W poprzednim
tekście: „…U nas, w tej mokotowskiej kropli wody – jak wyżej
opisano, czyli bez zmian. Nie mam jednak wątpliwości, że jakieś podskórne
manewry są prowadzone, w końcu następna okazja do pokazania kto górą i dlaczego
trafi się nie wcześniej, jak za cztery lata…”
I co? I jak to powiadają klasycznie „słowo ciałem się stało”.
Pal sześć codzienne wizyty mojego ulubionego inspektorka, zawsze może powiedzieć,
że w mozole nadzoruje prace malarskie, jakie jeszcze na klatkach schodowych
trwają. No wiadomo: pańskie oko konia tuczy. Czy ono takie "pańskie" i czy utuczy to już inna bajka. Dlaczego
jego macierzysta firma głucha jest na od lat powtarzane postulaty lokatorskie,
by na zewnętrznym parkingu postawić choć skromną tablicę informującą gości, że
to jednak nasz parking, a nie sąsiednich biur? Trudno dociec. Kłębimy się więc
na niewielkiej przestrzeni jak barany, pod domem puchnie wolna przestrzeń garażowa
– ale to żadnego niepokoju naszych „dobroczyńców” nie budzi. Widzą co chcą
widzieć – i nie dostrzegają rzeczy i spraw dla siebie niewygodnych. Te typy tak
mają.
Ostatnio (dzisiaj!) wzmożona aktywność Irysowej. Wpada dwóch
gości i oznajmia ochroniarzom: „My z ZGN-u, proszę klucze od tego i tego”. Bez
jakichkolwiek dokumentów, legitymacji, ot, tak wpadają i oznajmiają. Ochrona rzecz
jasna ich wpuszcza – po czym pyta mnie czy znam ekipę. Oczywiście nie znam.
Sugeruję zapytanie o nazwiska przy wyjściu kontrolerów, w końcu coś do księgi
dyżurów wpisać trzeba. Po czym znikam, nie mam ochoty podkręcać sytuacji,
doświadczenie podpowiada mi, że w finale zawsze w skórę dostaje najmniej winny.
Czy ochroniarz nie znając administratora ma prawo poprosić go o legitymację
służbową? Tak, moim zdaniem tak. Najpierw jednak samemu administratorowi winno
przyjść do głowy, że nie można do nieznanych sobie ludzi ot tak wpaść, coś tam
bąknąć pod nosem i liczyć na to, że majestat widoczny będzie bez dyskusji.
Opinia całkowicie prywatna: nadmierna aktywność opisanego
typu - jak trzynaście lat tu mieszkam - nigdy lokatorom nie przyniosła niczego
dobrego. A ponieważ właśnie na Irysowej pracuje pewien dureń, który w tym tylko
roku twierdził publicznie, że jako obywatel i płatnik nie mam prawa mieszać się
do spraw opłacanych publicznymi pieniędzmi – uważam, że istnieją podstawy co
najmniej do niepokoju.
Po co ty się chłopie szarpiesz, po co ci to wszystko,
posiedzisz cicho – będzie ci wygodniej… Ileż razy już to słyszałem… I cały czas
coś się we mnie buntuje: przecież nie jestem niewolnikiem, bezosobową maszyną „do
uiszczania należności”, baranem bez praw i świadomości! A mimo to większość z nas
tak głęboko pogrążyła się w niewolniczej mentalności, że nie potrafi nawet
dostrzec własnej mizerii. Bo durniów i arogantów jednak nie należy słuchać, nie
wolno się im podporządkowywać, ulegać temu całemu śmierdzącemu wdziękowi „panów
i władców” z samo-nadania, wierzyć w zbójeckie interpretacje praw, też zresztą
krzywionych, powtarzanych niedokładnie i nigdy w całości.
Zbliża się koniec roku. Coraz bardziej zajęci jesteśmy
świętami, kupujemy prezenty i ustalamy świąteczne harmonogramy. Po ludzku
mówiąc ludzie są zajęci jak cholera i pewnie nie mają czasu na obserwowanie drobiazgów.
Dla innych to taka „pora wampira” – coś się lekką ręką rozliczy, jedne
pieniądze weźmie z tej kupki i położy na tamtą, nawet najlepszy remont jakoś
nadmucha w recenzjach i opiniach – po czym poczeka na premię. ZA GOSPODARNOŚĆ,
ZA TRZYMANIE REŻIMÓW FINANSOWYCH, za cokolwiek innego. Tymczasem Mili Państwo i tak działacie ZDECYDOWANIE DROŻEJ OD WSZELKICH WSPÓLNOT LOKATORSKICH!
Nie biegam wbrew pozorom po całym domu – stąd powiem tylko
tyle, że moja klatka schodowa w zleconym zakresie pomalowana porządnie. Czyli można było... Że co,
że do ideału brakuje jeszcze paru innych czynności, na przykład malowania
obszaru schodów? Ano brakuje. Tyle że im jestem starszy tym mocniej cieszę się
z tego, co jest – a nie z tego co być powinno. Jak widać minimalizm dotknął i
mnie. Może będzie mi to jednak wybaczone…
M.Z.
4 komentarze:
Panie Marek, Panie Marek... No juz nie bądź pan taki skromny - inspektorek nie staje jak dawniej w poprzek wszystkiego, ale z fasonem wjeżdża do podziemia. Sama widziałam, na żywo. Skromny się zrobił, czy unika wzroku ciekawskich?
O rany: poważnie? No to odniosłem sukces! A tak naprawdę - nie zdaje Ci się, że to kolejna odsłona "pańskości"? Bo z tą skromnością to jako żywo bym nie przesadzał, chyba że chcesz u mnie wygrać dobrego szampana za dowcip roku. Pzdr!
A gdzie można znaleźć dowody na to, że wspólnoty działają taniej?
U mnie, w poprzednich felietonach. Tam znajdują się również linki i odnośniki do właściwych stron, gdzie jak wół stoi kto, kiedy i na jakiej próbie przeprowadził te badania. Zachęcam do poczytania. Pzdr.
Prześlij komentarz