piątek, 12 lutego 2010

Podobno ta piekielna zima ma się wkrótce skończyć. Na razie jednak zwały mokrego świństwa zalegają ulice, naszą skromną uliczkę w szczególności. Wiadomo co prawda, że obywatele zmotoryzowani są zakałą ludzkości i osobistym wrogiem wszelkich służb i urzędów, ale niejako w ich imieniu chciałem powiedzieć, że mamy już dość olewania nas. Na przykład w zakresie dojazdu do domów. Na przykład w zakresie sprzątania tego cholernego śniegu.

No więc dzisiaj wziąłem się za zbożne zajęcie sam. Wyciągnąłem ze śmietnika dwie szufle i dawaj odśnieżać. Ale niedługo to trwało. Nadjechał niebieski pojazd, wysiedli z niego Państwo Dozorcostwo – i łopaty zabrali. Podobno by ich nie połamać. Słusznie: nie mam stosownego certyfikatu. Innych też nie mam, ale ten okazał się najważniejszy. Jeśli kto myśli, że zabrali mi ukochane łopatki by bawić się w odśnieżanie samemu – to jest to jak najbardziej fałszywy wniosek! Zabrali – i „se pojechali”. A co: kto im zabroni?

A propos: mieliście Drodzy Państwo Dozorcostwa tak ponure miny, jakby za chwilę miała paść komenda „Salwą w tego sukinsyna!”. Więc już na koniec dodam, że pewnie orientujecie się, gdzie te miny, to srogie obnoszenie się z pretensjami do świata mam? No pięknie, jak wiecie to już dam spokój. Jeszcze tylko chciałem Wam coś pokazać: o, widzicie? To jest mój bardzo chory palec…

M.Z.

 Comments disabled

Brak komentarzy: