piątek, 23 sierpnia 2013

REFERENDUM ZA PROGIEM!



Mam na myśli oczywiście to związane z usunięciem Bufetowej. 13 października ludzie mają wyrazić swoje zdanie o jej rządach. Trwa więc nieudolny atak PR-owski: ruszyła pierwsza linia metra  na całej długości, coś tak ktoś tam pobrzdękuje o obniżkach cen biletów dla warszawiaków. Nawet jeśli się uda to prócz biletu trzeba będzie się kanarowi legitymować dowodem osobistym. Śmiać się z tej głupoty czy płakać? Wolny wybór. Ja swoje zdanie mam. Prezentuję je tu od lat.

W istocie bowiem ostatnie warszawskie rządy to nic innego, jak postępująca degrengolada tego miasta. Kiedyś chrzczone było dumnym. Dzisiaj jest bardziej upadłym. I już nawet nie chodzi mi o zalany tunel wzdłuż Wisły, w końcu przecież ruszył w nim ruch samochodowy – czy nieudolność techniczną podczas budowy drugiej nitki metra. Równolegle dokonał się upadek wielu dzielnic, w tym mojego rodzimego obecnie Mokotowa, czy Pragi, na której się urodziłem i wiele lat mieszkałem. Na tej ostatniej mówiło się swojego czasu o dziwnej pladze niewyjaśnionych pożarów (z tego co wiem sprawców do dzisiaj nie złapano, przecież policaje mają się zajmować kibicami, a nie podpalaczami!), czy o determinacji, z jaka „waadza” chce ponownie postawić obok Dworca Wileńskiego pomnik najeźdźców, ironicznie zwanych Śpiącymi. Pozostałości po sowiecko-ubeckich kazamatach istniejące do dzisiaj w okolicy monumentu poświęconego armii oprawców jakoś nikogo w Ratuszu nie skłaniają do refleksji. Pomnik ma być i szlus! A że komuś tam złamie się przy okazji kręgosłup moralny – to już współczesnych władców nie interesuje. Można żyć i bez dwóch nóg – to bez poczucia własnej wartości się nie da? Widać obywatel upokorzony jest „mniej awanturujący się”, jak za komuny ten wchodzący do knajpy w krawacie…

Skoro już o kręgosłupach mowa: taką konstrukcją dla Mokotowa była przez wiele lat ulica Puławska. Dzisiaj praktycznie martwa, oczywiście jeśli nie liczyć wszechobecnych banków, reszta najemców sklepów i sklepików po prostu uciekła, powodem horrendalnie wysokie czynsze. Domaniewską obrastają biurowce, ulice co prawda przerobiono wylewając nowy asfalt i instalując ścieżki rowerowe – ale jakoś nikt nie pomyślał o rzece pojazdów, która każdego dnia do owych biur zdąża i gdzieś musi zaparkować. Mieszkańcy mojego domu, ja może mniej, bo widziałem to wcześniej, wreszcie czarno na białym zobaczyli w jaką wpadli pułapkę wierząc przez dwunastu laty, że
wkrótce ich lokale będą przeznaczone do wykupu, w końcu po to oddawali najpierw inne mieszkania, dzisiaj dawno już wykupione. I nie z żebraczą zniżką maksimum 50 procent – ale z rabatem 90-cio procentowym. Dzisiaj nasze czynsze są na takiej wysokości, że nawet nie ma co marzyc o wymianie lokali, głupich nie sieją, a Rada Dzielnicy i szczeble ogólno-warszawskie butnie powiadają, że nie będą ani sprzedawać, ani czynszów obniżać BO NIE I JUŻ! Oczywiście jak u Forda w materii koloru samochodu, który mógł być dowolny, ale tylko czarny – możemy się przecież wyprowadzić. Chwała wam za to, Władcy Prześwietni! Rozumiem, że to rada sprzedawana w pakiecie wraz ze zgodą na zaprzestanie oddychania. Hurrraa, mamy wybór!

Na Woli w miejscu pochówku tysięcy ofiar Powstania Warszawskiego, tych z zimną krwią zamordowanych przez Niemców, a nie żadnych tam nazistów – parking dilera samochodowego. On się rozwijać musi – bo inaczej się udusi… Stare Miasto wali się ze starości i braku konserwacji. Ilość modeli słupków stawianych wzdłuż ulic w centrum i poza nim dawno wpisana do księgi Guinnesa – ale znajomi królika zarobili, prawda?

I można by tak długo wymieniać… Po co? Stan ducha warszawiaków nawet jeszcze nie zbadany uczestnictwem w referendum czy jego wynikami jest taki, że… no cóż, bufet w Wąchocku czeka. A może lepiej zacytować ten utwór poety:
„…otchłań nie ma nogi
nie ma też ogona,
leży obok drogi na wznak odwrócona
nie je, nie pije
i nie daje mleka.
Co robi otchłań?
Otchłań czeka…”

M.Z.

Brak komentarzy: