niedziela, 30 marca 2008

Dlaczego nie mogę - i dlaczego nie chcę. Słowem dlaczego ONI nie powinni...

Pokłosie rozmów dotyczących wizyt taksatorów w dniu 3 i 4 kwietnia w naszych mieszkaniach - poproszono mnie o podanie podstawy prawnej, na której MOGŁO się oprzeć żądanie administratorki i podstawy prawnej, na KTÓREJ JA OPIERAM SWÓJ SPRZECIW wobec tego żądania. Proszę bardzo. Ustawa z dnia 21.06.2001 r. "O ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie kodeksu cywilnego" powiada w dziale "Obowiązki lokatora", artykuł 10, punkt 3:

"Po wcześniejszym ustaleniu terminu lokator powinien także udostępnić właścicielowi lokal w celu dokonania:
a) okresowego, a w szczególnie uzasadnionych wypadkach również doraźnego przeglądu stanu i wyposażenia technicznego lokalu oraz ustalenia zakresu niezbędnych prac i ich wykonania
b) zastępczego wykonania przez właściciela prac obciążających lokatora..."

Domniemywam, że przeczytano ten fragment na Irysowej czy Kolberga mechanicznie, bez wgryzania się w niuanse prawne użytych sformułowań. I stwierdzono: oto nasz bat na niepokornych! A kuku! Nie było żadnych wcześniejszych ustaleń nikogo z nikim. Wydano sowiecki edykt, myląc pojęcie "powinien" z pojęciem "MUSI!" Może autorzy wierzą, że powaga ich funkcji nadal, jak przed dwudziestu laty, uprawnia ich do decydowania o dniu pracy czy wypoczynku? Może zdaje im się, że wystarczy tupnąć nogą i pod bzdurą przybić pieczątkę, by osiągnąć co chcą? Nie wiem niczego na pewno. Sprzeciwiam się takim praktykom, ponieważ to już nie socjalizm, kiedy z pracy można było BEZ KONSEKWENCJI zwolnić się na tydzień, ponieważ panu administratorowi zachciało się rozkuć ścianę pod portretem przodka na traktorze. Polska podpisała Powszechną Deklarację Praw Człowieka. W artykułach od 3 do 21 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych sytuacje podobne opisane są JASNO I BEZ NIEDOMÓWIEŃ, szczególnie polecam lekturę Artykułu 17:

"...nikt nie może być narażony na samowolną lub bezprawną ingerencję w jego życie prywatne, rodzinne, dom czy korespondencję ."

Dlatego w dniu 3 kwietnia pomiędzy godzina 8, a 17 mam zamiar zarabiać pieniądze, a nie zadośćuczyniać bezprawnym próbom ograniczenia moich praw. Z prawem przyzwoitości na czele - bo wbrew pogłoskom i plotkom ze mną, Szanowna Pani Administrator, można się jednak umówić na oglądanie ścian i kafelków. W terminie odpowiadającym OBYDWU STRONOM!

Marek Zarębski

piątek, 28 marca 2008

Jak się zachowacie?

W obliczu ogłoszenia, które wisi jak drut na drzwiach wejściowych każdej klatki schodowej. Tego i tego dnia MACIE UDOSTĘPNIĆ W GODZINACH... Oczywiście godzinach odpowiadających administracji, nie lokatorom - do piętnastej! Wypoczynek administratorów po 16 rzecz święta, Państwa wypoczynek i dzień pracy - badziewie i rzecz gówno warta. Macie udostępnić... Zarabiam dzisiaj dziennie 250 złotych. Ktoś zmuszając mnie do zaprzestania pracy w dzień wskazany, ale sobie tylko wygodny zabiera mi rzeczone 250 złotych. Jakim prawem? Zadałem mailowo to właśnie pytanie podpisanej pod ogłoszeniem administratorce. Czy odpowie? Zobaczymy. Pani administratorko Gajewska (z podpisu pod ogłoszeniem): przekazałem sprawę z dokładnym i beznamiętnym opisem do RPO (Rzecznik Praw Obywatelskich). Ale to nie koniec mojej pomysłowości. Zapraszam Panią po 17.30 w dniu, który będzie odpowiadał OBYDWU STRONOM. W ekipie, która w przeciwieństwie do poprzedniej nie zadepcze mi połowy mieszkania chamsko zabłoconymi butami i nie będzie się zachowywać, jak ekonom w pańszczyźnianej chałupie. Czekam na Pani odpowiedź.
Marek Zarębski
============
29.03.2008 - stosowne pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich z opisem sytuacji i wnioskami wysłane w dniu dzisiejszym, potwierdzono przejęcie do rozpatrzenia.
M.Z.

niedziela, 23 marca 2008

Migawka z podróży

A raczej krótkiego świątecznego spaceru, Podwale, Barbakan, Rynek Starego Miasta. Niedziela świąteczna, przed południem, ludzi mało to i okolicę widać jak na dłoni. Miasto w stanie rozkładu. Odpadające tynki, żadnej myśli w aranżacji i przeznaczeniu lokali handlowych czy ogólnie użytecznych. Bankomat szczerzy ekranik z wyburzonego okna odbudowanej zabytkowej kamieniczki, dobra, powiedzmy, że to kapliczka nowego bożka Mamony. Na rogu Piwnej kilku angielskojęzycznych turystów zastanawia się głośno co oznaczają angielskie tłumaczenia polskich nazw potraw, wychodzi na to, że nic. Rynek - tłumek fotografuje COŚ. Podchodzimy bliżej. Na kilku choinkach osadzonych w dużych kamiennych donicach ktoś powiesił zestaw słoików po ogórkach na drucianych stelażach. Kto? Po co? Przed czym? Z boku głos, że to pewnie "po tej zlikwidowanej restauracji". Nie mam pewności, choć bez dyskusji jest fakt, że słoiki na choinkach na Wielkanoc może wieszać tylko wyjątkowy dureń. Gessler? Był aż tak durnowaty?

Bez ładu, bez składu, nawet bez szmaty czyszczącej. Aż się prosi o mydło. I gospodarza. Zupełnie jak pod naszą kamienicą. Wszędzie mnóstwo petów, jakaś pusta butelka po coli, "artystom" handlującym "monidłami" nic nie przeszkadza. Trudno się dziwić, doprowadzenie własnego oblicza do takiego stanu przepicia i schamienia, jaki prezentują musiało zająć mnóstwo czasu i pracy, nie stało energii na obserwowanie świata. Wiecie kto ma Starym Mieście anno domini 2008 ma najlepszy PR? Prywatny sracz przy murach. Siedem sporych plakatów i strzałek informujących gdzie można sobie dogodzić - gdyby kto musiał.

Niech to cholera...

M.Z.

czwartek, 20 marca 2008

Wielkanoc 2008

Moim Przyjaciołom BARDZO MOCNO, moim obojętnym sąsiadom nieco słabiej, reszcie cieniutko: puchatych (od zająca) i jajecznych (jak kto chce przyjąć) Świąt Wielkanocnych życzy

Marek Zarębski

wtorek, 11 marca 2008

Północna sałatka jarzynowa

O ile ktoś zgodzi się, że sałatka jarzynowa to takie "cuś", do którego wkrawa się wszystko, doprawia wszystkim, a zjada już tylko ze smakiem. Zatem jutro pierwsze czytanie.. tu waham się jak rzecz całą nazwać. Manifestem wiernopoddańczym? Deklaracją utraty praw wolności? No ale wiadomo o co chodzi. Jak donoszą zaprzyjaźnieni żurnaliści tekst Traktatu Lizbońskiego w dwóch wersjach językowych, polskiej i francuskiej, przy czym francuska różni się od tłumaczenia polskiego (a i niemieckiego też!) już w preambule. Pisze o tym Stefan Hambura w Salonie24, kto nie wierzy może sprawdzić. W jakim języku będzie obradował polski Sejm? Wychodzi, że wszystko jedno jakim. Traktat ma być przyjęty bez ogólnonarodowego referendum, za głupi wszak jesteśmy, by tak skomplikowane sprawy ogarniać swymi małymi misiowymi rozumkami - a co dopiero głosować "za" lub "przeciw". Król, pardon, prezydent, też podpisze, już to zapowiedział. Czy tylko przypadkiem przypominam sobie przystąpienie Stanisława Augusta do konfederacji i moje ogromne zdziwienie, gdy pewien historyk nazwał tego królika, miłośnika łóżkowych zabaw z pewną Niemką na carskim tronie Rosji - zdrajcą? No ale to było dawno i nawet taki warchoł jak ja po chwilowym zaćmieniu rozumu zmuszony został do dalszego wytrwałego budowania socjalizmu. To znaczy życia w tym socjalizmie, co stosowne organy prasowe przedstawiały oczywiście jako orgiastyczne poparcie dla Jedynie Słusznej Idei. Nie inaczej dzisiaj: czyż dyrektywy płynące z Brukseli nie są jedynie słuszne, jeżeli ich wykonywanie naszym politykom zapewnia zawsze pełen garnek? A nam maluczkim żyć dalej też trzeba, pewnie odpowiednio się to naświetli i światu zaprezentuje. Podejrzewam, że na pierwszą linię wysuną się publicyści GazWyba i zaprzyjaźnionych korporacji medialnych. Będzie "Światły zwyciężył ciemniaka". Albo: "Mohery w odwrocie, od jutra pełna jasność". Obyśmy od tej ostatniej nie oślepli. Proszę najpierw sprawdzić ile wynosi zdaniem niektórych urzędników średni czynsz na Mokotowie. 52 zł? A nie mówiłem...

Wiosna wreszcie! Zniknął śnieg, nieśmiało bo nieśmiało, ale jednak się zieleni, właściciele psów wyją z radości, ich pupile intensywnie zaszczywają nam windy i zasrywają trawniki, co paniom i panom "Miłośnikom Zwierzyny" w żaden sposób nie przeszkadza. Ba, powiem więcej: niektórzy zwracają uwagę palącym, iż zatruwanie powietrza dymem z nikotyną to zbrodnia. Widać wdychanie pobliskiej spalarni betonów z nogą w psim gównie to ekologia. Ponieważ nie chce mi sie tracić czasu na zbędne dyskusje z maniakami oświadczam: zaczynam fotografować tych, którzy za sprawą swych pupili z trawników uczynili psi wychodek. Albo zaczniecie po milusińskich sprzątać - albo wkrótce zobaczycie na tej stronie własne konterfekciki ze stosownym podpisem. Będzie zjadliwy. I uprzedzam: nie mam w tej materii znajomych, będę fotografował jak leci.

Samochód znanej i cenionej marki "Maluch" nie jest wbrew mniemaniom mój, lecz mojego sąsiada z pierwszego piętra. Tak, też uważam, że niepotrzebnie zagraca coraz bardziej potrzebne miejsce parkingowe. Sposoby są dwa: porozmawianie z właścicielem, albo zawiadomienie Straży Miejskiej. Ta druga opcja wiąże się z dość wysokimi kosztami dla szczęśliwego posiadacza antyku. Ale to w końcu jego sprawa: mieć i zagracać, czy nie mieć i płacić sporo. Nie wiem natomiast czyje są szczątki przyczepki transportowej na końcu parkingu po drugiej stronie ulicy, chodzi o płyty betonowe. Jak to już wielokrotnie tu pisałem: macie Państwo swojego reprezentanta, ja nim nie jestem.

Dobranoc, już prawie północ.

Marek Zarębski