sobota, 10 stycznia 2009

Wyznanie

Tak, to prawda, rzadko ostatnio zajmowałem się sprawami domu. Nie wojowałem z administracją, nie gromiłem sprzątających, na temat nie odśnieżanej ulicy też nie pisałem - nie ma już po co pisać, mają nas w nosie jak mieli wszystkie minione lata. Srające pieski? Co czyniły czynią dalej. Żadnemu właścicielowi powieka nawet nie drgnie na widok lubieżnie naprężającego się ulubieńca. Niektórzy pieski wysyłają rano na trawnik pod opieką dzieci: defekacja czterołapego pupila pod czujnym okiem dziesięciolatka (a nawet młodszych właścicielskich delegatów…) przebiega ponoć mniej konfliktowo... I gdyby nie rozczulająco naiwne pisemko (a może raczej wzór pisemka), które ukazało się na stronie konkurencji, a później apel któregoś z sąsiadów do sygnowania tej bzdurki – nie odzywał bym się wcale. A tak mam do powiedzenia co następuje: nie zajmuję się już pierdołami, faks zaś za taką właśnie pierdołę uważam. Dokument nawołujący do sprzątania po psach podpisany przez kogoś, kto w życiu się sprzątnięciem psiego gówna po swoim zwierzęciu nie zhańbił jest… żałosny, śmieszny? Cała reszta równie bez sensu. Skoro jednak ktoś chce coś napisać na swojej stronie – to oczywiście może. Propozycję podpisania się pod tym „wspólnym manifestem” zdecydowanie natomiast odrzucam. Pewnie to niektórych zdziwi – ale uważam się za poważnego faceta, a poważni takiego „czegoś” w życiu nie podpiszą.
Pamiętacie tekścik „Śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej…”? Jerzy Stuhr, Opole sprzed wielu lat. Ależ to wiecznie żywe!
M.Z.

Brak komentarzy: