piątek, 28 sierpnia 2015

RZYMIANIE PRZEWIDZIELI



Drzewiej, bardzo „drzewiej”, bo aż w starożytnym Rzymie powiadano wprost: cunctando rem restituere – co się wykłada, że sytuację należy ratować zwlekaniem. Oni zwlekają – my mamy płacić nieprawnie naliczone pieniądze za czynsze. Oni czekają na wykładnię Biura Polityki Lokalowej – my mamy bulić, bo od tego jesteśmy, by poddawać się cudzej woli i nie pyskować, choć prawo za nami. Tak, tak, proszę Szanownych Administratorów, Konstytucja wymusza na was równe traktowanie najemców, przegraliście w wypadku jednej lokatorki, my mamy identycznie brzmiące umowy, przegracie także wobec nas. Tylko po co to wszystko? Po co procesy, angażowanie całej machiny prawnej – kiedy wykładnia konstytucyjna jest jasna i nie pozostawia cienia wątpliwości?



W ramach „przyjaźni polsko-polskiej” otrzymaliśmy niedawno pisma z Kolberga: proszę być o tej i o tej godzinie w domu, będzie wizyta. Rano, w godzinach naszej pracy, bo administracja nie ma zwyczaju wizytować swoich chlebodawców po południu. Ich praca ważniejsza. Dalej uzasadnienie prawne. Złe – bo to nie to prawo, nie ten paragraf. Mniejsza… O dziewiątej rano skromne puk-puk do drzwi. Panie proszą o wypełnienie druku. Z datą urodzin mojej żony albo peselem. Po co? Bo tak ma być. Oświadczam, że wypełniam ten bzdet OSTATNI RAZ. A skoro już mnie panie odwiedziły proszę jak najuprzejmiej o odpowiedź na dwa pytania: kiedy dozorca z prawdziwego zdarzenia i kiedy dbałość o miejsca parkingowe przed domem. Odpowiedź: wynajęta będzie firma sprzątająca. Proszę Pani, od wielu tygodni bałagan przekracza naszą cierpliwość, brud dokoła, a Pani pyta mnie o datę urodzenia żony. Dla odwrócenia uwagi? „No bo wie Pan, dotychczasowa szefowa firmy sprzątającej przechodzi na emeryturę…” A co to obchodzi nas, lokatorów?



Parking… Nic się nie da zrobić. Druga z pań cierpi na to samo. Gdy wraca do domu swym luksusowym jak mniemam bolidem to jeździ wokół kamienicy i jeździ, a miejsca jak nie było tak nie ma. OK., ale to nas nie dotyczy, możecie nam pomóc, czy mamy zając się przebijaniem dętek intruzom? Nie, tu się nic nie da zrobić…



I dalej już tylko w tym stylu. Tak, pogadaliśmy sobie… Jak o zupie, panie o… Wyraziły zdumienie, że niektórzy nie otwierają im drzwi. Jak tak można – nie dostosować się do wezwania… Czują się pewnie: jest przepis, są zwierzchnicy, którzy go wydali. Wspominałem o tym zjawisku w jednym z poprzednich felietonów – wystarczy stworzyć wewnętrzny przepis-bzdet, mianować  go prawem i teoretycznie wszystko gra. Teoretycznie – bo albo dozorca zacznie sprzątać, albo sięgniemy po inne środki. Powiem wprost: brutalne. Pani administratorka powiada, że na wewnętrznym podwórku straszny bałagan, lokatorzy wyrzucają pety z papierosów i inne śmieci. Słowem bydło! Pani Administratorko! To Pani nie zwalnia z obowiązku uporządkowania tego bałaganu! Za to do cholery Pani płacimy!



Za nieprawnie pobierane czynsze jesteście mi Państwo winni ponad 4 tysiące złotych. Kiedy zwrot? Odsetki rosną, złość lokatorów też, teraz tylko drobiazg i wybuchnie pożar. Już prawie wybuchł. Ratujecie własne tyłki zwlekaniem? To i my pozwlekamy z paroma rzeczami. Macie prawników? My też, podejrzewam, że lepszych.



Tylko po co ta wojna?



M.Z.

Brak komentarzy: