niedziela, 23 marca 2008

Migawka z podróży

A raczej krótkiego świątecznego spaceru, Podwale, Barbakan, Rynek Starego Miasta. Niedziela świąteczna, przed południem, ludzi mało to i okolicę widać jak na dłoni. Miasto w stanie rozkładu. Odpadające tynki, żadnej myśli w aranżacji i przeznaczeniu lokali handlowych czy ogólnie użytecznych. Bankomat szczerzy ekranik z wyburzonego okna odbudowanej zabytkowej kamieniczki, dobra, powiedzmy, że to kapliczka nowego bożka Mamony. Na rogu Piwnej kilku angielskojęzycznych turystów zastanawia się głośno co oznaczają angielskie tłumaczenia polskich nazw potraw, wychodzi na to, że nic. Rynek - tłumek fotografuje COŚ. Podchodzimy bliżej. Na kilku choinkach osadzonych w dużych kamiennych donicach ktoś powiesił zestaw słoików po ogórkach na drucianych stelażach. Kto? Po co? Przed czym? Z boku głos, że to pewnie "po tej zlikwidowanej restauracji". Nie mam pewności, choć bez dyskusji jest fakt, że słoiki na choinkach na Wielkanoc może wieszać tylko wyjątkowy dureń. Gessler? Był aż tak durnowaty?

Bez ładu, bez składu, nawet bez szmaty czyszczącej. Aż się prosi o mydło. I gospodarza. Zupełnie jak pod naszą kamienicą. Wszędzie mnóstwo petów, jakaś pusta butelka po coli, "artystom" handlującym "monidłami" nic nie przeszkadza. Trudno się dziwić, doprowadzenie własnego oblicza do takiego stanu przepicia i schamienia, jaki prezentują musiało zająć mnóstwo czasu i pracy, nie stało energii na obserwowanie świata. Wiecie kto ma Starym Mieście anno domini 2008 ma najlepszy PR? Prywatny sracz przy murach. Siedem sporych plakatów i strzałek informujących gdzie można sobie dogodzić - gdyby kto musiał.

Niech to cholera...

M.Z.

Brak komentarzy: