niedziela, 27 września 2009

Impresje przed poniedziałkiem

Kiedyś opowiadano po kabaretach (to nie do uwierzenia – ale kiedyś naprawdę były kabarety!) taki dowcip: „jadą goście, jadą, koło mego sadu. Do mnie nie zajadą – bo ja już tu k… nie mieszkam…” Trochę absurdu, wykrzyknik, dosadnie. Ale to jak się okazuje był sen proroczy.

Oto jedna z sąsiadek pisze do sieci, że forum umarło, ze strony administracji żadnej pomocy, a źle jest (jak powiadają plotki?) u wszystkich, rzecz o remontach. No więc to Najmilsza Sąsiadko jest nieporozumienie. Po pierwsze nie wszystkie fora umarły, czego moje właśnie jest żywym dowodem. Po drugie skąd pomysł, że administracja ma komukolwiek poza sobą pomagać? A po trzecie zaprowadzony w kamienicy burdel to nie żadne plotki, tylko prawda najprawdziwsza.

No dobra, mam skomplikowany adres, ciężko się do mnie wchodzi, jeszcze ciężej komentuje czy odpowiada. A jednak ludziska czytają, opowiadają o tym sami, a statystyki też dodają to i owo. Zatem można wpaść do mojego sadu, nadal tutaj mieszkam.

A propos plotek: zastanawialiśmy się dzisiaj czemu ma służyć ten ruchomy podest, przyczepiony do ściany stalowymi linami. Prawda jest porażająco prosta – oto bowiem w godzinach późnowieczornych wystawiony zostanie spektakl, a dokładnie jego część. Scena balkonowa z Romea i Julii. On załka na dole, ona nie da się na górze. Po czym zemrą obydwoje. Albo jakoś tak. W ten sposób administratorzy zabezpieczają się na okoliczność zarzutu, że nie dbali o lokatorów. Jak to nie dbali? Nawet artystycznie byliśmy wzbogacani! A cała reszta to oczywiście plotki i pomówienia… W sprawie obsady aktorskiej na razie trwają pertraktacje, Romeo ma być zabójczo przystojny, więc Julia upiera się, by zmodyfikować scenariusz, bo ona jednakowoż chciała by się dać…

W sprawie otwartych na oścież klatek schodowych to ja już kiedyś pisałem, nawet wyraziłem się dosadnie, że gdyby lokatorom nie zależało na bezpieczeństwie i prywatności, to miast montować tandetne włoskie drzwi otwierane elektrycznym zamkiem (kupione na wyprzedaży chyba u Turków) taniej byłoby administracji wysmażyć na komputerowej drukarce kilka strzał na papierze, ozdobionych rzecz jasna stosowną inskrypcją „Do własności publicznej – tędy!” To by się nawet zgadzało z niesamowicie wysokim poziomem bezpieczeństwa, jaki nam zaprowadzono podczas prac na wysokościach – otóż kawałki betonu spadają na dół, gdzie nie ma oczywiście nawet śladu daszka ochronnego - lekko, wdzięcznie i powoli. Jak rozkaz to rozkaz… Mnie rzecz cała nawet się podoba. Pewnego dnia, już po wprowadzeniu nowych komercyjnych czynszów będzie można tego i owego spytać cóż to za komercja tak wspaniale stojąca do klienta otworem, wiecznie zasypana betonowym pyłem, brudna jak diabli, bez porządnego dozorcy, z blaszanym barakiem przed oknami i balkonem dla Lulii, co to nie chciała Niemca.

Mylą mi się opowieści? Może i tak. Ale zobaczymy jak to wszystko się wytłumaczy w oficjalny, urzędowy sposób.

M.Z.

Brak komentarzy: