poniedziałek, 1 września 2014

KAMYCZEK DO OGRÓDKA



Mam nadzieję, że sąsiadka, której mieszkanie wczoraj w biały dzień ograbiono nie poczyta mi za złe, że posłużę się dzisiaj tym przypadkiem dla zilustrowania pewnej myśli, jaką wykładam tu od lat – i od lat karcony jestem za to przez urzędników z Irysowej. Nie tylko zresztą stamtąd… Chodzi o bezsens ochrony w kształcie, jaki u nas jest zarządzony. Dzielnicowi przeprowadzający coś na kształt wywiadu środowiskowego nie mogli wyjść ze zdumienia, że ochroniarze niczego o tym przypadku nie wiedzą – dalej już byli dość ostrożni w formułowaniu pytań, na które mogła paść jedna tylko odpowiedź: kosztowne bezhołowie to wynik właśnie tych „irysowych” urzędników.


Tu dodam od razu: bezczelnych, zakochanych w sobie i aroganckich do bólu. Gmatwających każdy przedstawiony im problem i tłumaczących się z dowolnego zarzutu nie mówieniem prawdy, nie użyciem logicznych i spójnych argumentów, ale stosownym pismem z Bardzo Ważną Pieczątką. Władze dzielnicy Mokotów najwyraźniej to kupują. Ostatnio na piśmie, które otrzymałem i zarchiwizowałem wystawili Irysowej certyfikat dziewictwa i pełnej niewinności. Brawo Panie i Panowie! Mam nadzieję, że tę przechodzoną dziewicę po najbliższych wyborach zabierzecie ze sobą na długą wycieczkę, żeby nie powiedzieć zesłanie.


A jak ta ochrona winna wyglądać – skoro już być musi? Podobnie jak w innych warszawskich budynkach tego typu. Jeden pracownik na zmianie 24 godzinnej (albo dwóch po 12 godzin), sieć kamer pokazujących wejścia do trzech klatek schodowych i ewentualnie dodatkowa z planem ogólnym, jego dobranie pozostawiam fachowcom. Skoro nie możemy w ramach czynszu (choć to absurd – czynsz jest ZAWYŻONY!) korzystać z pustych od lat powierzchni garażowych – to proszę zadbać o bezpieczeństwo naszych pojazdów zaparkowanych na zewnątrz. Temu służyła by czwarta kamera. Pod znakiem informacyjnym, iż to parking WYŁĄCZNIE dla lokatorów i gości tego domu, nie dla urzędników sąsiednich biur. Jak to już pisałem w komentarzu do poprzedniego tekstu: koszty instalacji elektronicznych to mniej więcej dwumiesięczna opłata tych ochroniarzy, których najęto i z których żaden nie podpisał tak podstawowego dokumentu pracy, jak zakres obowiązków. W tym miejscu dodam od razu, że dalej gryźć się z urzędasami, dla których marnotrawienie publicznych pieniędzy jest normą nie zamierzam. Macie drodzy państwo (z małej litery) porąbane pod kopułami, co gorsza swojej marnotrawczej działalności bronicie jak nie przymierzając ostatniego pół litra na balandze. Więc o czym mamy gadać?

A poszkodowanej powiem tyle, że znam to uczucie gdy widzi się własny kąt ogołocony przez jakiegoś drania. Niestety doświadczyłem tej mieszaniny wściekłości i rozpaczy na własnej skórze...

M.Z.

14 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Przypomnij mi proszę ile ta ochrona kosztuje miesięcznie? I skąd ta informacja...

M.Z. pisze...

Wszystko można znaleźć w moich poprzednich wpisach. Ale przypomnę: ochrona pochłania miesięcznie około 10.700 złotych. DZIESIĘĆ TYSIĘCY SIEDEMSET! A wiem to z ogłoszonych na stronie ZGN Mokotów wyników przetargu. Po skardze do władz Warszawy, dotyczyła ochrony właśnie, otrzymałem odpowiedź, że to nie moje pieniądze, ale mitycznego Miasta - więc mam siedzieć cicho. Z ludźmi, którzy produkują takie bzdety nie chcę więcej rozmawiać. Proszę mnie zatem nie wciągać w ponowne rozkładanie na czynniki pierwsze tej odpowiedzi, ani ponawiać informacji, które na mojej stronie już się znalazły i to nie raz. Z głuchym nie rozmawia się na temat polifonii, ze ślepym o kolorach. A dane proszę brać ze stron publicznych, na których się znajdują.

Anonimowy pisze...

Ty się znasz na tym bardziej, a w każdym razie rozróżniasz tych ochroniarzy, więc powiedz proszę: czy oni maja obowiązek wychodzenia z podziemnej jamy? W niedzielę i poniedziałek nie widziałam ANI JEDNEJ OSOBY NA ZEWNĄTRZ. Pewnie, nie jestem jak kamera pracująca w trybie ciągłym, może tak być, że któreś wylazło na powietrze świeże - ale chyba ochrona powinna być widoczna poza piwnicą, co nie?

M.Z. pisze...

Nie pytaj mnie, niczego nie rozstrzygam, napisz do ich dowództwa, może otrzymasz jakąś odpowiedź. Moja o tym wszystkim opinia w wielu już opublikowanych tekstach.

Anonimowy pisze...

Chyba do cholery mają jakiś zakres obowiązków? Jeśli poprzednie ekipy goniły młodocianych piłkarzy rozbijających ściany i samochody, uczniów palących fajki i popluwających na chodnik - to i ci coś muszą, a nie tylko mogą?

M.Z. pisze...

Do licha, przestań! Zmuszasz mnie do wałkowania jednego i tego samego bez końca. Po co? Tak trudno znaleźć w sieci numer do właścicieli RR Security? Tak trudno zapytać samych ochroniarzy? Prowadzę blog może i kontrowersyjny dla niektórych - ale do licha nie jestem ani niczyim reprezentantem, ani dozorcą. Po ostatnich sporach z miastem i dzielnicą najpewniej trudno będzie pertraktować z arogantami - ale sama/sam teraz spróbuj, może Tobie się uda...

Anonimowy pisze...

Urzednicy, Szanowny, szastaja NASZYMI pieniedzmi, nie "publicznymi".
Moimi, Twoimi, Pana, Pani i Panieki tez!
Wydaja NASZE fudnusze w najlepszy z 4 mozliwych sposobów: cudze pieniedze na samych siebie.
( siebie samych? Wasc poprawi forme jeslim sie pomylil )
Macko

M.Z. pisze...

Ależ dokładnie tak to jest! Ja tylko tłumaczę drogę przepływu tych wartości: kasa zebrana pod przymusem od nas, ode mnie, Pani, Pana, Panienki w cudowny sposób jakoby odrywa się od płatników i staje magmą, do której dostęp prawdziwym dostawcom dóbr jest surowo zakazany. Nie mamy wpływu na wysokość myta, u mnie akurat podnoszonego systematycznie, nie mamy prawa protestu wobec ewidentnego marnotrawstwa finansowego. Mamy płakać i płacić. Bo jeśli nie - to ten zbójecki system ma dla nas rozległe błonia pod coraz liczniejszymi mostami. Lub stare komuchowate powiedzenie: "Uczcij partię czynem - zdechnij przed terminem!"

Przy okazji: serdeczne pozdrowienia!
M.Z.

Anonimowy pisze...

10700 zl to, uczciwie, pensje 2 osób. No moze 3.
3 strazników moze pracowac i pilnowac 24/7 ... zamiast placic cwaniackiej firmie zatrudnijcie 3 porzadnych ludzi bezposrednio - beda zawsze ci sami, beda znali okolice, sasiadów, cwaniaków lokalnych, dopilnuja lepiej i pomoga a dorobia sobie na drobnych uslgach dla wspólnoty - a to pomaluja a to przykreca.
Nie da sie w Polsce tak?... hmm... cos sie z moim krajem stalo?
MatiRani

M.Z. pisze...

Owszem: coś się z NASZYM krajem stało. Bardzo niedobrego. Ci ludzie w obecnych uwarunkowaniach dostają na rękę około TYSIĄC złotych. Bez zabezpieczenia socjalnego. Połowa dojeżdża z odległości 60 km, za to oczywiście płacą z własnej kieszeni. Nadwyżki są zgarniane przez właścicieli firmy. Co formalnie możemy uczynić? Otóż NIC NIE MOŻEMY!! Właśnie dostałem oficjalną wykładnię na swój protest, to od "władz dzielnicy": odpieprzyć się, to nie moje pieniądze, płaci jakieś bliżej niezidentyfikowane Miasto, nie mamy nic do gadania. Pełen Matrix, prawda? Powoli, powolutku nadciąga katastrofa. Nie wiem jak dokładnie będzie wyglądać, nie znam szczegółów - ale będzie to dramatyczne. Ci wokół nie widzą co się dzieje, te żaby gotowano powoli i na wolnym ogniu, przyzwyczaiły się. Jest Mati coraz gorzej...
Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Trzeba brac sprawy we wlasne rece. Oddolnie. Panstwo ju znam nie sluzy tylko robi sie Lewiatanem nam niprzychylnym. Wobec tego musimy obejsc sie bez niego. Ba! Nawet wrecz niemu.
pozdrawiam

P.S. Przy okazji, Lona z blogu Mula pisze mi cos takiego, a propos Pana o mnie opinii:
Re: Bezpieczny wróg
Lona, 2014.09.23 o 20:12
"Napisze trzeci raz "W KOMENTARZACH na swoim blogu."
Wątpię jednak aby duże litery coś tu pomogły, więc może streszczę to co tam było na Pana temat, oddając istotę rzeczy i styl:
"won tępy trolu z mojego bloga"
tak to mniej więcej leciało."
( http://polacy.eu.org/#/5143/bezpieczny-wrog/%23c42186 )
Wydawalo mi sie, ze raczej sie zgadzamy... wiec sprawdzam ;-)
MatiR

M.Z. pisze...

No cóż, jak wiesz i widzisz nie uczestniczę bezpośrednio w dyskusjach na tamtym śmiesznym portalu. Rzeczy najbardziej denerwujące omawiam w razie potrzeby u siebie, też raczej rzadko, mówienie o głupocie samo staje się w pewnej chwili głupotą. Nie przypuszczałem, że kilka lat temu, w chwili zaproszenia mnie do udziału w pisaniu na Polakach (tak, tak - zaproszono mnie, a nie wkręciłem się sam!) wszystko obróci się tak, jak się obróciło. Ten typ, właściciel strony, od początku zachowywał się dziwnie, niestety typowałem wówczas innego oponenta czy wroga, ten zaś okazał się na tyle inteligentny, że nie z mojego powodu zmienił miejsce działania - i że się tak wyrażę "zszedł z linii strzału". Do dzisiaj nikt nie jest mi w stanie wytłumaczyć z jakiej przyczyny tytułowi Polacy stali się bardziej talmudyczni od żydów, zapewne o to chodziło od początku. Większość autorów startowych poddała się, też z różnych powodów, pierwszy to ten, że piszą raczej słabo, myśli gmatwają, a dziecięca naiwność to nie jest moim zdaniem coś, z czym należy się obnosić jak ze sztandarem. Dzisiaj jest więc tak, że sekciarsko-erystyczne ukonstytuowanie właściciela truje wokół jak diabli. I być może powie ktoś, że sparaliżowanie maksimum 8-10 osób to nie taki wielki triumf - ale przecież też coś, też za to jakieś srebrniki wyrwać się uda. A propos: muł nigdy i nikomu nie odpowiedział wprost, figury taneczne, które wyczynia wcale nie na parkiecie są doprawdy zadziwiające, śmieszne, obrażają ludzi, ale ludzie tego nie chcą widzieć. Postawiłem swojego czasu tezę, że ten gość przeszedł najpewniej szkolenie wymiany osobowości, takimi sztuczkami oficjalnie posługiwał się ongiś Kotański lecząc narkomanów. Tacy ludzie są potem najwierniejszymi janczarami jakiejś utopii.

Dobra, zostawmy pacana, dzisiaj jakoś nie potrafi mnie zainteresować ani sobą, ani jednym swoim zdaniem. Jest jak żywy trup, rodzaj europejskiego zombie. W materii moich lokalnych działań oczywiście liczę już tylko na siebie. Działam trochę jak przysłowiowy Don Kichot, reszta żywych trupów uważa, że jeśli strusim sposobem włożą łeb w piach to przynajmniej nikt ich nie zauważy. Pańszczyźniane mentalności: gdy pojawi się ktoś nie z kałachem, ale notatnikiem i ołówkiem należy spieprzać gdzie pieprz rośnie. Bo nie daj Boże Jaśnie Pan zapisze w kajeciku - i przerąbane do końca życia.

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Jednostka zerem, jednostka bzdura... pisal majaczacy kolega Szymborskiej.
Kupa razniej i kupy nikt nie rusza.


Spadla czytelnosc u Mula nawet i 10 razy. Martwy trup.
serdecznie
Macko

M.Z. pisze...

Widzisz, tam był taki moment, że dobrze się czułem w bezpośredniej obecności niektórych z tych ludzi. Dobrze nam się gadało, mieliśmy jakieś plany dalszego coraz lepszego działania i pisania. Uwiędło. I niestety prawda jest taka, że nie da się wszystkiego zwalić na Muła. Gdzieś pojawił się najpierw pierwszy objaw zatrutej atmosfery, potem przestano słuchać, że jasność wywodu nie świadczy o żadnym tam manieryzmie, czy akademickości, bardziej o szacunku dla czytelnika - a później zatruty opar podniósł się spod desek podłogi że się tak wyrażę "już w swej pełnej krasie". Dodam w tym miejscu, że poznałem co najmniej trzech amatorów stworzenia z dawnego zespołu karnej grupy, oczywiście widzieli się wyłącznie w roli przywódców, może nawet doktrynerów. WAŻNE: ani jednym nie byłem ja sam! I tak się wszystko rozpadło... Destrukcja ma to do siebie, że może być realizowana na oślep, jak cepem, w końcu ważna jest finalna ruina, a nie finezja kroków tworzenia.
Serdeczności!