czwartek, 10 września 2009

Gdy upał rozum odbiera…

Czwartek, wczesne popołudnie: na naszą uliczkę zajeżdża potężna ciężarówka z metalowym kontenerem na gruz i śmieci. Spór: gdzie to świństwo ma stanąć? Ochrona interweniuje, nie pozwala zastawić wjazdu do garażu na poziomie zero. Pomagam jej w tym sporze, ma miejsce jakaś moja rozmowa ze zleceniodawcą ustawienia, zapewne budowlańcem, który ma „obsprawiać” lokal na siódmym piętrze. Rozmówca zupełnie nie trafia mi argumentami do przekonania, twierdzi, że jeśli stalowa skrzynia będzie stała zbyt daleko i jego personel będzie musiał użyć taczek, to on mnie zmusi do powożenia tymi taczkami… No, w mordę jeża, mocny człowieku! Chcesz wojny – będziesz ją miał.

Zdezorientowany kierowca gruzośmieciarki stawia w końcu swą skrzynię pod płotem na końcu uliczki. Kilkanaście minut potem inspektor z administracji. Mierzy krokami i kroczkami. I stwierdza spokojnie: nie będzie nikomu przeszkadzać! Mam mieszane uczucia, ale niech tam…

Słucham i powoli emocje opadają. Po jaką cholerę pomagałem w interwencji? Taka myśl mi świta: przecież trzeba było zostawić ewentualny spór tuzom intelektu stale tu parkującym! Miejscowym mistrzom sporów, pism protestacyjnych i cichych pertraktacji.

No więc widać odebrało mi rozum. O, już wiem: to wszystko przez ten jesienny upał! Panie i panowie! Brońcie się sami! Jeżeli rzecz jasna opłaca wam się to czy chce… Powodzenia!

M.Z.

Brak komentarzy: