Konstrukcja tej strony jest taka, że pod
konkretnym tekstem można wpisać dowolny komentarz – po zaakceptowaniu go przez
właściciela bloga. Niestety wyświetlenie strony głównej nie pokazuje wszystkich
komentarzy od razu, bezpośrednio. Zakłada to więc sytuację, w której do rzeczy
ważnych – a w komentarzach mogą się takie znaleźć i znajdują! – dochodzi się z pewnym
trudem. Czytelnikom nie mającym zbyt wiele czasu może to sprawić kłopot,
spotykam się z sytuacjami, w których na prywatnego maila nadchodzą pytania, na
które w komentarzach już odpowiedziałem. Dzisiaj zatem rzecz ważna dla moich sąsiadów,
a pewnie też dla niektórych administratorów, wiem, że czytają stronę pilnie. Chodzi
o felieton zatytułowany „Deszczowy dzień – jak co dzień?”. Przywołuję dwa wybrane
komentarze, układają się po prostu w pewien określony ciąg. A ostatni zamyka sprawę
i jest krótką wykładnią tego, co mnie irytuje – i dlaczego.
Anonimowy pisze...
Gdzieś z podtekstów tego wszystkiego, co tu
napisaleś wynika, że najbardziej dokucza Ci arogancja przedstawicieli urzędów,
które obsługują wasz dom. Czy mylę się?
21
maja, godziny popołudniowe. O dzisiejszym dniu tyle mogę powiedzieć, że wraz z
naszym opisywanym wyżej inspektorem budowlanym pojawiła się grupka młodych
ludzi. Nikt nikomu nie tłumaczy kto, po co, w jakiej sprawie. Lokatorom nie
trzeba się tłumaczyć. Po ponad godzinie wizytacji wewnątrz domu (nikt nie wie
gdzie) otrzymuję od pana inspektora pytanie czy dzisiaj, kiedy stoi na chodniku
będę go fotografował. Odpowiadam, że nie będę, znudziło mi się. A bo ostatnio
to on musiał tłumaczyć się burmistrzowi... Ale pokazał, o, tę legitymację,
która uprawnia go do zatrzymywania się gdzie i kiedy chce - i po sprawie.
Błyska kawałek jakiegoś plastiku.
Panie szanowny! Może i ma pan jakiś Dokument, Który Upoważnia Do Wszystkiego.
Osobiście szczerze w to wątpię, takie kwity po prostu nie istnieją. Ponieważ
jednak zawsze, gdy spotykamy się przypadkowo w okolicach mojego domu idziesz
pan "na zwarcie", usiłujesz mnie pan zagonić do kąta i po prostu
obśmiać - sprzeciwiam się pańskiej radosnej arogancji i oświadczam, że fotek
będziesz miał pan więcej. O ile rzecz jasna naruszysz pan zasady współżycia z
ludźmi, nadal będziesz się pan zachowywał wobec nich jak nadzorca galery itd.
Pan pilnujesz nas. Ja dopilnuję w możliwym zakresie pana. I od razu pytanie:
kiedy naprawisz pan zamek w drzwiach wejściowych mojej klatki schodowej?
Szwankuje już JEDENASTY ROK!!!!!!!!!!!!!!!!! A pisemnych dowodów, że usterka
była zgłaszana PO WIELOKROĆ także przez ochroniarzy poszukaj pan w innych moich
felietonach...
21
maja 2014 17:16
PS. Ponieważ część moich rozmówców czy respondentów nie rozumie o czym mówię względem niedomykających się drzwi wejściowych do klatki schodowej numer jeden - obok fotka pokazująca w czym rzecz. Otóż bez naprawy blokady dolnej i górnej (na fotce tylko dolna) mniejszego skrzydła drzwi całość może wykonywać określony ruch, w sam raz taki, że elektryczny zamek wpuszcza do środka każdego, kto użyje niewielkiej siły. I to z tym właśnie, a nie z elektryką fachowcy administracyjni jak do tej pory nie potrafią się uporać. Słyszałem już tak bałamutne tłumaczenie, że to konstrukcja włoska lub hiszpańska, więc części zamiennych należy poszukiwać na parodniowej delegacji do Włoch czy Hiszpanii. Oświadczam: tu jest potrzebny dobry ślusarz z Włoch pod Warszawą, nie z Rzymu. Po godzinie wszystko będzie jak nowe. Trzeba tylko do jasnej cholery chcieć - a nie opowiadać pierdoły jak ciężki jest los szarpanego przez niedobrych lokatorów administratora!
M.Z.