niedziela, 19 października 2008

No i kto ma rację?

Ale zanim o tym kto tę rację ma i dlaczego – finał treści poprzedniego felietonu. Otóż większość głosów wnosi, iż jednak przegrał premier. Powiem więcej: głosy te pojawiły się już nawet na sprzyjających mu dawniej forach sieciowych i w zaprzyjaźnionych stacjach TV. Czyżby parasol ochronny zdjęty? Mniejsza o to, mamy problem z wkraczającym powoli także do nas kryzysem finansowym. Czymże więc pozostają te polityczne kukiełki wobec problemów, jakie wyłażą z cienia każdego dnia, czy tknąć się energetyki, czy budownictwa?

A rację mają ci lokatorzy klatki pierwszej, którzy przeróbek budowlanych w lokalu „jeden” mają już powyżej uszu. I nie chodzi nawet o huk elektrycznych młotków – bardziej o brud, jaki pojawił się, gdy dzielni rękodzielnicy poczęli gruz z pierwszego piętra wywozić windą bez zachowania jakichkolwiek środków ostrożności tak w windowej kabinie, jak wszędzie wokół. 18 października na podłodze windy pojawiła się co prawda folia. Ale zaraz potem na tę folię najwyraźniej szuflami poczęto wsypywać pozostałości sufitów i ścian. Brud, kurz i zaraza taka, że trudno wytrzymać. Wszystko zostawiono oczywiście i na niedzielę, częste windy mycie komuś skraca życie… Co za idiota remontuje w ten sposób lokal w zamieszkałym przez ludzi budynku? Nie tak dawno niektórych zapewniano, że tym razem remonty w prywatnych mieszkaniach dokonane zostaną jak najbardziej fachowo, z zachowaniem należytej staranności wobec otoczenia. I „niektórzy” nawet w to uwierzyli. No to teraz mają jak na dłoni co znaczą podobne zapewnienia i co znaczy fachowość wzięta z przetargu, czyli za jak najmniejsze pieniądze. Nic się proszę Państwa nie zmieniło od chwili, kiedy to dzielni budowlańcy dom nasz stawiali pod nadzorem innych dzielnych budowlańców. Ciekawe co się stanie, gdy „fachowcy” wezmą się za naprawianie tynków, które odpadły z sufitu klatki schodowej pierwszej. Tak, tak, znów kilkadziesiąt kilogramów gruzu poleciało w dół, dobrze, że nie trafiło w kogoś, trup na miejscu jak amen w pacierzu.

Inwokacja do lokatorów, którzy winą za wszystko obarczyli… ochronę! Panowie: dajcie sobie spokój. To nie ochrona rzecz cała wymyśliła, nie pod jej skrzydłami rzecz owa się toczy. Zgodnie ze standardową umową ochrony (jej wzór omawiałem swojego czasu pisując jeszcze na stronę www.abramowskiego9.waw.pl) ochroniarz NIE MA PRAWA do legitymowania kogokolwiek, nadzorowania czynności remontowych i skutecznego wzywania do uprzątnięcia burdelu, jaki ktoś chce nam zaprowadzić w publicznych ciągach komunikacyjnych.

Do czego zatem służy ochrona? Cóż, nigdy jasno tego nie zwerbalizowano. Ale tak naprawdę nie służy wcale do ochrony Państwa przed zewnętrznym złym światem – bardziej już do ochrony urzędników przed potencjalnymi pretensjami lokatorów wobec tychże urzędników. „Mienie miasta” to nie Państwo. „Mienie miasta” to wszystko, na co macie płacić bez marudzenia – i co raczej z Państwem żadnego związku nie ma. Sądziłem, że jako dorośli ludzie dawno to wiecie. Nie wiecie? No cóż, szkoda…

M.Z.

Brak komentarzy: