poniedziałek, 22 lutego 2010

Przepływ informacji

Mówi do mnie jeden taki: ty uważaj, jutro kontrola! Jako zagadnięty drapię się chwilę w łeb, kombinuję co też mi mogą skontrolować, grzechów na sumieniu sporo, nigdy więc nie wiadomo… Czynsz? Zapłacony. Elektryka? No niewielkie opóźnienie. Śnieg z balkonu? Sam się stopił skurczymiś. Może więc coś z żoną? Nie, gdzie tam, żona w porządku, nie bije, grzeczna jakaś taka.

Ten zagadujący dodaje: jak wpadniesz to kolegium i to za całą zimę! Łomatko! Co jest do cholery, za co Wysoki Sądzie? Nagle iluminacja: może ten informator to po prostu podpucha, prowokatorek taki mały, coś usłyszał, tylko „nie rozumi” co? Przetestujemy!

Kontrola kontrolą – odpowiadam dumnie, ale ja teraz nie mogę dalej gadać, mam zaraz pociąg do Kazimierza. Tak mówię. Powoli i po polsku. Pełnym zdaniem. „Jakiego Kazimierza?” Dolnego - wyjaśniam.

Jeśli za dwa dni usłyszę od przypadkowo przechodzącej damy „Nie wiedziałam, że ma pan pociąg do mężczyzn” – będzie znaczyć, że z obiegiem informacji wszystko w porządku. To tylko „przekaźniki” mają nasrane we łbach. Ale czemu tu się dziwić…

M.Z.

Brak komentarzy: