Powieliłem w ostatnim felietonie zasłyszaną opinię o byłych zawodnikach polskich, grających w piłkę dla zachodnich sąsiadów. Przyznaję: to paskudna opinia. Podczas kolejnych dni zwracano mi parokrotnie uwagę, że też opinia krzywdząca. Ponoć trener reprezentacji w czasach, gdy niejaki Podolski starał się o wejście do drużyny miał mu odpowiedzieć, że jest za słaby, lepszych ma w bród itd. Jeżeli tak było - przykro mi i niniejszym wyrażam żal z powodu zamieszczonych na tej stronie epitetów. Bo oznacza to dalej, że bycie takim reprezentacyjnym trenerem nie oznacza automatycznie jakiejś szczególnej mądrości i szczególnego rozeznania w potencjach zawodników. Mam nadzieję, że sprawca tego zamieszania czuje się co najmniej durniem. Od siebie dodam jednak, iż ludzie osiągają pełnię swych możliwości fizycznych, strategicznych czy intelektualnych niekoniecznie tam, gdzie się urodzili, gdzie mali ciągnęli ich na dno, czy gdzie nie było szansy jakiegokolwiek rozwoju. Korsykanin z urodzenia, o pospolitym dość na tej wyspie imieniu Napoleon, przyniósł w końcu sławę Francji, nie Korsyce. I tak go pamiętają do dzisiaj - jako wielkiego Francuza. Co większości jego rodaków wcale nie przeszkadza twierdzić obecnie, iż kłopotliwą wysepkę mają ochotę oddać w ajencję komukolwiek, kto tylko wyrazi na to ochotę. Z czego dla mnie płynie ten wniosek, iż nawet jeden geniusz nie jest w stanie zmienić opinii na temat stada baranów...
M.Z.
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz