Opisy Marszu znajdą Państwo wszędzie. Są różne jak dzień i
noc. Opowiadają nie O JEDNYM Marszu – ale O CO NAJMNIEJ DWÓCH. Że co, że
przeczy to logice, bo fakty są takie, że Marsz był jeden? No cóż, dla
zawodowych propagandystów i manipulatorów logika nie ma znaczenia. Dzisiaj
liczy się tak zwana „narracja”. Im większa bzdura tym gorliwiej broniona przez
rzekomych ekspertów i „znawców”. „Profesor” Krzemiński, wyliniały komandos
Dziewulski – kto ich słucha w dowolnej stacji TV sam sobie szkodzi. Rzecz zdaje
się polegać na tym, by polskich patriotów, którzy szli mostem Poniatowskiego (i
na tym moście zostali zatrzymani) utożsamić z zawodowymi rozrabiakami, często opłacanymi
z policyjnych funduszów operacyjnych.
Reżimowe telewizje stają i teraz, dzień
po zakończeniu imprezy, na głowie, by tę ciemnotę wpisać do pamięci i
podświadomości widzów i słuchaczy. W końcu środki wydatkowane na bandziorów i
rozrabiaków muszą mieć jakieś swoje uzasadnienie, inaczej szefostwo może raportu
nie uznać. Tymczasem…
…tymczasem po raz kolejny nie doceniono roli i pracy
prywatnych operatorów coraz doskonalszych kamer i aparatów fotograficznych. Dzisiaj
zatem nie wyrażę w tym miejscu swojej opinii o Marszu. Ponownie posłużę się
materiałami przygotowanymi przez innych. Zdecydowanie niezależnych i porządnie
wykonujących swoją robotę. Zdjęcie główne wyraźnie pokazuje, że zadymiarze nie
tylko nie mieli nic wspólnego z uczestnikami Marszu – ale zajadle atakowali
spokojnych jego uczestników i ochroniarzy desygnowanych przez organizatorów
imprezy. Jeśli więc dzisiaj ktoś powie mi, że rozrabiał tłum – ośmieszy się jak
niejaki Asadow, właściciel portalu „Ekspedyt.org” Cóż można rzec takiemu
gościowi? Że bredzi? Że lepiej by pozostał przy pustych analizach egzotycznych
tekstów, którymi zajmuje się na co dzień? Że nieumiejętność widzenia istoty
rzeczy i zdarzeń kompletnie dyskwalifikuje go jako dziennikarza obywatelskiego?
Licho z tobą człowieku, tkwij lepiej w swym wyimaginowanym korpusie aniołów i
nie zajmuj się tym padołem łez – bo nie potrafisz.
A prawda… Jest taka, jak możecie to obejrzeć na tym filmie: http://youtu.be/ufv579xxcr4
Proszę widzów tylko o jedno: by zachcieli zauważyć, że zadyma na Rondzie Waszyngtona rozpoczęła
się ZANIM Marsz zszedł z Mostu Poniatowskiego. Zadymiarzy i Marsz w punkcie
wybuchu zamieszek dzieli kilkaset metrów! Zadymiarze NIE SCHODZĄ Z MOSTU, ale pojawiają się z innego kierunku! Potem są oczywiście próby wmieszania
się awanturników w tkankę marszową – ale kto nie widzi istoty zdarzenia ten
kiep.
I na koniec uwaga, którą zapisuję po raz kolejny:
organizacja trasy przemarszu po raz n-ty jest NIEPRZEMYŚLANA i wadliwa pod
względem bezpieczeństwo uczestników. Rok temu skierowano ich w istną pułapkę
wąskiej i uniemożliwiającej wycofanie się potencjalnie atakowanych ulicy
Agrykola. W tym roku jeszcze gorzej: w końcu jedyną ucieczką z mostu jest skok
do wody. Który z panów nie-warszawiaków to wymyślił?
M.Z.
5 komentarzy:
Ja tam uważam, że do policji nie można mieć zastrzeżeń. Robili co mieli do zrobienia.
Odpowiem cytatem sciągnietym z Neonu24, oryginał tutaj:
Bosak kłóci się z Olejnik w sprawie Marszu Niepodległości: „To nieprawda, proszę nie kłamać!”
http://wpolityce.pl/polityka/221758-bosak-kloci-sie-z-olejnik-w-sprawie-marszu-niepodleglosci-to-nieprawda-prosze-nie-klamac
— nie wytrzymał w końcu Bosak, po kolejnym stwierdzeniu Olejnik, że organizatorzy Marszu Niepodległości popierają jednak bandytów, gdyż teraz zbierają na zatrzymanych pieniądze.
Proszę mi nie zarzucać kłamstw
— wołała Olejnik cytując komunikat na temat zbiórki pieniędzy.
Pani redaktor nie przeczytała ze zrozumieniem tego komunikatu. To jest komunikat dotyczący pomocy osobom zatrzymanym przez policję (…) To jest pomoc dla osób, które niewinnie zostały zatrzymane przez policję, ponieważ policja nie potrafiąc poradzić sobie z rzeczywistymi chuliganami, jak co roku podreperowała sobie statystykę zatrzymując przypadkowe osoby, które chciały spokojnie jechać do domu
— tłumaczył Krzysztof Bosak. Ps. Jeden ze współorganizatorów Marszu Niepodległości:
Wracając po Marszu, na parkingu, gdzie stały autokary, policja wyłapywała przypadkowe osoby, i w miejscach postronnych biła ludzi pałkami (po nogach), łapano zupełnie przypadkowe osoby i traktowano ich, w sposób uwłaczający godności człowieka. To jest 25 lat wolności, o których mówił Bronisław Komorowski. Także liderzy ugrupowań, które współtworzyły Marsz, podtrzymują wersję wskazującą na agresję policji. - Policja łapała na chybił trafił, nie potrafiła zabezpieczyć marszu przed atakami chuliganów - powiedział lider Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki, oceniając incydenty podczas wtorkowego Marszu Niepodległości. - Funkcjonariusze zatrzymywali tych, którzy nie uciekali, bo nie zrobili nic złego. Takich ludzi łatwiej ścigać niż świetnie wyszkolonych bandytów - wtórował mu Krzysztof Bosak, jeden ze współorganizatorów imprezy. // Bosak i wasza reszta po jaka cholerę wdawać się w rozmowy z ta SBcką poczwarą? Z daleka ją omijać, z daleka!!!
nadużycie link skomentuj
Kula Lis 62
================
No i jak się miewasz komentatorku z 16.05?
Mili Państwo: to w tej chwili ja już nie mam nic do roboty ani dopowiadania.
Byłam raz na marszu, chyba 2 lata temu i też były prowokacje zorganizowanych grup w celu zdyskredytowania tej manifestacji i rozwiązania marszu. Niestety, kto nie ma szybkiego refleksu i kondycji sportowej dużo ryzykuje przyjeżdżając do Warszawy 11.11
Zgadzam się, choć do refleksu i kondycji dodał bym jeszcze umiejętność cierpliwego kluczenia pomiędzy uliczkami w celu uniknięcia złości zaczajonych w bramach mundurowych i tajniaków płci wszelakiej. Mogę się tylko domyślać, że najgorzej mieli ci, którzy przyjechali do Warszawy autokarami: takiego pojazdu nie da się ukryć w bramie czy krzakach, a i wiarę należy zebrać w sensownym czasie do podróży powrotnej. W minionych latach proponowałem tedy dobrym wybranym znajomym z innych miast, by przyjeżdżali dzień wcześniej, nocowali u mnie i maszerowali z eskortą znającą miasto, wypoczęci i tak dalej. Smutne były skutki tej propozycji: pewna dama zapytała o co mi chodzi i czy mam wobec niej jakieś zamiary. A jak się wydawało dobry kolega oznajmił, że owszem, przyjedzie, ale z innymi jeszcze kolegami. Wobec damy niestety zamiarów nie miałem żadnych, choć później okazało się, że śliczności to była kobita. A z kolegami kolegi ten kłopot, że jakoś całkiem obcy ludzie, z którymi w życiu nie zamieniłem słowa nie pasują mi w domu, tak wielki to on jednak nie jest.
Kolejna sprawa: prawdziwe kulisy policyjnego najazdu i scenariusze ich działania widać dopiero tam, gdzie zwłaszcza glinom z innych miast wydaje się, iż nikt ich nie zauważy. Pod mostami, w bocznych uliczkach spokojny przechodzień błyskawicznie dostrzeże, że rzekomi "prawicowi zadymiarze" to w istocie dobrzy znajomi mundurowych. No cóż, cywil nie może być wyposażony w policyjną radiostację, a jakoś polecenie czy rozkazy musi odbierać...
A most, o którym już pisałem: JEDNA WIELKA BEZMYŚLNA GRANDA! Inni ujmują to dosadniej. Gdyby tam cokolwiek pękło, gdyby powstała panika - liczba ofiar była by nie do oszacowania. Przewidział to ktoś z tych jakże płomiennie wygłaszających przemowy pod stadionem? Czy pomyślano o tym w jaki sposób gros marszowiczów wróci na lewą stronę Wisły? Bo jeśli nie - to właśnie skazano ich na łapanie przez rozgrzanych policajów na kolejnych mostach i wiaduktach. Po co to komu było?
Prześlij komentarz