niedziela, 28 czerwca 2009

Pogaduchy

To że mam skłonność wdawania się w takie właśnie czynności – to wie każde dziecko, które mnie zna, dorośli też. Uważam, że miło i pożytecznie jest coś komuś czasem powiedzieć – a i od owego kogoś dowiedzieć się co sądzi na temat. Lub obok tematu, bo to różnie bywa z dyscypliną pogaduch. Ten i ów sądzi, że ja w ogóle żyję z gadania, zatem w ich rozumieniu konto mi samo rośnie, jak nie przymierzając chłopu żyto. Oświadczam przeto, że samo to mi to konto jedynie maleje. Reszta też się nie zgadza – ale o tym kiedy indziej, dzisiaj bowiem o pewnej zacnej damie, która jest tak zacna, że pewnie niedługo będę ja musiał udusić. A to wszystko z powodu jej różowych okularów i tak zwanego „pozytywnego myślenia”. Najkrócej sprowadza się ono do konstatacji, że w Polsce jest pięknie – a pod światłymi rządami ryżego czarodzieja już wkrótce będzie jeszcze piękniej. Przynajmniej należy w to wierzyć…

No więc ja nie wierzę – i to był przedmiot sporu, jaki niedawno w okolicach naszej przepięknej kamienicy zaistniał. Na tle rzecz jasna przecudownych samochodów naszych sąsiadów, moja rozmówczyni wskazując na nie dowodziła, że zamożność Polaków wzrosła, respekt dla władzy także, a niektóre zawody doczekały się już tak wielkiego społecznego uwielbienia, że aż strach pomyśleć… Tu się zaciekawiłem bardzo i zapytałem: a któreż to mianowicie zawody? No i padła odpowiedź: na przykład poborcy podatkowi, administratorzy, bankowcy i politycy z komisji „Przyjazne państwo”.

Ze starszych osób można się naśmiewać, można im polecać leczenie u ortopedy ( na nogi - skoro na głowę już za późno) – ale też wypada w polemice powołać się na jakieś opinie mądrzejszych, czy bardziej znanych. Tedy przywołuję takie głosy. W kategorii urzędników systemu podatkowego w rankingu Pricewaterhouse-Coopers i Banku Światowego Polska zajmuje 142 miejsce w zestawieniu opisującym przyjazność tego systemu. W Unii Europejskiej jesteśmy na przedostatniej pozycji - gorzej jest tylko w Rumunii. Na temat administratorów nie znalazłem żadnych międzynarodowych badań, widać nie jest to sprawa, którą świat chciałby się zajmować. W Polsce koń jaki jest – każdy widzi, niektórzy już czują od lat. Co się tyczy bankowców: pewnie najdosadniej opisuje ich od lat Stanisław Michalkiewicz, odsyłam zainteresowanych do archiwum jego felietonów. Tu wspomnę tylko, że zajęcia polegające na wypłukiwaniu każdej kwoty, jaką współrodacy czasami chowają do kieszeni czy pod poduszkę z tych tajnych miejsc ukrycia nie jest zajęciem zbyt chwalebnym – więc z tym szacunkiem do bankowców to jednak gruba przesada starszej pani. O ober-hersztach bankowej ekipy z początków lat 90-tych w ogóle nie ma co się wypowiadać, jakoś nie słyszałem, by takiemu na przykład Balcerowiczowi ktokolwiek rozsądny chciał stawiać pomniki. Zaś obecny minister finansów nie potrafiący policzyć nie tylko tego, co ma, ale przede wszystkim tego ile mu brakuje – to już sztuka sama w sobie.

A komisja „Przyjazne państwo”… W rankingu wolności gospodarczej przygotowanym przez Heritage Foundation i "Wall Street Journal" Polska sytuuje się na 82 pozycji (za Madagaskarem), a więc wśród państw "w zasadzie bez wolności". Więc to ma być to „przyjazne państwo”? Próby zmajstrowania na przykład prostszych procedur rejestracyjnych wobec nowych przedsiębiorców przyniosły taki bałagan, że najstarsi Indianie nie pamiętają. Manipulacje przy rozmaitych prawach, choćby budowlanym, to już w ogóle groteska, której nie da się opisać w spokojnych słowach. Gdyby dzielnym politykom z tej właśnie komisji ktoś pozwolił dalej majstrować przy prawach i zasadach – to pewnie już za miesiąc mogli byśmy doczekać się dumnego oznajmienia, że jedyna bezpieczna prędkość na drodze wynosi ZERO, dzięki czemu ewentualne pretensje w sprawie opóźnień budowy tychże dróg i autostrad z zasady mijają się z celem. W końcu stać bez ruchu można i w szczerym polu, prawda?

I jak to wszystko skwitować? Chyba tylko w ten sposób, ze młodość jest wspaniała, ale bez doświadczenia – zaś wiek dojrzały, który winien tryskać doświadczeniem i mądrością coraz częściej trzeba postrzegać jako czas głupiego uporu i absurdalnych opinii, podawanych tak, jakby innego wyjścia nie było. A przecież JEST!

M.Z.

Brak komentarzy: