środa, 7 marca 2012

Diabeł siedzi w szczegółach


To jest właściwie pytanie do premiera i podległych mu lizidupców – z zastrzeżeniem, iż ja dobrze wiem, że takich pytań temu akurat człowiekowi, tym ludziom zadawać nie należy, czysta strata czasu. Przerzućmy to więc do kategorii pytań retorycznych: w jaki sposób państwo chce zachęcić - albo może i zmusić - pracodawców do zatrudniania ludzi w kategorii „50+”? Bo o podniesieniu wieku emerytalnego gęby mają pełne najrozmaitszych wytłumaczeń i złotych rad. O konkretach cisza. Więc jak to do cholery jest, panie i panowie? Wiem, nie jesteście prawdziwą władzą, jesteście pozorami władzy. Ale czy nie pora już zadbać o lepszą oprawę tego powszechnego kłamstwa? O kilka drobnych, ale konkretnych gestów?

Co mnie podkusiło do podobnych dywagacji? Rocznica. 101 wysłanych aplikacji w sprawie pracy właśnie. W ciągu minionego roku ANI JEDEN pracodawca nie zadał sobie nawet trudu odpowiedzi najkrótszej: „Nie!” Spełniam wszystkie opisane w ogłoszeniach wymogi. Deklaruję wolę stawania do konkursu kompetencji. I nic. Jestem najwidoczniej za stary. Powinienem uczcić partię czynem - zdechnąć przed terminem. Wygrywa średniactwo. Niekiedy wręcz miernota. Ale młoda…

Wielokrotnie już przywoływałem tu zdanie przypisywane Cyceronowi: nie masz nic pożyteczniejszego od człowieka doświadczonego, wokół którego kręcą się ludzie młodzi – chcący czegoś się dowiedzieć. Nie ma młodych, którzy chcą się dowiedzieć? A może nie ma pracodawców tolerujących kogoś, kto wie i potrafi? Znakomita większość inseratów czaruje tymczasem rzeczywistość: „oferujemy pracę w młodym, dynamicznym środowisku”. Załóżmy, że kategoria młodości nie wymaga tłumaczenia. Ale co oznacza „dynamika”? Ponieważ miałem już okazję widywać takie zbiory ludzkie coraz mocniej przychylam się do zdania, że owa dynamika to nic innego, jak rozpaczliwe miotanie się wokół tematu, który człek bardziej doświadczony załatwia metodą odwołania się do określonych źródeł i własnej wiedzy. Więc czemu, drodzy pracodawcy, kupujecie zbiory gorzej działające i niewydolne właśnie z powodu braku doświadczenia?

Oczywiście znam prawdziwą odpowiedź. Młodzi są plastyczni. Łatwo dają się ugniatać na obraz i podobieństwo. Szefa, właściciela, nadzorcy… Biorą gówniane pieniądze za równie gównianą pracę – co wypełnia w całości wymogi obowiązującego i szalejącego socjalizmu. Po stażu wywala się ich na zbitą mordę, przychodzą następni. Od strony pracodawcy płacącego ARCY-WYSOKIE KOSZTY PRACY w pewnym sensie jest to usprawiedliwione. W pewnym sensie – ponieważ per saldo cierpi na tym firma, jej zewnętrzny obraz, sprawność działania. Tylko kogo to obchodzi… Zawsze można powiedzieć, że prywatna firma rządzi się prywatnym zasadami. Gdy sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem – to też prywatna sprawa.

Dla sprawiedliwości muszę dodać: wiek dojrzały sam w sobie też nie jest wartością nadrzędną. Pisałem o tym – spędziłem kilkadziesiąt miesięcy pośród mocno przejrzałych, komunistycznych durniów. Niczego dobrego przez ten czas dla ludzi nie zdziałali. Dbali wyłącznie o własne i korporacyjne tyłki. Po prostu obrzydliwość! Potem stało się jednak tak, że los przerzucił mnie do firemek prowadzonych przez współczesnych „młodych, prężnych menadżerów”. I to był dopiero dramat! Mój nie tak dawny szef spieprzył wszystko , co się nadawało i nie nadawało do spieprzenia. Zbyt mocno uwierzył kiedyś w to, że „śpiewać każdy może”. Nieprawda! Musi jeszcze umieć śpiewać. Ten nie umiał – i co gorsza nie chciał się nauczyć. Wyższe Uczelnie Gotowania na Gazie niestety wypuszczają w świat półprodukty. Bywa tak, że nie mając nic do powiedzenia po polsku piszą w życiorysie: jestem równie doskonały w języku angielskim. Drogie Smoki Milusie: zero we wszystkich językach świata to jest zero. W ten sposób diabeł umościł się w szczególe…

M.Z.

Brak komentarzy: