niedziela, 7 grudnia 2014

KRAJOBRAZ PO BURZY



Od „wyborów” minął już czas jakiś, ale miast zwyczajowego jazgotu jak to dobrze i sprawiedliwie się stało – cisza. Uchwycić makro-zależności niesposób, choć tu i ówdzie pojawiają się opinie jak to z głosowaniem na przykład w Warszawie było. Jedni twierdzą, że urzędnicy podlegli ratuszowi otrzymali tajne SMS-y, w których jak wół stało, że nie tylko głosować należy „właściwie”, ale też ową „właściwość” potwierdzić fotką przesłaną na zaufane ręce zwierzchnika. Bo jak nie to redukcja… Inni oczywiście przeczą. Słabe to jakieś przeczenia, bo też znana jest prawda, że świadkiem tego, czego nie było jest być trudno. A nawet dwuznacznie. W sieci pojawiły się głosy, że jeśli ktoś ma dowód na to, że wysyłano jednak te SMS-y – to niechaj go poda. Jest to rada wredna: w końcu od śledztw, dochodzeń i formalnych oskarżeń w tym państwie podobno są odpowiednie służby. Obywatel ma jeno zawiadomić je o „możliwości popełnienia przestępstwa” – i spokojnie czekać. Najwyraźniej jednak co gorliwsi uważają, że w tym wypadku należy wyręczać milicję obywatelską, ba, pobić się samemu i natychmiast obywatelsko aresztować za użycie przemocy. Reszta to już tylko niezawisły sąd, podobno rozgrzane czekają na wydanie „pięknych wyroków”.

U nas, w tej mokotowskiej kropli wody – jak wyżej opisano, czyli bez zmian. Nie mam jednak wątpliwości, że jakieś podskórne manewry są prowadzone, w końcu następna okazja do pokazania kto górą i dlaczego trafi się nie wcześniej, jak za cztery lata. Tak czy siak odnotowaliśmy wzmożoną aktywność pań administratorek (to skądinąd sympatyczne panie), po raz n-ty prowadzone są jakieś remonty lokalu numer jeden, nie mam wątpliwości, że akcja w mieszkaniu najwyraźniej zaczarowanym wkrótce przedstawiona zostanie jako „prace na rzecz dobra lokatorów”. Jeśli chodzi o mnie – po prostu wypraszam sobie, moje sufity jak spadały tak spadają dalej i nigdy to z „jedynką” nie miało nic wspólnego. Podczas ostatniej wizyty administratorek panie nie wyraziły najmniejszego tym zainteresowania. Ja z kolei odrzekłem, że znany mi „specjalista” jeśli będzie  miał ochotę mnie odwiedzić to osobiście odradzam, nadto zamierzam pracować od ósmej do czwartej po południu i nie  ma takiej mocy, bym uznał, że praca taksatora szkód jest ważniejsza od mojej. Innymi słowy: stało się podczas wyborów źle, ale jakoś z tym żyć musimy, więc ja sam stosuję manewr z czasów ponoć komuny. Opieram się w granicach prawa. Zobaczymy co z tego wyjdzie…

No dobrze – ale dlaczego tak się dzieje? Mam oczywiście swoje zdanie. Lepiej jednak tłumaczy to klasyk Stanisław Michalkiewicz, oryginał pod wskazanym adresem

http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3275

„…Wreszcie mniejsza o to, bo ważniejsze jest, że Umiłowani Przywódcy nadal udają, że ich „nie ma”, chociaż cisza wyborcza już się skończyła. Na pierwszy rzut oka wydaje się to niezrozumiałe, bo zaraz po zakończeniu ciszy wyborczej Umiłowani Przywódcy powinni wszcząć zwyczajowy jazgot, którym wypełniają przestrzeń publiczną naszego nieszczęśliwego kraju gwoli stworzenia wrażenia, że są tu niezbędni, a nawet – że są najważniejsi, podobnie jak za pierwszej komuny uważał Towarzysz Szmaciak: „my tutaj rządzim i my dzielim, bez nas by wszystko diabli wzięli” - ale przecież nawet dzieci wiedzą, że to nieprawda, że o żadnym rządzeniu nie ma tu mowy, bo naszym nieszczęśliwym krajem rządzą bezpieczniackie watahy, które Umiłowanymi Przywódcami się wysługują, wynagradzając ich w zamian okruszkami ze stołu pańskiego. Te okruszki raz są większe, raz mniejsze, w zależności od tego, z czyjego stołu spadają…”

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Chwila-moment: ale oni twierdzą, ze pracują od siódmej do trzeciej...

M.Z. pisze...

No i co z tego, że tak twierdzą? Większość urzędów państwowych, w naszej dzielnicy także, ma co najmniej jeden dzień z przedłużonymi godzinami pracy, na przykład do 18.00. Proszę zatem tak zorganizować sobie swoje działania, by nie czynić krzywdy bliźniemu, z którego się żyje. Tak, tak, to oni żyją z naszych pieniędzy, nie odwrotnie! Słowem nie ma mowy o zwalnianiu się z pracy, nie istnieje taki paragraf, który kogokolwiek do tego by zmuszał - a jeśli tak to proszę mi go podać na piśmie, będzie podstawa do formalnego zaskarżenia. Więc droga Komentatorko/Komentatorze "oni" mogą sobie nawet twierdzić, że Ziemia jest płaska, to kompletnie bez znaczenia.