BIBUŁA ŚRÓDMIEJSKA... Wydawnictwo sygnowane przez Warszawską Wspólnotę Samorządową Śródmieście. Hasło pod winietą:
DOŚĆ BUFETU CZAS NA SZWEDZKI STÓŁ!!!
Autorką tekstu jest P. Ewa Kościuch-Manandhar, przywołuję oryginał na własną odpowiedzialność, w krótkim czasie nie zdołałem uzyskać pisemnej zgody autorki na przedruk. Uznałem jednak, że zbliżający się termin drugiej tury wyborów warszawskich, możliwość dotarcia do jeszcze nie przekonanych jest po prostu dobrem większym. W tekście nie dokonano żadnych zmian.
--------------------------------------------------------
NAGA PRAWDA
Kto zyskuje, a kto traci na sprzedaży mieszkań komunalnych.
Dlaczego będziemy walczyć o przyspieszenie procedury wykupu
mieszkań?
Sprzedaż mieszkań komunalnych w Warszawie rozpoczęto w
latach siedemdziesiątych XX wieku. W ostatnich latach np. 2008-2012 miasto
sprzedawało ponad 2 tys. mieszkań rocznie. Obowiązywała wówczas uchwała sprzedaży
z bonifikatą. Rocznie przychód miasta z tego tytułu wynosił ponad 70 mln. W
2012 roku weszła w życie nowa uchwała Rady Miasta z 15.12.2011, która znacznie ograniczyła bonifikatę na wykup mieszkań komunalnych,
wielu wniosków o wykup złożonych w 2011 roku nie zrealizowano. W 2013 roku Miasto
sprzedało zaledwie 18 mieszkań.
Chcemy doprowadzić do przywrócenia wykupu lokali komunalnych
z poprzednią bonifikatą. Należy dokończyć proces wykupu mieszkań wybudowanych w
PRL,
najemcom z wieloletnim stażem, rodzinom których krewni
odbudowywali miasto. Trzeba głośno mówić o krzywdzie ludzkiej, bo tym którym
często władza ludowa odebrała własność, po raz wtóry odmawia się prawa do skorzystania
z ich praw nabytych (wykupu mieszkań).
Dla przykładu: Pan Albin – jego rodzinie odebrano dom. Sąd
odmówił zwrotu budynku, nie pozwolono również na jego „wykup”. Dom został
sprzedany za przysłowiową „złotówkę” komu innemu. Przeżył obóz hitlerowski
w Działdowie, żołnierz AK odznaczony przez prezydenta Kaczorowskiego,
wykładowca Politechniki Warszawskiej - mieszka w jednopokojowym mieszkanku
niedaleko Koszykowej – bez zgody na wykup!
Pani Elżbieta - po wojnie jej ojciec odbudował pół kamienicy
przy Nowym Świecie, za własne pieniądze i własnymi rękoma. Miał obiecane przez
urząd mieszkanie. Córce odmawia się wykupu.
Pani Kasia - od urodzenia mieszka w lokalu komunalnym,
wychowuje samotnie
chorą, studiującą córkę, nadal spełnia kryteria uprawniające
do mieszkania w lokalu komunalnym. To kobieta, która przezwyciężyła wiele
przeciwności losu, oprócz jednej – nie dane jest jej wykupienie mieszkania. Mało tego,
będzie eksmitowana!
Takich tragedii są
setki! A co z przedwojennymi Warszawiakami pozbawionymi swoich mieszkań, które
zostały przejęte przez kwaterunek? Co z lokatorami, którzy posiadali i nadal
posiadają książeczki mieszkaniowe, które nie zostały nawet zrewaloryzowane?
Brak wykupu pozbawia samotnych emerytów i rencistów możliwości skorzystania z
dożywotniej renty, odwróconej hipoteki, a to prowadzi czasem do eksmisji nawet
siedemdziesięciolatków. W zasobach miejskich znajduje się ok. 4 mln m² mieszkań, z czego średnio połowa
zarządzana jest przez Wspólnoty Mieszkaniowe. Drugą połową administruje Miasto.
Średni koszt zarządzania metrem mieszkania przez Wspólnotę Mieszkaniową wynosi
5,39zł. Miasto na ten sam cel wydaje 11,52 zł/m², czyli przeszło dwa razy
drożej. Skąd wynika taka rozbieżność w kosztach? Taka rozbieżność w kosztach
wynika z opłacania przerostów administracyjnych Miasta. Najemcy mieszkań
komunalnych płacą Miastu średnio 7,32 zł/m - czyli ok. 2 zł/m2 więcej niż
Miasto płaci wspólnotom za zarządzanie swoimi mieszkaniami. Łatwo policzyć,
jakie pieniądze są marnotrawione przez Miasto. W uproszczeniu, roczne koszty
zarządzania „miejską połową” wynoszą ok. 276 mln. zł. Wspólnoty zarządzają
takim zasobem za 130mln.zł. Przychód Miasta z czynszów wynosi ok. 176 mln. zł.
Następne 48mln. zł pozyskuje od lokatorów komunalnych z budynków
zarządzanych przez Wspólnoty (2zl/m²), niestety, ok. 52 mln dokładamy my
wszyscy. To nie koniec niegospodarności - w zasobach Miasta jest 291(14%) budynków
w stanie awaryjnym, a we Wspólnotach Mieszkaniowych - 3 budynki (0,03%)! Miasto nie jest zobligowane do tworzenia funduszu remontowego tak jak Wspólnoty.
Wnioski: Miasto, sprzedając mieszkania, może pozbyć się
wydatków na drogie zarządzanie i nie będzie ponosiło kosztów remontów, jednocześnie
realizuje konstytucyjną politykę do „zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych
obywateli, a w szczególności przeciwdziałania bezdomności, wspierania rozwoju
budownictwa socjalnego oraz popierania działań obywateli zmierzających do
uzyskania własnego mieszkania”. Należy też wspomnieć o przyszłych wpływach do
budżetu miasta: jednorazowych ze sprzedaży i stałych - podatkowych.
Wartość społeczna wykupu jest nie do przecenienia. Po
przyjęciu uchwały w 2011r część lokatorów, a także Stowarzyszenie „Warszawiak
na Swoim” rozpoczęło batalię w WSA. Ich punkt widzenia podzielił Rzecznik Praw
Obywatelskich dołączając do tego postępowania. WSA (I SA/Wa 60/13) przyznał
rację mieszkańcom, wy-rok podtrzymał NSA (I OSK 298/14). I tak pierwszeństwo
nabycia mieszkania komunalnego przysługuje najemcy lokalu na czas nieokreślony.
Niezgodne z prawem były zapisy dyskryminujące niektórych najemców. Bonifikaty
od ceny sprzedaży mieszkań, mogą być udzielane w drodze jednostkowej uchwały
Rady m.st. Warszawy, odnoszącej się do konkretnego budynku, a nie w sposób generalny, obejmujący wszystkie budynki będące własnością
miasta. Potrzebna jest nowa Uchwała!
„ Warszawiak na Swoim” zbiera podpisy pod Obywatelskim projektem
Uchwały przywracającej możliwości wykupu mieszkań z bonifikatą. Pierwszy
projekt
złożony w 2013r został odrzucony głosami radnych PO. Dlaczego
Miasto nie chce dopuścić do sprzedaży mieszkań, pomimo jawnych korzyści? Prawda
jest brutalna. Miasto chce sprywatyzować mieszkania! Tyle tylko, że woli
powtórzyć schemat prywatyzacji SPECU. Sprzeda mieszkania na wolnym rynku, a pieniądze
zainkasuje stołeczny Ratusz.
Wierzymy, że wybory samorządowe 2014 obalą hegemonię
Platformy Obywatelskiej i uda się przywrócić racjonalne zasady sprzedaży
mieszkań.
--------------
Przywołał: M.Z.
2 komentarze:
Protest pod PKW i zajęcie ich sali - a potem wyniesienie demonstrantów. No dobrze, zagłosujemy właściwie, ale jaka potem gwarancja, że to uczciwie policzą? Sasin jest mdły jak mydło, ten cały jego przekaz niespójny, widzisz to zresztą sam. Więc po co jakiekolwiek zmiany?
Bo brak zmiany to utrwalenie złego kursu. Bo bez zmian podwyżki zaduszą nas skuteczniej, niż jakiekolwiek inne działania siłowe. Tak bardzo chcesz do końca życia pracować na premie tych, których znasz z codziennej praktyki - i na apanaże tych, którzy zafundowali Ci tę pułapkę finansową, w jakiej pozostajesz? Zobacz, do tej pory głównym podnoszonym wobec mnie zarzutem było to, że mam zdanie ekstremalne i nikt go nie popiera. A jednak jest inaczej... A jednak w wielu wypadkach jestem znacznie łagodniejszy w opiniach, niż przywoływani ostatnio autorzy zewnętrzni. Zaś z gwarancjami czegokolwiek jest w Polsce jak wszędzie na świecie: gwarantowane jest tylko odejście na drugą stronę lustra. Reszta to nieustające próby zmiany tego, co mnie i tobie się nie podoba, co przeczy logice, co wywyższa jednych nad drugich. Nie pójdziesz na wybory, zostawisz Bufetową na stołku - od marca płacisz pewnie i 14 zł za metr kwadratowy, zawiadomią cię o tym w styczniu, tu banda pilnuje standardów, bez tego można by ich było oskarżyć o działania bezprawne. Naprawdę stać cię na to? Wiesz jaka radość zapanuje na Irysowej i Kolberga gdy nic się nie zmieni? No więc odpowiadając w Twojej konwencji powiem, że dla czystości wolałbym wziąć do ręki śliskie mydło, niż polewać ręce kwasem siarkowym. Resztę i tak wybierzesz sama/sam.
Prześlij komentarz