O ludziach, ludzkich i diabelskich sprawach - i wszystkim o czym chcę coś powiedzieć. M.Z. to Marek Zarębski. Strona zawiera treści ujęte w formę słowa pisanego. Wszelkie zatem pretensje przyjmuję również TYLKO W TEJ FORMIE!
czwartek, 6 października 2011
Gdzie podziewa się cześć Kataryny?
To jest temat oczywiście wywołany, pisze o nim kilka osób w różnych miejscach, między innymi Coryllus na Nowym Ekranie. Proszę w tym miejscu o nie odbieranie tego jako reklamowanie Coryllusa, jestem jak najdalszy od podobnych zabiegów. Ten facet zadba już tam sam o siebie…
O co chodzi? O to, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż blogerka Kataryna dała się wkręcić w projekt GW. Albo: chodzi też o to, że Kataryna zawsze należała do Salonu GW, tyle że potajemnie i na zasadzie śpiocha. Dzisiaj jako wzór „prawicowej działaczki frontu ideolo” mieszka duchem na Czerskiej. I stąd wielkie zdziwienie wielu, może nawet dramat dla niektórych.
Dla mnie nie. Nie pasjonowałem się twórczością pani K. ani za czasów pisywania do Salonu24 (oj miałem ja taki okres błędów i wypaczeń…) ani nigdy później, także w czasie wywołanej przez niejakiego Michalskiego afery związanej z ujawnieniem przezeń tożsamości blogerki. Teksty wychodzące spod tego pióra coś mi przypominały – i prawdę powiedziawszy nie były to wspomnienia przyjemne. Określę je jako stres wynikający z obowiązku częstego czytania rozkładu jazdy. Rozkładowi w chwili oddawania go do druku nie można oczywiście zarzucić kłamstw, podawania półprawd i tak dalej. Wszystko tam jest solidnie udokumentowane. Ale czy można pasjonować się podobną lekturą? Mile ją wspominać i czytać do poduszki? Po stokroć nie! Gdy później okazało się, że tę krzepnącą w oczach wielu widzów i czytelników firmę blogerską zasila cała sieć osób zbierających i podsuwających pod nos autorki informacje – bańka pękła z hukiem i do końca. Umiłowanie do zbiorowych działań na niwie pisarskiej budzi we mnie po prostu obrzydzenie. Nigdy nie wiadomo „czyje co je” – więc kogo właściwie wielbić i za co? Wielką mistyfikatorkę, czy raczej jej murzynów?
Coryllus twierdzi, że Kataryna to jednak marka. Marka prawicowa, obojętnie co się przez to rozumie. Nie zgadzam się! Pozbawiona jakiegokolwiek polotu, wyraźnie pracująca w znoju i mozole, nie porywająca, ale za to piekielnie trudna w polemice. Z powodu chwiejnego zachowania w wielu sytuacjach nigdy nie wydawała mi się żadną marką, a ustawianie jej na pozycji lidera prawicowego pisania służyło (jak widać dzisiaj!) różnym manewrom prowokacyjnym i destrukcyjnym, o tych sowieckich metodach pisałem nie tak dawno w jednym ze swoich tekstów. Łobuzeria mainstreamu oczywiście nie zrobiła Katarynie żadnej krzywdy, nie miała najmniejszego powodu. Po pierwsze dlatego, że gdyby Kataryna okazała się tylko kupiona - to któż wyrzuca złotą (a może tylko tombakową?) biżuterię do kosza natychmiast po uregulowaniu rachunku? Po drugie jeśli była naprawdę śpiochem Czerskiej – to oficer prowadzący nie po to jest oficerem prowadzącym, by mordować swoje wojsko. W końcu jeśli prawdą jest, że zaczynała w Kłamliwej to można domniemywać, że tam właśnie została wyszkolona i zadaniowana. Po czym wysłana „w świat” dla stworzenia pewnych pozorów i szumu wokół siebie. Obudzenie śpiocha nastąpiło w wybranej przez dowódców chwili. Zapewne według nich dzieje się na tyle źle, że trzeba wszystkie ręce wywołać na pokład. Co też i się stało…
Coryllus: „…GW działa bowiem bardzo przejrzyście już od lat. Zasada jest prosta i nader skuteczna – wszystko czego dotkniemy jest nasze. Nawet jeśli jest wasze to jest nasze. No, chyba, że przestanie nam być potrzebne…”
Tu pełna zgoda. Tak działają. Takie mają cele. Czego się nie dotkną to stygmat nie do zmycia.
Najbardziej paradny natomiast jest komentarz pod oryginalnym tekstem, jak zwykle pryncypialnie odzywa się Pastereczka Circ, wszyscy wiedzą, że to moja anty-faworyta. Pisze tak:
„…coryllus- Dostałeś propozycję z Czerskiej? Katarynę rozpoznaliśmy lata temu z kilkoma ludźmi z forum Michalkiewicza, właściwie od początku. To taki śpioch, który jest do specjalnych poruczeń, na przykład przed wyborami, by przechyli(ć- poprawka autora) szalę w ostatniej chwili, prócz innych funkcji. Funkcjonariuszka…”
Nie lubię Pastereczki, to wiadome. Obawiam się jednak, że tym razem ma świętą rację. Trochę szkoda – wolę „nie lubić” w sposób czysty i jasny…
M.Z.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz