Zwykle co roku o tej porze pisuję słów kilka o Powstaniu Warszawskim, o obchodzonej rocznicy jego wybuchu. I zwykle co roku muszę reagować później na „demistyfikacyjne” próby zdyskredytowania tego czynu zbrojnego – przez różnych durniów, ścierwa ludzkie i najczęściej korwinistów. Zlatują się do każdej powstaniowej notki jak hieny do padłej zwierzyny, kręcą, bzdurzą, opowiadają wszystkie możliwe do zaistnienia banialuki – bo to ich rzekome racje, ich prawo do „krzewienia wolnego słowa”, ich pogląd. Nie chcą słyszeć o planie Pabsta, o rozkazach Hitlera, o budowanym największym w Polsce obozie koncentracyjnym z gazowymi komorami wielokrotnie większymi od tych z Oświęcimia, o zamiarach zagonienia warszawiaków do budowy umocnień przed nacierającymi Sowietami. Udają, że śmierć ludności cywilnej i kwiatu inteligencji polskiej to wynik jakichś zbrodniczych, ale polskich planów, że Wehrmacht nie niepokojony przez AK miast strzelać do polskich dzieci przechadzał by się po Krakowskim Przedmieściu i rozdawał tym dzieciom cukierki…
Te wysiłki znalazły w ostatnim czasie swój wyraz w wydawanych opracowaniach (celowo nie chce powiedzieć „książkach”), gdzie autorzy powołując się na swój rzekomo naukowy warsztat opowiadają rzeczy, od których najspokojniejszym jeży się futro na grzbiecie. Można polemizować – ale po co? To pułapka zastawiona na tych, którzy dadzą się uwieść zawodowym destruktorom, to ślepa dróżka, na końcu której nie ma niczego. W tym roku ograniczę się zatem do przywołania dwóch komentarzy, jakie ukazały się w Salonie24 (tak, tak, to nie bzdura!). Pierwszy odnosi się do tekstu Piotra Zychowicza. Przeczytajcie proszę uważnie. Dawno nie spotkałem tak celnych uwag.
* * * * * * * * * * * * * *
@Autor, pan Zychowicz popełnia jeden, a właściwie dwa błędy. Pierwszy - przyjęcie założenia, że wszystkie alternatywne scenariusze po 1 sierpnia 1944 r. poza wywołaniem Powstania - BYŁYBY obowiązkowo scenariuszami LEPSZYMI dla lokalnej społeczności i dla całej Polski. Że wykluczyłyby tragedię śmierci setek tysięcy cywili, eliminację resztek elit i zachowanie substancji materialnej. Tymczasem pan Zychowicz nie jest w stanie nam ZAGWARANTOWAĆ, że krótkofalowo (dla Polski w latach 1944-1956) czy długofalowo (1944-dziś-dalej) ogólny bilans wydarzeń z punktu widzenia INTERESÓW samych uczestników wydarzeń jak i Narodu Polskiego - byłby dodatni. Jeśli Powstanie nie wybuchłoby, to ci sami stalinowscy kaci, ci sami sędziowie - mieliby tylko więcej roboty (Stalin jednakowoż miał w tym zakresie nieograniczone zasoby) ale co najważniejsze- ich oskarżenia o "kolaborację z faszystami" , o "stanie z bronią u nogi" nie byłby pogardliwie odrzucane a i społeczeństwo nie wytworzyłoby sobie w umysłach stanu DUMY, NIENAWIŚCI I POGARDY - niezbędnych, aby przechować wartości , cele, metody. Co przedstawiliby w procesach kiblowych żołnierze "niewalczącego podziemia" jako argumenty na niewinność??? I my jako Naród zostalibyśmy na wieki z piętnem "tchórzy", "kolaborantów"- dzięki czemu Stalin miałby wszelkie preteksty do wywożenia z Warszawy i wielkich miast CAŁYCH organizacji na Syberię, tak jak Litwinów, Ukraińców czy Węgrów. Co do "uratowania substancji" to dopiero komuna zniszczyła ulicę Marszałkowską i wiele innych w ramach "planu odbudowy". Powstanie jako ARGUMENT o waleczności Polaków i ich walce z bronią w ręku przeciwko Niemcom jest potrzebne Polakom jako ochrona przed zapędami i Niemców i Rosjan. To dlatego pewne środowiska tak niepokoją się "kibolami". Polacy pokazali, ze za atakowanie ich wprost- płaci się wysoką cenę. Może i Polska jest bliska rozbiorom, ale potencjalni "rozbieracze" muszą wziąć pod uwagę, że są w stanie rozpalić w środku Europy normalną wojnę -posuwając się za daleko. W 1989 r. granice Rosji cofnęły się do tych z XVI w. Niemcy wycofali się po wojnie do stanu z "wczesnych Piastów". Używają innych metod dla realizacji celów z 1939 r. Natomiast czynią to drogami "pokojowymi", np. tworząc z polskich elit naukowych i gospodarczych - tanie kurtyzany. I to też ciekawy przykład na to, że tzw. zdrowy rozsądek połączony z małością , chciwością i nieuczciwością - może państwo średniej wielkości doprowadzić do całkowitego upadku. Jak Polska po 1989 r. Nie zginęliśmy na żadnej wojnie, a straciliśmy już 5 milionów TYCH NAJLEPSZYCH.I będziemy tracić dalej.
PINK PANTHER
=========================================================
Nie roszczę sobie pretensji do bycia Rabbim i nie mam zamiaru, jak tylu innych "wiedzących lepiej", jak np. Szanowny Autor czy Radoslaff Sikorsk'y do "nauczania". A może raczej wręcz do dzielenia się wiedzą tajemną w rodzaju: co "należało" zrobić.
Niemniej, sprowokowany, jeszcze i tym wpisem, pokuszę się o przedstawienie mojego stanowiska na tytułowy temat.
Na początek kilka uwag. W lutym 44 r. zakończyła się tzw. Konferencja Jałtańska. Ostatecznie sprzedano nas Sowietom. Dowództwo Polskiego Państwa Podziemnego wiedziało oczywiście o Katyniu, o fiasku Akcji Burza - nie będę wspominał, już Pan to zrobił, dość szczegółowo.
Pytanie, co miało robić dowództwo AK?
Samo wymaszerować do Magadanu, z pieśnią na ustach, by z wehrmachtowcami von Paulusa kopać węgiel? Popełnić masowe samobójstwo? Wycofać się z Wehrmachtem, SS i Gestapo?
A może jednak podjąć ostatnią próbę, dająca tylko promyk nadziei, na postawienie nie tyle Stalina, co naszych zdradzieckich zachodnich aliantów pod przysłowiową ścianą?
Próbuję się wczuć w ich sytuację.
Wiedzą, co robią Sowieci, z patriotycznie nastawionymi Polakami. Pamiętają, że do 22 czerwca 1941 roku NKWD w ścisłej współpracy z Gestapo, koordynowało wywózki Polaków i mordy. Jak już wspomniałem wcześniej, wiedzą co to Katyń.
Na co więc mają liczyć, Szanowny Rabbi?
Na szampańską zabawę z wyzwolicielami z Krasnoj Armii?
Dajmy na to, że Powstanie nie wybucha, a AK w jakiś cudowny sposób zostaje ocalona. No i co, w związku z tym Szanowny "wszechwiedzący"?!
A o tzw. Procesie Szesnastu w Moskwie w czerwcu 1945 roku Szanowny Pan słyszał?
Po prostu by się odbył wobec tysiąca i zapadłoby 898 wyroków śmierci. Bo i ja i Pan Szanowny poglądy Gaspadina Stalina na statystykę znamy, prawda?
Mało tego, propaganda Sowiecka, kto wie czy w sposób nieuprawniony, głosiła by że w Polsce żadnej AK nie było, było AL i polskojęzyczny lud roboczy wypatrujący swoich wyzwolicieli od 1920 roku!
A młodzi patrioci z AK skończyli by:
1. jak już się rzekło na Magadanie,
2. W III Armii WP, pod dowództwem oczywiście że Karolka Świerczewskiego, który by ich wygubił pod Dreznem, oraz
3. w dołach, których byłoby o kilkaset więcej niż tylko jedna "Łączka" na Powązkach.
Co? Prawdopodobne?
Jak Wielce Szanowny Pan uważa?
Bo moim zdaniem efekt byłby z grubsza ten sam, a honoru ni krzty.
Przy czym nie miejmy złudzeń, że Józef Dżugaszwilii zawahałby się np. wywieźć ludność Warszawy do Kazachstanu. I to w najlepszym razie. Moim zdaniem zrobił by to, co w Budapeszcie, Wiedniu itp.
I jeszcze jeden wątek.
Nie pomińmy też roli "naszych przyjaciół" Niemców. Pardon, enigmatycznych "nazistów".
Czy Warszawa < nie-przypadkiem> leżała na najkrótszej drodze do Berlina?
To co zrobiłby z niej, z jej mieszkańcami Wielki Adolf?
Bo z Berlina, Breslau, Danzing zrobił tzw. "miasta twierdze". Czy Polaków z Warszawy potraktowałby o niebo lepiej niż Niemców?
Bo, domniemywam, że takie ma Pan przypuszczenia?
Reasumując.
Jako że we wróżeniu ze szklanej kuli jestem nie gorszy od Szanownego Autora, czy Radoslaffa Sikorsky'ego, i tylu innych "Móndralińskich" - prorokuję, że straty Warszawa poniosłaby nie mniejsze niż w trakcie Powstania, ale bez honoru (takie głupie słówko-przeżytek) i bez podjęcia rozpaczliwej próby wyrwania się z sowieckich łapsk ( o co dzisiaj wielu, w tym i ja, miałoby pretensje).
Hough! Napisałem, chociaż nie do końca chciałem.
Pozdrawiam Szanowny Autorze.
Zestawił: Marek Zarębski
2 komentarze:
No ale ja nadal uważam, że tak uroczyste obchodzenie tej daty to nic innego, jak obchodzenie klęski. Mogę miec swoje zdanie?
Ależ biedaczko/biedaku: możesz mieć swoje zdanie. Każdy idiota może mieć swoje zdanie. Inną sprawą jest to, kto na durnoty w podobnym stylu będzie zwracał uwagę. Tę różnicę w pojmowaniu rocznic (pomiędzy ludźmi normalnymi i idiotami) tłumaczę od lat w ten sposób, że pytam po co gromadzimy się 1 listopada na grobach naszych bliskich. Czy po to, by czcić ich śmierć? Po stokroć NIE! Po to, by w skupieniu pomilczeć o ich byłym życiu. Zrozumiesz - jest dla ciebie nadzieja. Pozostaniesz przy własnym zdaniu - nie przyłaź tu więcej i nie śmieć.
Prześlij komentarz