czwartek, 14 maja 2009

Czy...

... zapowiadane spotkanie odbyło się zgodnie z planem? Jasne że tak! Pogadaliśmy spokojnie o konkretach, wymieniliśmy się doświadczeniami płynącymi z kontaktów z przedstawicielami administracji. Nazwaliśmy wspólne problemy i przyjęliśmy pewną linię postępowania, która będzie realizowana przez poszczególne osoby - z zachowaniem integralności i samodzielności tych osób. Rozmowy zakończyły się późnym wieczorem w środę. W czwartek okazało się, że myślimy co najmniej prawidłowo - nasz postulat o konieczności dokonania bieżącej analizy stanu usterek w mieszkaniach okazał się być również uznany przez ADM-inistratorów, vide stosowne wywieszki na drzwiach klatek schodowych. Sygnalizuję w tym miejscu, że coraz bardziej NIE PODOBA nam się manipulowanie naszym czasem pracy i czasem wolnym. Jest maj, większość z nas w soboty i niedziele wyjeżdża poza miasto, ma do tego pełne konstytucyjne prawo. Zatem czemu nie czwartek późnym popołudniem czy poniedziałek od 18-tej? Dlaczego informacje przekazywane są z tak małym wyprzedzeniem? Tradycyjnie już okazuje się, że czas to pojęcie względne. Czas urzędników jest święty. Czas lokatorów zdecydowanie mniej święty. Przestrzegamy: determinacja lokatorska rośnie i manipulowanie naszymi prawami dla wygody drugiej strony rychło może skończyć się dla niej nieprzyjemnie.

I jeszcze jedno: odszukaliśmy ekspertyzę dotyczącą stanu budynku, dokument sporządzono przed kilku laty na zlecenie administratorów. Wnioski fatalne. A stan fundamentów nie poprawił się sam z siebie... To oczywiście wątek na inną okoliczność, tu sygnalizuję tylko, że jest wola zadawania takich niewygodnych pytań, jak "czy istnieje komercja na zgniłej i przeciekającej podstawie?"
M.Z.

Brak komentarzy: