych towarzyszy” w ich organie , „Trybunie Ludu”, w latach najkoszmarniejszego socjalizmu. Nic. Pominięto milczeniem. Pozwolę sobie zatem już na koniec (bo z hunwejbinami nie ma sensu JAKAKOLWIEK dyskusja) przypomnieć rzekomo logiczne konstrukcje, jakich używa się dla dezawuowania idei wybuchu Powstania. Zatem jeszcze raz: pisze P. Tonderski za „Wielką Polską”, że jakoby "...Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski. Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny. Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi..." Pomijam już tę formę „my”, zdaje się, iż wyszydziłem ją dostatecznie mocno. Przyjrzyjmy się więc TYLKO ISTNIEJĄCYM I UDOKUMENTOWANYM zamiarom Niemców wobec Warszawy.

Najpierw istniał tzw. Plan Pabsta, co prawda nie zrealizowany do końca, ale zakładający nie tylko ograniczenie stolicy Polski terytorialnie i ludnościowo, także zorganizowanie w niej KL Warschau. Pan jak sądzę wie co znaczą te literki KL? Ten element, mało znany i dość chętnie pomijany milczeniem, został po części zrealizowany. Ale jedźmy dalej. 6 lutego 1944 roku (ile to miesięcy przed wybuchem Powstania, P. Autorze?) Hitler oznajmił, że „Warszawa musi zostać zburzona, gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność”.

Rozkaz Hitlera z 27 lipca 1944 roku był jasny: Warszawa do ufortyfikowania w tzw. Festung Warschau, następnie do zniszczenia. Jak Pan sądzi: kto miał fortyfikować? Czy przypadkiem nie warszawiacy? Czy po skończeniu prac dziennych dostali by miskę zupy i darmowy bilet na tramwaj do domu? Wątpię. Warszawiacy o tym WIEDZIELI. Skąd wiem? Od świadków tamtych dni. AK-owski wywiad dziala nad wyraz sprawnie. Nie? Proszę więc poczytać np. Kazimierza Leskiego

1 lub 2 sierpnia 1944 Hitler poszedł dalej – wydał rozkaz zrównania Warszawy z ziemią i WYMORDOWANIA WSZYSTKICH JEJ MIESZKAŃCÓW. Odpowiedzialni za jego wykonanie byli Himmler i Heinz Guderian, naonczas szef sztabu generalnego dowództwa wojsk lądowych.

No więc jak to jest z Pańską logiką i wiedzą, Panie Tonderski? Dlaczego upiera się Pan sytuować winę tam, gdzie jej nie ma? Dlaczego wbrew naprawdę dobremu wskazaniu właściwego odczytania pojęcia „TRAGEDIA” nie zechciał Pan tego uczynić?

Można tak długo. Istnieje potężna bibliografia potwierdzająca wszystko, co tu mówię. Nikt nigdy tych faktów nie zanegował, nie podważył. Czuję się zatem uprawniony do zadania pytania wprost: o czym bredzili NSZ-owscy „historycy” dzień po upadku Powstania tylko w przywołanym wyżej wytłuszczonym fragmencie? W innych też – ale jak widzę jakakolwiek dyskusja w oparciu o fakty już straciła sens. Coś się nie zgadza w Pańskiej teorii z faktami – tym gorzej dla faktów. Ludzki upór cenię tylko w dobrych sprawach. W złych – wcale. Już bez odbioru!

M.Z.

Ilustr.naszastolica.waw.pl

A propos grandy...


…czyli poprzedniego tekstu. Za moją zgodą przedrukowany został przez jednego z przyjaciół na portalu Polacy.eu.org. Czyli w miejscu, w którym swojego czasu pisywałem to i owo, poznałem wielu tam publikujących blogerów – po czym pewnego dnia stwierdziłem, że nie będę tracił życia na utarczki z szaleńcami, komentowanie jakichś utopii i wielbienie coraz to nowych guru ekonomicznych. Podziękowałem, wyszedłem. Wolno mi tak myśleć, wolno mi tak postępować. Jeśli ktokolwiek uważa to za działania ocenne – to oczywiście ma rację. W istocie to BYŁA OCENA paru osób i akt niezgody na pozostawanie z nimi pod jednym dachem. Z innymi jak wiadomo podtrzymuję jak najcieplejsze kontakty.

I co dzieje się teraz, w odniesieniu do bardzo ostrej krytyki tekstu Pawła Tonderskiego? Po pierwsze nie mam możliwości wdawania się w jakąkolwiek polemikę na łamach Polaków. Po drugie nawet gdybym miał – to nie chcę z niej korzystać. Proszę przyjąć do wiadomości, że właściwym miejscem działania niejakiego Zarębskiego jest TEN blog. Proszę też przyjąć do wiadomości, że nie ripostuję wszędzie i zawsze – zatem metoda wciągania kogoś w jałowe dysputy, a następnie topienie go w szczegółach tu nie skutkuje.

Oczywiście przeczytałem wszystko co do tej pory Paweł Tonderski zechciał zamieścić w ramach repliki wobec wypowiedzianych przeze mnie słów. To jego niezbywalne prawo. Podobnie jak pozyskiwanie apologetów, współwyznawców i chwalców. Spokojnie odnotowuję u siebie nawet ten fragment: „…Trzeba zaglądać do odnośników, które zamieściłem pod tym artykułem, a nie unosić się w mesjańskim szaleństwie z bielmem na swoich oczach. :)…” I co ja na to? Nic. Kompletnie NIC. Ani jedno zdanie nie odnosi się bowiem do obrony rzekomej słuszności passusów z „Wielkiej Polski”, pochodzących z roku 1944, tak przeze mnie zjechanych.

A wojować z zarzutem mesjanizmu i szaleństwa… Szanowny Panie Pawle! A czy pomyślał Pan, że jeśli to racja, jeśli ta szalona, ale żelazna logika trafia do coraz większej grupy zdezorientowanych przedtem osób – to Pan ma większy problem, niż na początku sądził? I że tego problemu nie da się zagłaskać wrzucaniem klienta (mnie) do wora z kolejną jałową rozmową na temat przypisów, didaskaliów i rozmaitych pierdół, które ktoś tam gdzieś tam… Czy zdaje Pan sobie sprawę z faktu, iż zaprezentowane fragmenty „Wielkiej Polski” są tak bezczelnie kiepskie, iż godne tego, by w latach 50-tych i 60-tych każdego 1 sierpnia przedrukowywała je „Trybuna Ludu”? Proszę pomyśleć na spokojnie i o tych koincydencjach. Ten świat w pewnej swojej części działa na zasadzie skojarzeń.

A co się tyczy oceny Powstania polecam polemikę Szeremietiewa z niejakim Coryllusem, jest tutaj http://szeremietiew.nowyekran.pl/post/70202,jak-odmrozic-sobie-uszy Zapewne odnajdzie Pan tam interesujące nas obu wątki. Opowiadam się oczywiście za Szeremietiewem. W tym miejscu dodam jednak, że przed laty poznałem osobiście i Coryllusa. Zawsze był bezczelny i arogancki. Potem jednak poszedł w samouwielbieniu i chęci wypowiadania się na tematy, których w ogóle nie czuje tak daleko, że dzisiaj w ramach wolności słowa najchętniej łeb bym mu ukręcił. Myśli Pan że to już szaleństwo, czy jeszcze mesjanizm? Bo gdyby za kilka minut zapukał do mnie dzielnicowy z pytaniem czy wiem co to jest groźba karalna to powiem mu, że owszem, wiem – on natomiast nie ma pojęcia co to jest licentia poetica.

M.Z.

piątek, 3 sierpnia 2012

GRANDA!!!


Jest sobie gdzieś tam taki ktoś, kto podpisuje się pod swoimi tekstami Paweł Tonderski. I ten ktoś raz w roku, dokładnie w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego poczuwa się do obowiązku powiedzenia paru słów na temat Powstania. To oczywiście jego prawo – choć koincydencja terminu i gwałtownie rodzącej się pasji do przemawiania o bezsensie Powstania wydaje się co najmniej dziwna. Ba, nawet zdumiewająca, ponieważ:

a) gość śpiewa jakby w ogóle nie miał pojęcia, że wpisuje się w chór działań antypatriotycznych, niepolskich i destrukcyjnych. Oczywiście wolno mu mówić i mieć własne zdanie na dowolny temat. Gdybyż tylko miał jeszcze jakieś elementarne wyczucie chwili… Niestety – włącza się do mainstreamowej orkiestry, o której wszystko można powiedzieć, ale nie to, że jest pro-polska

b) gość przywołuje teksty, które prócz tego, że są sformułowane przez jego politycznych idoli - nie mają żadnego sensu, żadnej logiki, są po prostu kupą banialuk i czystych kłamstw

Niżej postaram się dowieść dlaczego tak uważam. Podstawą jest tekst opublikowany tutaj: http://polacy.eu.org/2544/powstanie-warszawskie-zmarnowany-heroizm-/ Odwołuje się on do zamieszczonego jeszcze w październiku 1944 roku memoriału sporządzonego na potrzeby NSZ-owskiego pisma „Wielka Polska” i wydrukowanego tamże pod tytułem „Zmarnowany heroizm”. A tam w opisie skutków Powstania stoi jak byk i po pierwsze:

„…Ponieśliśmy olbrzymie straty w sile biologicznej narodu.
Przysporzyliśmy narodowi polskiemu nowe dziesiątki tysięcy kalek…”


Zatem pytam, panie NSZ-owski klakierze Pawle: my to znaczy kto? Ci, którzy do żołnierzy Państwa Polskiego strzelali, samo Państwo Polskie – czy wrogowie tego Państwa, ludobójcy, mordercy, gwałciciele w niemieckich mundurach lub pod niemiecką komendą? A może czający się na drugim brzegu, w pozornym bezruchu, NKWD-ziści? Tylko proszę mi nie odwracać kota ogonem i nie twierdzić, że „za wszystko ponoszą odpowiedzialność dowódcy”. Nie za wszystko. Nie będę się w tu w szczegółową dyskusję z Panem wdawał, tylko na portalu Nowy Ekran w okresie rocznicy Powstaniowej tylu blogerów tak Panu przetrzepało skórę, że nie ma sensu powielać tego lania w nieskończoność. Ciekawi łatwo to odnajdą. Tylu ludzi w różnym wieku, o różnym stanie wiedzy, doświadczenia i polemicznej sprawności dowiodło, iż stawianie tezy, że marsz na rzeź, jaka mieszkańców Warszawy czekała bez względu na to, czy Powstanie miało wybuchnąć czy nie miało - nigdy nie był bo i być nie mógł drugą częścią alternatywy, jaka niewypowiedziana kryje się za wszystkimi pańskimi tezami i wskazówkami. No ale cóż: Pan nie ma pojęcia co to jest TRAGEDIA w jej klasycznym ujęciu. Pan nie odróżnia politycznego sprytu na przykład Churchilla od politycznej matni oplatającej dowódców Polskiego Państwa Podziemnego. Śmiało zatem cytuje Pan dalej:

"...Obróciliśmy w gruzy stolicę Polski.
Zmarnowaliśmy wielowiekowy dobytek kulturalny.
Doprowadziliśmy do nędzy setki tysięcy ludzi..."


Tu przyznam nie bardzo mogę wyjść z podziwu nad dezynwolturą, z jaką Pan propagandową bzdurę i ewidentne kłamstwo powiela, twierdząc, że to jakaś polityczna racja poważnych osób, do których najwyraźniej sam Pan się zalicza. Aż chciałoby się gromko i publicznie zakrzyknąć: człowieku opamiętaj się, sytuacja w której komuś myślowa przestrzeń zawęża się do małej czarnej kropki na horyzoncie nie jest chwilą, w której można wydzierać się „Oto mój punkt widzenia!” Bo kto to mógł i powinien przewidzieć, że w martwym mieście wrogiem Niemców, regularnych żołnierzy, szwadronów śmierci Dirlewangera i zboczeńców z band Kamińskiego okażą się okienne framugi, mury i bramy? Jaka polityczna teoria takie coś zakłada? Jakie doświadczenia współczesnego świata, wyłączam z niego najazdy Hunów sprzed wieków, potwierdzają możliwość zaistnienia tego, co zaistniało, a czego umysł ludzki nie ogarnia? I znów: MY zaczęliśmy to wszystko? MY pocięliśmy nożami obrazy, strąciliśmy z piedestałów pomniki, spaliliśmy swoje pałace i wyrwaliśmy bruk z ulic? Taki Pańskim zdaniem nasz narodowy charakter, usposobienie i pasja?

Do czego zmierzam? Powiem wprost: do powiedzenia, że przywoływany tekst z 1944 roku JEST GÓWNO WART. Nie, nie pojadę dalej i nie powiem, że jego autorzy i propagatorzy podobnie. Nie pojadę ponieważ napisanie tego tylko:

„…Dostarczamy nieprzyjacielowi kilkuset tysięcy robotnika, którego Niemcy nie potrafili sami wyłowić…”


jest dowodem tak totalnego skretynienia, iż po prostu ręce opadają. I czemu tu się dziwić, gdy kilkadziesiąt lat po podobnej banialuce tysiące kilometrów dalej, w Kanadzie odzywa się jakiś profesor twierdzący, że wyłapanie tylu Żydów w okupowanej Polsce było możliwe wyłącznie przy pomocy chłopów, znakomitych fizjonomistów, pomagających czynnie oddziałom Niemców, którzy już jako naziści nie byli w stanie odróżnić Żyda od Eskimosa. Dla kanadyjskiego durnia jedynym usprawiedliwieniem jest fakt, iż przez wiele lat pracował z jakimiś wyjątkowo wojowniczymi Indianami lubującymi się w walce przy pomocy zatrutych strzał. Zapewne jedna z nich do dzisiaj tkwi w zadzie idioty. Ale co was, NSZ-owców, ukłuło poniżej linii pasa, że do dzisiaj rozkładacie na czynniki pierwsze i fascynujecie się podobnymi, wyżej wytłuszczonymi bzdetami?

I jeszcze ten kwiatek:

„…Doprowadzamy do obozów jeńców wojennych kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy przetrwali pięć lat okupacji, a teraz do końca wojny będą straceni dla dalszego wysiłku zbrojnego Polski…”


Oczywiście zakładam, iż wie Pan, że żołnierze Powstania mieli status jeńców wojennych. Ale jeśliś Pan taki przewidujący i potrafiący operować modelami innych rozwiązań politycznych – to proszę mi odpowiedzieć na pytanie czy zna Pan jakikolwiek obóz NKWD, tak od Starobielska, Ostaszkowa, Katynia po Kołymę, gdzie Polakom taki status czynnie przysługiwał? Ułatwię Panu proces myślowy przywołując pewien wiersz. Po czym wprost i po chłopsku doradzę: proszę uważnie przeczytać i NIE ZAWRACAĆ WIĘCEJ LUDZIOM DUPY!!

"Czerwona zaraza" Józef Szczepański

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.

Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu
zbydlęciałego pod twych rządów knutem
czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem
swego zalewu i haseł poszumu.

Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
morderco krwawy tłumu naszych braci,
czekamy ciebie, nie żeby zapłacić,
lecz chlebem witać na rodzinnym progu.

Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
i jak bezsilnie zaciskamy ręce
pomocy prosząc, podstępny oprawco.

Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.

Legła twa armia zwycięska, czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i scierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.

Miesiąc już mija od Powstania chwili,
łudzisz nas dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.

Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych - mamy ich tysiące,
i dzieci są tu i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy.

Czekamy ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz, i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.

Nic nam nie robisz - masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić...
śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.

Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska - zwycięska narodzi.
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić
czerwony władco rozbestwionej siły.

WKURZYŁ SIĘ – więc co wyżej napisał
Marek Zarębski