poniedziałek, 6 stycznia 2014

POLECAM!!



Do Salonu24 powrócił mój ulubiony bloger Kamiuszek. Jak wieść gminna zwana plotką głosi ostatni czas miał spędzać na budowach gdzieś za granicą. Nie wiem jak było naprawdę, nie jestem członkiem Salonu i nie mogę napisać pytania choćby na pocztę wewnętrzną. Tak czy siak: oryginał jest tutaj: http://kamiuszek.salon24.pl/559290,kto-nienawidzi-lesniczego-i-dlaczego – a cała reszta bez jakichkolwiek zmian niżej. Przeczytajcie proszę. Kamiuszek jest w głębi duszy poetą, wiem co potrafi – a zobaczcie sami jak potrafi pisać o pozostałych rzeczach, na których się zna.

 

Kto nienawidzi  leśniczego i dlaczego?

Jest konflikt stary jak świat między miastem a wsią. Czyli konflikt żyjących z łaski komun z tymi którzy żyją dzięki naturze. Pierwsi starają się dostosowywać do woli komuny, czyli po prostu rozpoznawać interes sitwy i składać ofiary z przypadkowych frajerów; drudzy muszą przede wszystkim brać pod uwagę prawa przyrody i modlić się o to, aby Pan Bóg nie pokarał suszą.
Tak to się ma od wieków. Oczywiście żyjący z łaski komuny, czy też współcześnie korporacji, widzą swoją nędzę, ale jej zaprzeczają dla poprawienia sobie nastroju i wytłumaczenia się przed dziećmi z konieczności składania ofiar. Poprawie tego nastroju służy propaganda i temu służy szyderstwo wymierzone w tych, którzy od komun uzależnieni są wcale albo chociaż trochę mniej.
Realizowało się to na najróżniejsze sposoby. Często sprowadza się rzecz do konfliktu między tymi, którzy mają ziemię, a tymi którzy mają kantorek w rynku. Ale jak napisałem wyżej, myślę, że chodzi raczej o bardziej fundamentalne poddaństwo. O to czy ktoś się uznaje poddanym prawom wyłącznie ludzkim, czy poddanym prawom od człowieka niezależnym.
Dlaczego jest tak, że miasto, komuna, korporacja wygrywa? Prawdopodobnie dlatego że w obu obozach są jednak ludzie i że część modlących się do Boga a nie do szefa z korpo, łatwo ulega złudzeniu, że jakoś tam można się ułożyć z korpoganami. No i jeszcze jest ta, jak mówię, propaganda i szyderstwo. I ono się nie zatrzyma nigdy, więc trzeba być przygotowanym.
W XVI wieku gospodarz – czyli człowiek uzależniony od łaski natury i miłosierdzia Boga, bynajmniej niekoniecznie właściciel w sensie prawnym ziemi, którą uprawiał – nazywany był gburem. Było to określenie neutralne. I trudno przyjąć, że to z woli gburów, zmieniło się w obraźliwe.
Kiedy już miejska propaganda uporała się z gospodarzami – a więc zarządcami – zajęła się w ogóle wszystkimi mieszkańcami wsi – powiedzieć dziś o kimś wieśniak, to przecież nie to samo co powiedzieć o nim producent żywności. Podobnie rzecz się ma z zaściankiem, jako synonimem zacofania.
Wśród wieśniaków zaś, wiadomo, że najbardziej ohydni i zasługujący na bezinteresowne szyderstwo są Kurpie. Kurp ma czarne podniebienie, a Kurpianka ma w poprzek. Dlaczego? Otóż dlatego, że Kurpie najdłużej pozostali ludźmi wolnymi, podporządkowanymi bezpośrednio królowi, zależnymi wyłącznie od ziemi i lasu, a nie wahań kursu oziminy w Amsterdamie. Takiej niezależności żaden propagandowy żołnierz mafii nie zniesie. No i zwykły idiota też nie strzymie i musi się ze swoją złością na leśnych poafiszować.
Dlaczego o tym wszystkim opowiadam? Oto bloger tutejszy o nicku jestemzewsi uradował się dość agresywnie, że państwo wreszcie się wzięło za leśników. Z naiwności i głupoty, a być może tylko z takiego powodu, że leśniczy przyłapał go na wywalaniu śmieci do lasu. Trudno zgadnąć. Proszę jednak, jeśli to pan przeczytał i jeśli rzeczywiście cokolwiek wspólnego ma pan ze wsią, żeby trochę przemyślał swoje stanowisko. Gdyż myli się pan w sprawie fundamentalnej, otóż Lasy Państwowe płacą podatki, jak każda firma, oprócz tego płacą podatki samorządom. A że po tym wszystkim wypracowują jeszcze zysk, to i szczęście nasze, gdyż z tego zysku finansują realizację strategii zrównoważonego rozwoju.
Otóż ludzie leśni za sprawą wielowiekowych doświadczeń nauczyli się dostosowywać do praw przyrody – tych niezależnych od widzimisię stanowiących prawa ludzkie. Strategia LP jest realizowana z zyskiem dla budżetu i z zyskiem dla przyrody. Wymaga ona, aby jednakowoż nie przeżerać wszystkiego. Zupełnie jak w przypadku gospodarza, który cokolwiek musi zostawić na siew. Przy czym las to nie zboże i wymaga dużo większej perspektywy czasowej - liczonej dziesięcioleciami. To są sprawy oczywiste dla kogoś, kto nie żyje od pierwszego do pierwszego na łasce szefa komuny lub korporacji. Myli się pan co do faktów rachunkowych, ale bardziej ubolewam nad tym, że myli się pan z powodu tego smutnego zaślepienia.
Na blogu jestemzewsi odezwała się oczywiście korpoganka zukosa. Po jej komentarzach wywnioskować można, że lubi dyskusje socjologiczne i pasjami się w nich wyżywa. Czasami zdarzy się jej powiedzieć coś mądrego, częściej jednak odstawia nieprzytomne rytualne tańce ku czci bogów komun korporacyjnych. No tak już ma chyba i nie otrzeźwieje, bo zarzuca komunizm na prawo i lewo, nie zdając sobie sprawy, że tkwi w samych trzewiach korpogaństwa – czyli doprowadzonej do niemal doskonałości formy komun miejskich. Trawi ją ten proceder cokolwiek, bo przecież tak agresywnie by się nie rzucała. Jest więc nadzieja, że przy którejś figurze stuknie się w głowę i wreszcie ją oświeci. Akurat w tym przypadku może mieć zukosa częściową rację – tak, być może tak jest, że w Lasach Państwowych partie się okopały. Nic to jednak nie zmienia, gdyż wydaje mi się, leśnik choćby był z nadania komuny jeszcze, najpierw jest leśnikiem – wymaga tego od niego styl życia. Dopiero na którymś miejscu może być zwolennikiem tej czy innej partii. Z dobrego stanu Lasów Państwowych wnioskuję, że moja opinia jest słuszna.
Na koniec jeszcze drobiazg – jestemzewsi pyta się, dlaczego o zakusach korporacji urzędasów na majątek Lasów Państwowych nie mówi się w mediach. Otóż dlatego właśnie, drogi panie, dlatego właśnie! Najpierw trzeba uczynić z leśników gburów – a potem się zarządzane przez nich gospodarstwo rozparceluje i opyli. Jeśli trudno to zrobić, bo jednak ludzie głupie nie są – to trzeba chociaż ordynarną grabież wspólnego dobra,  i przyszłości naszej, przemilczeć. Najlepiej zajumać tak, żeby się nikt nie zorientował.

Polecam:
- merytorycznie:

- artystycznie
Powieść Józefa Mackiewicza „Karierowicz”, które lepiej opowiada o współczesnych bohaterach z przypadku niż "Kariera Nikodem Dyzmy", a i dość trafnie ilustruje, czego może się spodziewać po handlarzu drewnem leśnik, któremu przyjdzie do głowy oddać kontrolę nad lasem – ani szacunku, ani litości.

++++
Przywołał: M.Z.

Brak komentarzy: