Do Salonu24 powrócił mój ulubiony bloger Kamiuszek. Jak wieść gminna zwana plotką głosi ostatni czas miał spędzać na budowach gdzieś za granicą. Nie wiem jak było naprawdę, nie jestem członkiem Salonu i nie mogę napisać pytania choćby na pocztę wewnętrzną. Tak czy siak: oryginał jest tutaj: http://kamiuszek.salon24.pl/559290,kto-nienawidzi-lesniczego-i-dlaczego – a cała reszta bez jakichkolwiek zmian niżej. Przeczytajcie proszę. Kamiuszek jest w głębi duszy poetą, wiem co potrafi – a zobaczcie sami jak potrafi pisać o pozostałych rzeczach, na których się zna.
Kto nienawidzi leśniczego i dlaczego?
Jest konflikt stary jak świat między miastem a wsią. Czyli konflikt żyjących z łaski komun z tymi którzy żyją dzięki naturze. Pierwsi starają się dostosowywać do woli komuny, czyli po prostu rozpoznawać interes sitwy i składać ofiary z przypadkowych frajerów; drudzy muszą przede wszystkim brać pod uwagę prawa przyrody i modlić się o to, aby Pan Bóg nie pokarał suszą.
Tak to się ma od wieków. Oczywiście żyjący z łaski komuny, czy też
współcześnie korporacji, widzą swoją nędzę, ale jej zaprzeczają dla poprawienia
sobie nastroju i wytłumaczenia się przed dziećmi z konieczności składania
ofiar. Poprawie tego nastroju służy propaganda i temu służy szyderstwo wymierzone
w tych, którzy od komun uzależnieni są wcale albo chociaż trochę mniej.
Realizowało się to na najróżniejsze sposoby. Często sprowadza się
rzecz do konfliktu między tymi, którzy mają ziemię, a tymi którzy mają kantorek
w rynku. Ale jak napisałem wyżej, myślę, że chodzi raczej o bardziej
fundamentalne poddaństwo. O to czy ktoś się uznaje poddanym prawom wyłącznie
ludzkim, czy poddanym prawom od człowieka niezależnym.
Dlaczego jest tak, że miasto, komuna, korporacja wygrywa?
Prawdopodobnie dlatego że w obu obozach są jednak ludzie i że część modlących
się do Boga a nie do szefa z korpo, łatwo ulega złudzeniu, że jakoś tam można
się ułożyć z korpoganami. No i jeszcze jest ta, jak mówię, propaganda i
szyderstwo. I ono się nie zatrzyma nigdy, więc trzeba być przygotowanym.
W XVI wieku gospodarz – czyli człowiek uzależniony od łaski natury i
miłosierdzia Boga, bynajmniej niekoniecznie właściciel w sensie prawnym ziemi,
którą uprawiał – nazywany był gburem. Było to określenie neutralne. I trudno
przyjąć, że to z woli gburów, zmieniło się w obraźliwe.
Kiedy już miejska propaganda uporała się z gospodarzami – a więc
zarządcami – zajęła się w ogóle wszystkimi mieszkańcami wsi – powiedzieć dziś o
kimś wieśniak, to przecież nie to samo co powiedzieć o nim producent żywności.
Podobnie rzecz się ma z zaściankiem, jako synonimem zacofania.
Wśród wieśniaków zaś, wiadomo, że najbardziej ohydni i zasługujący na
bezinteresowne szyderstwo są Kurpie. Kurp ma czarne podniebienie, a Kurpianka
ma w poprzek. Dlaczego? Otóż dlatego, że Kurpie najdłużej pozostali ludźmi
wolnymi, podporządkowanymi bezpośrednio królowi, zależnymi wyłącznie od ziemi i
lasu, a nie wahań kursu oziminy w Amsterdamie. Takiej niezależności żaden
propagandowy żołnierz mafii nie zniesie. No i zwykły idiota też nie strzymie i
musi się ze swoją złością na leśnych poafiszować.
Dlaczego o tym wszystkim opowiadam? Oto bloger tutejszy o nicku
jestemzewsi uradował się dość agresywnie, że państwo wreszcie się wzięło za
leśników. Z naiwności i głupoty, a być może tylko z takiego powodu, że leśniczy
przyłapał go na wywalaniu śmieci do lasu. Trudno zgadnąć. Proszę jednak, jeśli
to pan przeczytał i jeśli rzeczywiście cokolwiek wspólnego ma pan ze wsią, żeby
trochę przemyślał swoje stanowisko. Gdyż myli się pan w sprawie fundamentalnej,
otóż Lasy Państwowe płacą podatki, jak każda firma, oprócz tego płacą podatki
samorządom. A że po tym wszystkim wypracowują jeszcze zysk, to i szczęście
nasze, gdyż z tego zysku finansują realizację strategii zrównoważonego rozwoju.
Otóż ludzie leśni za sprawą wielowiekowych doświadczeń nauczyli się
dostosowywać do praw przyrody – tych niezależnych od widzimisię stanowiących
prawa ludzkie. Strategia LP jest realizowana z zyskiem dla budżetu i z zyskiem
dla przyrody. Wymaga ona, aby jednakowoż nie przeżerać wszystkiego. Zupełnie
jak w przypadku gospodarza, który cokolwiek musi zostawić na siew. Przy czym
las to nie zboże i wymaga dużo większej perspektywy czasowej - liczonej
dziesięcioleciami. To są sprawy oczywiste dla kogoś, kto nie żyje od pierwszego
do pierwszego na łasce szefa komuny lub korporacji. Myli się pan co do faktów rachunkowych, ale bardziej ubolewam nad tym, że myli
się pan z powodu tego smutnego zaślepienia.
Na blogu jestemzewsi odezwała się oczywiście korpoganka zukosa. Po jej
komentarzach wywnioskować można, że lubi dyskusje socjologiczne i pasjami się w
nich wyżywa. Czasami zdarzy się jej powiedzieć coś mądrego, częściej jednak
odstawia nieprzytomne rytualne tańce ku czci bogów komun korporacyjnych. No tak
już ma chyba i nie otrzeźwieje, bo zarzuca komunizm na prawo i lewo, nie zdając
sobie sprawy, że tkwi w samych trzewiach korpogaństwa – czyli doprowadzonej do
niemal doskonałości formy komun miejskich. Trawi ją ten proceder cokolwiek, bo
przecież tak agresywnie by się nie rzucała. Jest więc nadzieja, że przy którejś
figurze stuknie się w głowę i wreszcie ją oświeci. Akurat w tym przypadku może
mieć zukosa częściową rację – tak, być może tak jest, że w Lasach Państwowych
partie się okopały. Nic to jednak nie zmienia, gdyż wydaje mi się, leśnik
choćby był z nadania komuny jeszcze, najpierw jest leśnikiem – wymaga tego od
niego styl życia. Dopiero na którymś miejscu może być zwolennikiem tej czy
innej partii. Z dobrego stanu Lasów Państwowych wnioskuję, że moja opinia jest
słuszna.
Na koniec jeszcze drobiazg – jestemzewsi pyta się, dlaczego o zakusach
korporacji urzędasów na majątek Lasów Państwowych nie mówi się w mediach. Otóż
dlatego właśnie, drogi panie, dlatego właśnie! Najpierw trzeba uczynić z leśników
gburów – a potem się zarządzane przez nich gospodarstwo rozparceluje i opyli.
Jeśli trudno to zrobić, bo jednak ludzie głupie nie są – to trzeba chociaż
ordynarną grabież wspólnego dobra, i przyszłości naszej, przemilczeć.
Najlepiej zajumać tak, żeby się nikt nie zorientował.
Polecam:
- merytorycznie:
- artystycznie
Powieść Józefa Mackiewicza „Karierowicz”, które lepiej opowiada o
współczesnych bohaterach z przypadku niż "Kariera Nikodem Dyzmy", a i
dość trafnie ilustruje, czego może się spodziewać po handlarzu drewnem leśnik,
któremu przyjdzie do głowy oddać kontrolę nad lasem – ani szacunku, ani litości.
++++
Przywołał: M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz