czwartek, 1 sierpnia 2013

Powstanie - ciag dalszy rozważań

 Dostałem dzisiaj rano maila, jego treść odtwarzam niżej, z pretensją, że jego treść nie może być zamieszczona w postaci komentarza pod tekstem powstaniowym - ponieważ z powodu objętości w konwencji komentarzowej po prostu się nie mieści. Nie szkodzi - godna jest osobnego materiału.

Autentyczne zdjęcie z Woli, z pierwszych dni Powstania. To budynek przy Żelaznej 75A. Za Wikipedią, ale treść tego passusu oparta jest na poważniejszych dokumentach: "...Podczas narady, która odbyła się wieczorem 1 sierpnia 1944 lub następnego dnia rano, Hitler wydał Himmlerowi oraz szefowi sztabu generalnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH), generałowi Heinzowi Guderianowi, ustny rozkaz zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich jej mieszkańców. Zgodnie z relacją SS-Obergruppenführera Ericha von dem Bach-Zelewskiego, którego mianowano dowódcą sił wyznaczonych do stłumienia powstania, rozkaz brzmiał następująco: „każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy”[
======================================================

http://ktosmusiorac.salon24.pl/524304,gdyby-nie-powstanie-nikt-by-w-warszawie-nie-zginal

Mistrz pługa w Salonie24 ujmuje to tak:

Gdyby nie powstanie nikt by w Warszawie nie zginął.

 Mocne? Mocne. Grunt to postawić jakąś tezę. Im bardziej kontrowersyjną tym lepiej.

Takie odnoszę wrażenie po przeczytaniu kilku autorów z Salonu24. Czytałem sobie spokojnie i najbardziej kuriozalne wypowiedzi mnie nie ruszały bo wiem, że ludzie mają różne poglądy, a część ma pewnie zwyczajnie płacone za wyrażanie poglądów egzotycznych.

Gdy jednak dotarłem do poniższych pytań postawionych przez autora najważniejszej notki dnia (bo na samym szczycie strony) nie wytrzymałem. Oto te zdumiewające pytania:

"Naprawdę, 200 tys. mieszkańców by zginęło, gdyby Niemcy się bronili w Warszawie? Prosze podać przykład takiej bitwy. Ilu zginęło w Budapeszcie, ilu we Wrocławiu?"

Miał to być argument na to ilu ludzi zginęło w wyniku bezmyślności decyzji o wybuchu powstania. Jak rozumiem teza brzmi, jeśli nie byłoby powstania ludzie ci by nie zginęli.

Po pierwsze obrona jakiejś tezy przez pytania świadczące o niewiedzy jest metodą zadziwiającą. Czy nie należałoby najpierw sprawdzić faktów a potem budować tezę?

Być może to moje zboczenie zawodowe ale jako były analityk nie powołuję się na swoją niewiedzę. Jeśli mam jakiś pomysł to sprawdzam fakty a nie zadaję zadania domowe moim adwersarzom. Pan Rybitzky najwyraźniej zachęcony pozycją na górze strony uznał, że stał się nieomylny i może rzucać teoryjkami których nie trzeba udowadniać ani argumentować na prawo i lewo.

Skoro się Panu Rybitzkiemu nie chciało to zapewne ucieszy go fakt, że mam trochę czasu i mogę to dla niego sprawdzić.

Mówisz, masz:

"Hanke finally lifted a ban on the evacuation of women and children when it was almost too late. During his poorly organised evacuation in January 1945, 18,000 people froze to death in icy snowstorms and −20 °C (−4 °F) weather. By the end of the Siege of Breslau, half the city had been destroyed. An estimated 40,000 civilians lay dead in the ruins of homes and factories"

tako rzecze wikipedia

A więc masz we Wrocławiu 40 000 cywilnych trupów po ewakuacji cywilów kilka miesięcy wcześniej, a wraz z nieudaną ewakuacją około 60 000. I to swojaków. Z polaczkami by się Niemcy nie patyczkowali.

Jeśli jednak zajrzymy na wiki polskojęzyczną to mamy tam taki kwiatek:

“19 stycznia 1945 na rozkaz gauleitera Śląska Karla Hankego dokonano przymusowej pieszej ewakuacji większości pozostającej jeszcze w mieście ludności cywilnej. Jak się ocenia, podczas ewakuacji z zimna i przemęczenia zginęło aż 90 tys. osób”

W tej wersji mamy więc 130 000 ofiar cywilnych.

Porównywania z Budapesztem to naprawdę mógłby sobie Pan darować. Jakie znaczenie strategiczne miała utrata Budapesztu w połowie lutego 1945? Ale nawet tam zginęło wg. wiki ponad 38 000 cywili („More than 38,000 civilians lost their lives during the conflict”).

Pamiętajmy jednak, że Budapeszt nie był stolicą aliantów. A my byliśmy podobno czwartą siłą militarną po stronie sił światła. Gdyby więc Rosjanie wyzwolili Washington albo Londyn to mielibyśmy co porównywać. I to też pod warunkiem, że stolice te znajdowałyby się pomiędzy ZSRR i Berlinem, a ich zdobycie było konieczne do wzięcia Berlina.

Tak więc zarówno w przypadku Budapesztu jak i Wrocławia zginęło po 40 000 cywilów mimo iż byli to cywile zaprzyjaźnieni z obrońcami. Myślę, że w ewentualny gdybaniu można śmiało założyć, że straty w przypadku ludności wrogiej czyli polskiej w Warszawie byłyby większe.

Jakie?

To oczywiście można estymować. Najprościej odwołać się do przykładów. Wiemy więc że wartość 40 000 jest wartością minimalną.

Porównajmy jednak ewentualną obronę Warszawy przez Niemców do obrony Leningradu. Leningrad bronił się przez prawie 29 miesięcy i zginęło w tej obronie „około 1,5 miliona ofiar po stronie radzieckich mieszkańców miasta”. Miesięcznie ginęło więc ponad 50 000 ludzi mimo iż była to ludność zaprzyjaźniona czyli swoja.

Jak długo mogłaby się bronić Warszawa? Powstanie trwało 2 miesiące, obrona Budapesztu miesiąc (samo oblężeni czyli odcięcie od zaopatrzenia 1,5 miesiąca). Wychodzi więc, że w ewentualnej obronie Warszawy która powinna trwać przynajmniej 2 miesiące, zginęłoby minimum 80-100 000 polskich cywili i to tylko tylu pod warunkiem, że Niemcy byliby do nich pozytywnie nastawieni i dzielili się z ‘bronioną’ przez siebie ludnością zaopatrzeniem.Dwa miesiące obrony to termin bardzo realny skoro Niemcy mogli bronić Wrocławia przez 4miesiące. Obrona Warszawy byłaby nie mniejszym priorytetem niż obrona Wrocławia.

Omijanie bronionej przez Niemców Warszawy jest mało prawdopodobne. Niby jak by mogli ją ominąć. Transportowaliby zaopatrzenie na Berlin dookoła przez Słowację, bo chyba nie przez Królewiec skoro Niemcy trzymali się tam do końca wojny? Proponuję zobaczyć atlas, choćby w wersji dla szkoły podstawowej.

Przy okazji jak już jesteśmy przy Królewcu to wikipedia rzecze:

"9 kwietnia 1945, po wielotygodniowym oblężeniu, miasto zostało zdobyte przez Armię Czerwoną. Oblężenie doprowadziło do zrujnowania substancji miasta i śmierci ponad 100 tys. cywilów."

Tak więc pomysł, że Rosjanie by szli na Berlin transportując paliwo i amunicję przez Białystok pomiędzy silnie obsadzonymi przez Niemców Królewcem i Warszawą jest nawet przy gdybaniu mało rozsądny.

 Myślę, że w przeciwieństwie do dyskutantów wyjmujących pseudoargumenty z rękawa udowodniłem czarno na białym, że Warszawa nie zrujnowana, byłaby przez Niemców broniona. I to broniona zaciekle bo Hitler generalnie nie miał żadnych problemów z rozkazami obrony do ostatniego żołnierza. Ot po prostu wstawał, zjadał na śniadanie rogalik, czy co tam jedzą na śniadanie wegetarianie i pierwszemu adiutantowi który mu przynosił złą wiadomość o jakiejś armi odciętej przez bolszewików wydawał rozkaz obrony do końca. Niemcy zaś te rozkazy wykonywali dość sumiennie.

Oczywiście ja wiem, że tu zaraz wyskoczy jakiś mędrek który zacznie mi dowodzić że Budapeszt czy Wrocław broniły się w zimie.

Takiemu ewentualnemu wesołemu chłopcu pragnę przypomnieć, że jak zapewniają Rosjanie w lecie 1944 roku nie byli w stanie przedsięwziąć ofensywy. Mogli to zrobić dopiero w zimie. My oczywiście Rosjanom, naszym wyzwolicielom dobrodziejom  wierzymy, więc jest jasne kiedy zaczęłaby się wielka bitwa o Warszawę bronioną przez Niemców.

Medal za wyzwolenie Warszawy nadano ponad 700 000 ludzi. Tak więc była to spora armia. Wyzwoliła ona kupę gruzów zwaną Warszawą w dniach 14-17 stycznia 1945. Czyli dwa dni przed ewakuacją cywili we Wrocławiu która, przypominam zakończyła się 90 000 zamarzniętych cywili + 40 000 cywili którzy zginęli potem.

=130 000 CYWILI.

Cywili którzy byli po stronie obrońców.

Gdyby więc doszło do obrony Warszawy to zginęłoby w niej 80-100 000 cywili + dodatkowo 90 000 cywili niezdatnych do partycypacji w obronie, których by Niemcy rozpuścili tak jak we Wrocławiu.

Razem 170-200 000 cywili. I jeszcze mielibyśmy opinię kolaborantów którzy wspomagając Niemców przedłużali wojne broniąc Warszawy.

Warto o tym pamiętać.

Oczywiście jest jeszcze argument, że walk by nie było.

Co na ten temat pisze Wikipedia?

„nie można z góry zakładać, że Warszawa zostałaby zniszczona podczas zażartych walk Wehrmachtu z Armią Czerwoną (takiego losu uniknął m.in. Kraków). Co więcej, powstanie tylko zwiększyło skalę ofiar i zniszczeń, gdyż dało Niemcom doskonały pretekst, aby zrównać z ziemią znienawidzone przez nazistowskich przywódców miasto”

Porównanie z Krakowem jest chybione. Kraków co najwyżej był potrzebny Armii Czerwonej do dotarcia do  Zakopanego. Obrona Krakowa miałaby słabe przełożenie na powstrzymanie marszu na Berlin. Tak więc z tego punktu widzenia nie była dla Niemców priorytetem.

Jednak co kompletnie kuriozalne, autor z wikipedii uważa, że przewrotni naziści potrzebowali pretekstu żeby zniszczyć znienawidzone przez siebie miasto. Bez pretekstu by tego zrobić nie mogli.

Hitler by wstał, zjadł rogalik i zapytał o Warszawę.

-Straciliśmy Warszawę. –powiedziałby wystraszony kurier.

-A wysadziliśmy chociaż pałac królewski? – zapytałby zaniepokojony Hitler.

-Nie bo Polacy grzecznie współpracowali i nie dali nam pretekstu.

-A przecież mówiłem wam że ja Warszawy nienawidzę! –zdenerwowałby się Hitler, po czym by posmutniał i przyznał – Ale bez pretekstu to faktycznie nie było jak.
====================================
Moim wiec zdaniem grupa osób, które myślą podobnie jak Ty jest znaczna - a za sprawą jasności wywodu i podanych argumentów też ZNACZĄCA. Ciepło pozdrawiam!

Przywołał: M.Z.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A co Ty na to, co napisał w Polakach , o, tutaj: http://polacy.eu.org/#/4031/polskie-dylematy-1-sierpnia-roku-pamietnego/ M.S. Szmidt?

M.Z. pisze...

Najkrócej: NIC. Ten tekst nie wart sporu. Ten Paryż nie wart mszy...

Anonimowy pisze...

Byłeś dzisiaj w kościele św. Jacka? Bo zdaje się widziałam Cię tam...

M.Z. pisze...

Owszem, byłem. W lewej nawie zamordowano brata mojego ojca, Władysława Zarębskiego. Leżał tam w szpitalu powstańczym ciężko ranny po ataku na Pasaż Simonsa, Niemcy wysadzili szpital i dobili wszystkich, którzy wybuchy przeżyli. Do dzisiaj nie było pełnej ekshumacji zwłok pomordowanych Powstańców i cywili, leżących w lewej nawie. A właściwie - pod nią. Przez wiele lat zakonnicy tam urzędujący nie pozwalali na składanie kwiatów, to nie ma linku, ale sam wielokrotnie byłem świadkiem sporów, a nawet przepychanek z tymi durniami, właściwie co rocznica to ta sama "zabawa". Nie wiem jak jest dzisiaj, wpadłem pierwszy raz od ładnych paru lat, oczywiście kwiatka ani jednego, najwidoczniej nadal ordnung muss sein...

Anonimowy pisze...

Dzisiaj Paweł Tonderski, ścinałeś się z nim w roku ubiegłym, też dołożył swoje w komentarzu do tekstu Schmidta w Polakach. I co Ty na to?

M.Z. pisze...

Zaczynasz tak, jakbym na dźwięk imienia Pawła dostawał gorączki od razu i bez zbędnej dyskusji. Tak nie jest! Paweł przez minione miesiące prezentował swoje racje, nie ze wszystkimi się zgadzam - ale to jest w ramach rozmowy, może nawet sporu, a nie reagowaniu jak pies Pawłowa automatyczną agresją. Koncepcja wybuchu Powstania w kilku, może nawet wielu miejscach jednocześnie jest w jakiś sposób kusząca. A jednak rozmowa, jaka może się wokół tego problemu zacząć należy bardziej do sfery dywagacji science fiction, niż jakiejkolwiek innej. Nadal wiele osób nie chce przyjąć do wiadomości, że losy Warszawy były już przez Niemców przesądzone, że istniały plany i narzędzia jak unicestwić Paryż Północy, tak przed wojną Warszawę zwano. Logiczny błąd popełniany przez te osoby polega na tym, że zakładają one, iż jeśli plan nie został zrealizowany - to planu nie było. Niestety dokumenty i zeznania świadków mówią co innego. Więc jest dzisiaj tak, że ja opieram swoje opinie na temat Powstania na jednych dokumentach i opowieściach, inni - na innych. Jeśli do tego dodamy prowokacje przed-powstaniowe, sowiecką propagandę radiową - to dochodzimy do opowieści mojego Ojca i jego kolegów i koleżanek, które zapewne nie mają waloru dokumentu historycznego, na pewno jednak oddają stan ducha ludzi, którzy już następnego dnia poszli ginąć na Woli, Starym Mieście, Powiślu i Śródmieściu. Do sporów dnia obecnego dodajmy też "ogrom" pracy włożonej w pustą "demistyfikację" uprawiana przez korwinistów i tego naczelnego ich durnia w muszce. Jaka by nie była rozmowa o Powstaniu i gdzie by się nie toczyła - to bydło musi wtrącić swoje trzy grosze. Deprecjonując, krzywiąc, mącąc i stosując wszelkie żydowsko-erystyczne sztuczki, za które powinni dostać takie lanie, by im skóra od dupy odeszła raz na zawsze. A może wystarczy tylko wejść na ich hipoteki, dokładnie zbadać źródła utrzymania i legalność posiadanych majątków, by zamknąć hołocie gęby raz na zawsze? Pisał swojego czasu o tym bloger Tad9, odwoływałem się do jego tekstów, miedzy innymi tutaj: http://mcastillon.blogspot.com/2013/01/prawdziwe-zote-zniwa.html
i tutaj:
http://mcastillon.blogspot.com/2013/01/poczet-zniwiarzy-polskich.html

Więc na koniec tyle, że nie podpuszczaj mnie na Pawła, daremne żale, próżny trud...