czwartek, 10 lipca 2008

ZAPIS

Poniższy zapis przywołuje autentyczne, zarchiwizowane w kilku miejscach maile. Jest dokumentacją korespondencji, jaką prowadziłem w ciągu minionych dni z PP. Anną Stach i Arturem Mikołajewskim. Zdecydowałem się na ujawnienie całości w chwili, w której żaden apel i żadna perswazja, dotyczyly FAKTÓW, nie zostały uwzględnione - i jak widac to z enuncjacji na stronie www.abramowskiego9.waw.pl(odczytana 10 lipca o godzinie 20.05) dokument został dostarczony do adresata w swej kulawej i nieprawnej formie. Chodzi o jeden tylko podpis, a dokladniej dopisek "Przedstawiciel". Zapewne niektórym poniższy tekst wyda się skomplikowany i nudny. Nie jest taki, zapewniam! Możecie się bowiem Panstwo dowiedzieć z niego kto, kim i jak manipuluje. I czego skutki już wkrótce mogą okazać się opłakane... Miałem ogromne wątpliwości czy publikować poniższe treści, spotkalem sie juz z sugestia, że lepiej by było, abym dobrowolnie zgodzil się milczeć. Wiec budowac na malych, rzekomo nikomu nie szkodzacych klamstewkach? Tkac materie nieformalnosci, bo jednemu uparciuchowi tak jest wygodniej? Oddawac byc moze najwazniejsza domowa batalie w rece osob, ktore dzialaja tak, jak wynika to z ponizszych, autentycznych zapisow? Zdecydowalem: NIE

Zaczęło się niewinnie, od maila, jaki otrzymałem na prywatną skrzynkę. Brzmiał:

Szanowni Mieszkańcy,Na naszej stronie www.abramowskiego9.waw.pl jest propozycja pisma do prezydenta Warszawy w sprawie projektu krzywdzącej nas uchwał rady miasta.Bardzo prosimy o zapoznanie się i o ewentualne propozycje zmian.Pozdrawiamy serdeczniea.stach, a.mikolajewski

Odpowiedź Marka Zarebskiego(sformułowana po dokładnej lekturze wzmiankowanego pisma – zatem w krótkim fragmencie poniżej występują odwołania właśnie do tego dokumentu):

Proszę Państwa: nie ma zadnej "grupy inicjatywnej", P. Artur za swoją aprobatą został odwołany z przedstawicielstwa na ostatnim zebraniu lokatorów. Cóż zatem znaczy ta reinkarnacja w podpisach? Stawiacie się Państwo na pozycji ludzi, którzy piszą, bo w Polsce wolno pisać - a szkoda, pismo jest dobre, żal dawać przeciwnikom do ręki argument, że sygnowane NIEFORMALNIE. O reszcie zastrzeżeń gotów jestem w dowolnej chwili wyczerpująco opowiedzieć P. Annie. Marek Zarębski

Anna Stach do Marka Zarębskiego:

Panie Marku,w nawiązaniu do informacji umieszczonej na stronie abramowskiego9, przesyłam wersję "uzupełnioną" i jak na razie dalej roboczą.Proszę o ewentualną opinię,pozdrawiam, Anna Stach

Odpowiedź Marka Zarębskiego:

Pani Anno: to jest DOBRE PISMO! Ale na Boga nie podpisujcie go w tej formie - Mikołajewski od ostatniego zebrania NIE JEST niczyim reprezentantem, przyjął to dobrowolnie. Pani dalsze poprawki i modyfikacje - jeszcze lepsze. Pozdrawiam Marek Zarębski

Anna Stach do Marka Zarębskiego:

Panie Marku!dzięki za opinię, trochę od siebie dodał XXX z mojej klatkijest sezon urlopowy, nie mam tez za bardzo czasu latać za podpisami - w mieście do tej pory identyfikowali nas jako grupę inicjatywna - a co to za grupa jednoosobowa, z całym szacunkiem ?Jak juz "podpaść" to na całej linii. Reszta niech zyska, nie jestem psem ogrodnika.Pozdrawiam,

Odpowiedź Marka Zarębskiego:

Pani Aniu! A jednak ważny jest również podpis, trudno, ja wiem, jaką cieszę się u Państwa opinią, ale ważny jest również podpis. Otóż jak to już w osobnych mailach powiedziałem dzisiaj A. Mikołajewskiemu: ma prawo podpisywać się pod dowolnym pismem, nie ma natomiast prawa podpisywać się tam jako reprezentant lokatorów, którym już NIE JEST od ostatniego zebrania lokatorów. Nie ja je zwoływałem, nie ja je prowadziłem - ale i ja uważam, że owo odwołanie dokonało się słusznie. Po tym zdarzeniu storpedowano naszą inicjatywę budy zewnętrznej dla strażników-ochroniarzy. Właściwie mógłbym powiedzieć, że druga strona wypowiedziała nam wojnę. Z zemsty? Nie zareagowaliśmy, choć nikt z oponentów i autorów pseudo-ankiety (ona wlasnie topedowala przedsiewziecie) nie chciał zadać sobie trudu pomyślenia, iż to nie o budę chodzi, ale o pokazanie, że możemy w ramach prawa i obowiązujących umów mieć jednak wpływ na pracę ochroniarzy. Że jesteśmy na tyle elastyczni i inteligentni, by osiągać własne cele wbrew oporowi administracji, dla dobra ogolnego. Od tamtej pory wokol ochroniarzy zdarzyło się sporo, włącznie ze śmiercią jednego z nich. P. XXX ( w tej chwili osoba niepubliczna, nazwisko wycofane na jej prosbę) określił to jako sytuację, w której do kompletu brakuje nam już tylko znalezionego w śmietniku niemowlaka, który w finale okazał by się potomkiem mufy gazowej i kontenera.Więc dalej: to nie jest tak, że jedni (dzisiejsza korespondencja z A. Mikolajewskim jest moją własnością i mogę ją ujawnić na Pani życzenie) wbrew logice, prawu, rozsądkowi i doświadczeniu zbiorowości mogą udawać, że nie rozumieją, co do nich piszę - drudzy (ja i reszta) mają milczeć i znosić to cierpliwie. Bardzo Panią proszę o rozważenie sytuacji, w której pod pismem (SŁUSZNYM PISMEM) podpisze się Pani jako REPREZENTANTKA i np. p. XXX jako LOKATOR i A. Mikołajewski jako LOKATOR. Jak widać mnie tam NIE MA. Nie wojuję o własny prestiż i władzę! Nikogo nie wygryzam by zająć jego miejsce! Są jednak ludzie odpowiedni wiedzą o administracji i doświadczeniem do prowadzenia takich bojów, jaki Pani zainicjowala - i są ludzie, którzy kompletnie się do tego nie nadają. Na wszystko proszę: niech Pani to rozważy jeszcze raz.
Marek Zarębski

Artur Mikołajewski do Marka Zarębskiego:

Panie Marku,nic nie rozumiem z Pana listu. Na zebraniu powiedziałem, że nie mam czasu sie zajmować bieżącymi sprawami, szczególnie chodzić za jakąś budką dla strażnika. Ale to nie znaczy, że nie mogą pomóc w napisaniu listu, czy opublikowaniu go w internecie - każdy mieszkaniec może pomóc - do tego nie potrzebna jest Pańska, ani niczyja zgoda. Grupa Inicjatywna nie jest zamkniętą instytucją - każdy mieszkaniec, który chce pomóc moze się podpisać pod takim listem - po to jest strona internetowa, zebyśmy to razem robili. Ja nie widzę przeciwwskazań, aby podpisów tam było nawet trzydzieściAdres emailowy P. Ani jest na stronie - może się Pan z nią skontaktować i dawać wyczerpujące, czy jakie Pan chce odpowiedzi

Odpowiedź Marka Zarębskiego Arturowi Mikołajewskiemu:

Proszę Pana: Co Pan powiedział i co się stało na ostatnim zebraniu lokatorów wiem nie tylko ja i proszę mi nie robić wody z mózgu. Reprezentantem Pan NIE JEST - kropka. Co dla Pana jest "jakąś budką dla strażnika" dla innych było czym innym, wielokrotnie dawał Pan do zrozumienia, że w tekście X czyta Pan co chce, ale nie to, co zawarli tam jego autorzy. To rzecz jasna Pański problem interpretacji. Jeżeli wszakże liczy Pan na to, że ja to przyjmę z góry i na zawsze, to powiadam Panu: nie przyjmę! Niuanse sprawy wyjaśniałem na swojej stronie internetowej, w jednym z tekstów poświęconych kamienicy, ... tu nie będę się zatem powtarzał. Oczywiście może Pan podpisywać co Pan chce. Podobnie jak ja mogę mieć zdanie jakie chcę - i do tego również nie jest mi potrzebna ani Pańska zgoda, ani akceptacja. Wyraziłem swoją opinię, mam do tego prawo - skoro zostałem o tę opinię zapytany. Własność strony internetowej (Pańska wlasnosc) nie jest prawem do przedstawiania się wbrew stanowi faktycznemu, jaki panuje od ostatniego zebrania. A grupa inicjatywna pojmowana tak, jak Pan to przedstawia obejmuje w tym układzie również Darka Kluskę, Tomasza Grefkowicza, Teresę Mirowską, XXX i wielu innych, w tym także mnie. Dlaczego zatem nie czuję się reprezentantem nikogo, poza swoją grupą i samym sobą? Krótko: z powodu innej, niż Pańska logiki postępowania... Zatem moim zdaniem może Pan podpisać się jak chce, byle nie jako przedstawiciel. Co Pan uczyni - Pańska sprawa. Nie jest Pan moim zdaniem właściwym przedstawicielem wszystkich lokatorów. Ja również nim nie jestem - między innymi dlatego kiedyś zrezygnowałem z tej funkcji. Na tłumaczenie całej reszty nie mam w tej chwili ochoty, od bardzo dawna reprezentując różne poglądy i różne temperamenty nie możemy się dogadać, widać tak już musi zostać.
Marek Zarębski

Artur Mikołajewski do Marka Zarebskiego:

Panie marku, chętnie bym z Panem pogadał, ale nie rozumiem ani słowa. Tak więc proponuję, abyśmy uroczyście zakończyli korespondencje między sobą, bo mi na to szkoda czasu.życzę powodzenia

Marek Zarębski niniejszym w tym miejscu do Artura Mikołajewskiego:

Prosze Pana! Jest Pan mistyfikatorem - i zasłanianie się niezrozumieniem stosunkowo prostego tekstu tylko bardziej kontrastowo Pana opisuje. Zdjęto Pana z przedstawicielstwa lokatorów, uczynili to Pana sąsiedzi w obecnosci innych sąsiadów, cóż tu ma do rzeczy Pańska niepamięć? Dlatego jesli o mnie chodzi wątku „braku czasu” proponuję trzymać się już stale, bardzo mi on odpowiada – istotnie nie mam już dla Pana ani czasu, ani woli do dalszego dialogu o niczym.
M. Z.

Brak komentarzy: