niedziela, 31 maja 2009

Przedurlopowo

Remonty, terminy, zakresy prac w kolejnych mieszkaniach – to są tematy, jakie omawiamy ostatnio spotykając się przypadkowo i mniej przypadkowo, przed domem i gdzieś jeszcze. Większość moich rozmówców nie bardzo wie co z tego wszystkiego wyniknie, ten i ów w ciągu minionych lat dokonał stosownych przeróbek, powymieniał drzwi i parkiety, zainwestował w mieszkanie furę pieniędzy i teraz obawia się, że będzie musiał do interesu dopłacać kolejną kasę. Niekiedy po prostu już jej nie ma. Inni wściekają się i powiadają: tak, byli dwa lata temu, taka pocieszna komisja zaczynająca ogląd od słów „ależ pan luksusowo mieszka!”, coś tam zapisali, ale od owego czasu rusza się już nie tylko jeden kąt pokoju, ale cała w nim podłoga, a sufity pospadały wszędzie. W kilku mieszkaniach wizytująca je ekipa właścicieli ekipy remontowej miała ponoć się wyrazić, że zmianę zakresu robót należy uzgodnić z administracją. Teoretycznie słuszna postaw – niestety jak to w życiu bywa z administrację tylko niewielu ma ochotę dyskutować, a o zmianie zakresu robót to już nikt. Ma być więc tak, ze robotnicy zalepią co im szef każe, potem przyjdzie ten „radosny” z ADM-u, coś podpisze i bal za dziewięć złotych z metra kwadratowego zacznie się.

Otóż to proszę Państwa nie do końca prawda. Przypomnijcie sobie proszę swoje pierwsze godziny w tym domu: klucze do ręki, podpis na kwicie odbioru, potem przeprowadzka. Powrót do czynszu komercyjnego jest mniej więcej tym samym. Jeśli nie podpiszecie akceptacji wykonanych prac, których celem jest przywrócenie lokalowi statusu dobrego i komercyjnego – kicha z grochem, każda następna decyzja administracyjna łatwo może być zanegowana, a prawa lokatora dochodzone przed sądem. Wiem, niektórych to przeraża. Ale niestety nie będzie innego wyjścia. Na jednym z zebrań lokatorskich, jeszcze w czasach, gdy istniała jedna reprezentacja, padła propozycja najęcia adwokata pewnej grupy, sporo osób do niej się zgłaszało. Można do pomysłu wrócić, koszty nie są wówczas tak wielkie. Nadal w tym kraju jest tak, że usterek jako bytu materialnego nie da się odwołać ani groźbą, ani administracyjnym straszeniem, że tego i tego dnia i tak nastąpi podwyżka, bo „władza kazała”, więc usterek już nie ma, sufity nie spadają, a podłogi przykleiły się do betonu same.

Druga strona doskonale o tym wszystkim wie. Druga strona zrobiła w ciągu minionych lat wiele, by określoną wspólnotę najpierw skanalizować, później rozbić, zawsze marginalizować. Tak, nadal uważam, że dokonało się to za sprawą ludzi wyznaczonych do tego celu – przy bierności pozostałych. Niektórzy niezwykle kiedyś hałaśliwi dzisiaj zamilkli. Dobrowolną zamianę dwóch lokali potraktowano jako dowód na złamanie karku opornym – co jak wiecie jest nieprawdą, rozmawiam z wieloma, ale żaden ni żadna nie przyznają się do złamanego karku.

Na razie zatem: robić swoje, dbać o logikę działań i nie dać się zastraszyć, stłamsić, czy przekonać do czegoś, co jest ewidentną bzdurą. Terminy prac w Państwa lokalach jednak zostały przyjęte – bo też i wykonawca nie miał innego wyjścia. Domagajcie się porządnego wykonania tych czynności, to wasze niezbywalne prawo. Niczego nie podpisywać i niczego na piśmie nie kwitować – jeśli nie istnieje stuprocentowa pewność, że jest jak powinno być.

M.Z.

Brak komentarzy: