niedziela, 21 czerwca 2009

Gdy prace trwają…

Zasadniczo tytuł miał brzmieć „Gdy praca wre”. No ale przecież nie mogę się ośmieszać, prawda? Więc zostaje jak wyżej…

Ostatni tydzień swojego urlopu jak wiedzą to dobrzy sąsiedzi spędziłem w domu, snując się też wokół tegoż domu i słuchając co kto powiada i na co jest zły. Obserwacja pierwsza jest zatem taka, ze źli są ci wszyscy, u których dzielne ekipy remontowe podjęły właściwe prace, niestety partoląc je ile wlezie, a zwłaszcza przeciągając. Sytuacja była jakby do przewidzenia, system przetargów powoduje, że przetargi wygrywa na ogół najtańszy kontrahent, co to ma wspólnego z pojęciem „najlepszy” wszyscy wiedzą – więc nie będę się pastwił. Niemniej okazało się, że wybitni, a pracujący tu i ówdzie specjaliści o pewnych czynnościach nie mają pojęcia, zaś ślimacze tempo za nic ma potrzeby normalnych ludzi, dla których brak łazienki, kibelka czy czego tam jeszcze, właśnie rozpapranego przez rękodzielników jest dolegliwością sporą. Na razie trafiało na ludzi najspokojniejszych w świecie, więc do rękoczynów nie doszło. Jak jednak wiadomo im głębiej w las tym więcej drzew – więc małych lub większych awanturek zupełnie wykluczyć nie można. Ba: ten i ów wręcz je przewiduje w niedalekiej przyszłości. Okazuje się bowiem, że sufit w fale nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej, nawet jeśli rzemieślnicy udają, że zamalowanie go byle jak zatrze niedobre wrażenie. Podobnie tempo napraw – jeden pasek kafelków dziennie to ciut mało, pilnowanie takich potęg pośpiechu w ramach własnego urlopu może wkurzać (a nawet bardziej!) – co przecież przewidywałem czas jakiś temu. Nie chciano wierzyć. Dzisiaj z kimś tam się spotykam w okolicach trzepaka i słyszę: skąd pan wiedział, że tak będzie? Jak to skąd? Toż nie urodziłem się wczoraj…

Dla wątpiących w dzieło odtworzenia komercyjnego luksusu, którego jakoby dostąpiliśmy na początku tego wieku, sprowadzając się do naszej wspaniałej kamienicy: gdy po remoncie sufit w paski i fale, na ścianach plamy farby udającej białą, a kafelki nie mają równych od siebie odstępów NIE PODPISUJEMY PROTOKOŁU ODBIORU!!! Nie dajemy się zastraszyć, że kto inny podpisze – bo ten „kto inny” może sobie bazgrać autografy na ścianie własnego kibla, czynszów za nas nie płaci, więc nie ma nic do gadania.

M.Z.

Brak komentarzy: