środa, 4 marca 2015

CO DALEJ?

Mówiłem na tej stronie o próbach nawiązania kontaktu z lokatorami innych, podobnych do naszego domów. Opowiadałem o spotkaniach, które już nastąpiły - i o tych, które nastąpią. Wszystkim mamy do zaproponowania określone patrzenie na nasz los, na nasze sprawy. I to nie jest sprawa do kolejnej "płomiennej" dyskusji, to nie jest kwestia kolejnych głosowań i wewnętrznych ustaleń. Powstała oto grupa osób, która widzi co się wokół dzieje - w określony sposób widzi - i szuka głosu lokatorów myślących mniej więcej podobnie. Są już pierwsze dobre doświadczenia - i są też pierwsze "protokoły rozbieżności". 

Staramy się to i owo wyjaśnić, więcej jeszcze z głosów innych ludzi zrozumieć. I doszliśmy do momentu, w którym chcemy wszystkim zainteresowanym przedstawić swoje finalne zdanie. Prosimy o zapoznanie się z poniższym tekstem. Jeżeli podzielą Państwo zawarte w nim opinie - proszę o kontakt. Im więcej nas tym lepiej. Choć przekora podpowiada mi też i to zdanie, że czy ktoś się ze mną zgadza, czy nie zgadza - jeśli w coś wierzę powinienem to realizować, czynić. Zatem: co dalej? Ano to:



Szanowni Państwo!

 Jesteśmy od kilkunastu lat lokatorami domu określanego jako komunalny komercyjny. Od kilkunastu lat wojujemy w zakresie zmiany statusu kamienicy, obniżenia czynszów nie mających dzisiaj nic wspólnego z realiami, spełnienia obietnic dotyczących wykupu mieszkań. Od lat piszemy petycje i apele, zwiedzamy wnętrza WAŻNYCH URZĘDÓW, by przedstawić naszą rację – ale słabo nas słuchają. Wyborcami, do których trzeba się łasić bywamy ledwie przez kilka – kilkanaście minut. Oddajemy głos i ponownie stajemy się balastem dla wybrańców. „Władza” wie lepiej. Co nam jest potrzebne i co dla nas właściwe. 

Ale najpierw wie co potrzebne im: nasze bezwzględne posłuszeństwo. I nasze akceptujące ich decyzje milczenie… Nie dostaniecie tego, Szanowni! Postanowiliśmy mówić. Głośno i dobitnie, wspólnie.

Dzisiaj jesteśmy w sytuacji niezwykle podobnej do sytuacji kredytobiorców frankowych. Wpuszczono nas w maliny lub jak kto woli oszukano – i nie ma winnych! Tym się różnimy od frankowiczów, że my jednak nie tylko płacimy potężne pieniądze, ale to są też pieniądze DOKŁADANE do wniesionych aportów rzeczowych. Oddaliśmy miastu inne mieszkania (niektórzy własnościowe!) i tym samym pozwoliliśmy na zaistnienie nowej, bardziej elastycznej polityki lokalowej dzielnicom, które te przestrzenie dawno komuś przydzieliły. Ba, znaczną ich część zezwoliły wykupić z 90 procentową bonifikatą. Nam tymczasem nic już poza obowiązkiem milczenia podobno się nie należy… Jako osobnicy potencjalnie zalegający z płatnościami mamy podlegać szybkim eksmisjom, dłużników często przedstawia się jako osobników celowo oszukujących miasto, ludziom wnoszących w aporcie mieszkania własnościowe grozi się wykwaterowaniem do zastępczych slumsów. Oficjele nie chcą zauważyć, że od zasiedlenia minęło co najmniej kilkanaście lat, jesteśmy starsi i mniej konkurencyjni na rynku pracy, sama praca stała się dobrem szczególnym, wbrew mniemaniom nie panuje pełen dobrobyt, ludzie żyją coraz skromniej. To jest sytuacja nie do zniesienia! Nie może być tak, że obiecano komercję, czyli stan podwyższonego standardu, pobrano inne dobra materialne i wysokie kaucje, naliczono od tego czynsze w punkcie startu TRZYKROTNIE WYŻSZE od zwyczajnych – po czym zaoferowano lokatorom zwykły bubel budowlany i prawny. Dzisiaj każdy dokument wyprodukowany przez dowolnego zarządcę budynku tego typu akcentuje, jak administratorzy starają się, jak wielkie pieniądze idą na naprawę szkód, które w istocie w ogóle nie miały prawa zaistnieć – słowem nabrzmiewający wrzód już nie niezadowolenia, ale czystej wściekłości obywatelsko-lokatorskiej jest starannie pudrowany, maskowany. Nie ma winnych! A obywatel, który w dobrej wierze zawarł umowę po wielokroć później zmienianą, a więc obywatel po prostu oszukany - w literze prawa miejskiego po prostu nie istnieje.

Po kilkunastu latach pozostawania w tej nadzwyczaj niekorzystnej sytuacji chcemy PO RAZ KOLEJNY jasno wyartykułować o co nam chodzi. To ledwie kilka punktów – ale wnoszę o uważne ich przeczytanie.

DOMAGAMY SIĘ:
  1. Natychmiastowego zrezygnowania z fałszywej etykietki lokali „komercyjnych” – ekspertyzy techniczne nigdy nie potwierdzały istnienia stanu jakoby lepszego od pozostałych budynków komunalnych, prace naprawcze fatalnie zorganizowane i jeszcze gorzej przeprowadzone niestety nie przyniosły spodziewanego efektu. Co ważniejsze łatkę „komercyjności” przypięto nam tylko dlatego, by nas mocniej i dokładniej obrabiać finansowo. Mityczna granica 80 metrów kwadratowych, od której jakoby zaczyna się ludzki dobrobyt to FIKCJA – takie komunalne mieszkania w każdej dzielnicy istniały od lat!
  2. Natychmiastowego obniżenia czynszów odnoszonych do metra kwadratowego z poziomu 12,20/m kw. do poziomu standardowego dla każdej dzielnicy i okolicy (ok. 8 zł/m kw.). Dopuszczona od pewnego czasu możliwość zamiany lokali (np. z młodymi rodzinami klasycznie rozwijającymi się) przy tej wysokości opłat okazała się kolejną pułapką – fikcją jest twierdzenie władz miejskich, że to czynsz akceptowalny!
  3. Przywrócenia ważności obietnic i deklaracji składanych obecnym najemcom, przede wszystkim chodzi tu o możliwy wykup lokali zgodnie z przepisami prawa obowiązującymi w dniu podpisywania umów najmu – to jest z możliwym 90 procentowym rabatem. Przed laty mniemając, że mamy do czynienia z Instytucjami Zaufania Publicznego weszliśmy w tę pułapkę. Dzisiaj znajdujemy się w pozycji współczesnych chłopów pańszczyźnianych - i to jest sytuacja nie do zniesienia i nie do zaakceptowania! 
Dlaczego tak i dlaczego ponownie teraz? To proste jak Słońce: wszystkie instytucje, także państwowe (a może ZWŁASZCZA PAŃSTWOWE!) powinny dotrzymywać swoich obietnic. A nie przystające do realiów roku 2015 poglądy i rozwiązania muszą odejść w niebyt! Chcemy być Warszawiakami – ludźmi! Chcemy być jak reszta byłych lokatorów komunalnych obywatelami, podmiotem polityki miasta, właścicielami, a nie przedmiotem działań urzędników decydujących o tym, kto winien mieszkać drożej od reszty lokatorów, będąc zarazem obywatelem drugiej kategorii! 

 M.Z.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Marku, w pewnym momencie podważa Pan wysokość czynszu obecnie obowiązującego, posługując się przy tym stwierdzeniem, że to czynsz nie akceptowalny. Proszę to albo rozwinąć, albo w inny sposób wyjaśnić, bo nie bardzo wszystko jest dla mnie zrozumiałe.

M.Z. pisze...

OK. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, może Pani/Pan lokować ją w dowolnym budynku zasiedlonym na takich samych zasadach, jak nasz. Oto dzieci poleciały juz w świat, na 80 czy 90 metrach kwadratowych zostali rodzice. Pewnego dnia dochodzą do wniosku, że tak obszerne lokum i tak abstrakcyjnie drogie jest im po prostu niepotrzebne. Cóż więc czynią? Dają ogłoszenie do któregoś z portali internetowych. I po mniej więcej stu rozmowach przeprowadzonych z potencjalnymi chętnymi mogę powiedzieć już jasno: jedyna przeszkodą w zamianie jest właśnie ów wysoki czynsz! Innymi słowy: miasto może sobie bajdurzyć co chce, sytuacja ekonomiczna społeczeństwa jest jaka jest i ludzi po prostu nie stać na podobne zamiany, zwłaszcza związane z tak wysokimi opłatami miesięcznymi. Niektórzy poczynają więc pytać: skąd się to w ogóle wzięło, dlaczego przed laty w ogóle zgodziliście się na podobne opresje? Odpowiadamy najczęściej szczerze, że daliśmy się wpuścić w maliny. Miało być drogo przez pięć lat, potem wykup z 90 procentową bonifikatą, rozsądny zarządca wspólnoty, jak już wiadomo co najmniej dwukrotnie tańszy od obecnych administracji i ZGN-ów - więc teoretycznie opłacało się ponosić przez czas jakiś te ciężary i oddać inny lokal. Niestety: instytucja mianująca się Firmą Zaufania Publicznego, miasto stołeczne Warszawa, okazała się nierzetelnym graczem. W połowie "biegu na 90 procent i pięć lat" zmieniło zasady gry i oświadczyło ni mniej ni więcej, że biegać to my możemy, ale ad mortem defecatum, czyli do usranej śmierci, meta nie istnieje, zaś 90 procent, zresztą zafiksowane w słynnej uchwale Rady Miasta nr 222 z 1995 roku to była tylko taka zmyłka, przynęta lub jak kto woli marchewka dla osłów nie chcących wchodzić dobrowolnie do wora. Czy teraz jaśniej? Przepraszam, miałem dzisiaj ciężki dzień poważnych rozmów w tej właśnie sprawie - i w razie czego dalszy ciąg wyjaśnień jutro.

Anonimowy pisze...

No tak - ale miasto jak Pan wie nie jest specjalnie zainteresowane żadnymi obniżkami, ostatnie lata dowodnie to pokazują. Zaś mieszkania już w punkcie startu przeznaczone były dla ludzi zamożnych. To jak to skomentować?

M.Z. pisze...

Proszę Pani/Pana: mnie niespecjalnie interesuje, że ktoś nierzetelny nie jest skłonny do ustępstw. Nie będę biadolił nad smutnym jego losem. Tu bowiem gra toczy się o wywiązanie się z podpisanej umowy. Ta umowa oparta była właśnie o wspomnianą uchwałę Rady Miasta nr 222, gdzie jak byk stoi jakie są zasady wykupu. A były takie, jak opisałem: po pięciu latach z możliwą bonifikatą 90 procent. Dobra, dodajmy im jeszcze jedną "piątkę" i powiedzmy, że wykup stał się możliwy po DZIESIĘCIU LATACH. To jedyne ustępstwo, na jakie jesteśmy skłonni iść. W wypadku domu na Abramowskiego mieszkamy tu już ponad czternaście lat. Pora na wypłatę! Pora na realizację obietnic zawartych w prawie przecież nie przez nas stanowionym, ale przez gracza miejskiego.

Dodatkowo należy dodać jeszcze jeden wątek: właściwej polityki społecznej, czy jak kto woli obywatelskiej. Wyjaśnię obszerniej - podniesiony czynsz był tylko wtedy usprawiedliwiony, gdy po pięciu czy dziesięciu latach czekał nas wykup na zasadach praw obowiązujących w dniu podpisania umowy. Tak się dzieje we wszystkich cywilizowanych krajach, prawda? Kiedy czas lat zawyżonych opłat przedłużył się do lat kilkunastu, a jedna ze stron nadal upiera się, że choć oszukała, to ma rację - czas powiedzieć DOŚĆ! Sposób rozmawiania z nami jaki dzisiaj obowiązuje oznacza bowiem, że starzejąca się część społeczeństwa chciała by ustąpić duże przestrzenie młodym rodzinom - ale nie może właśnie z powodu koszmarnych opłat, których wolny rynek po prostu nie akceptuje. Powiem więcej: już czynsz na poziomie 8 zł za metr kwadratowy budzi w lokatorach komunalnych zdecydowany sprzeciw. A ten podniesiony o kolejne 50 procent - wręcz furię. Spowodowana tym miejskim uporem sytuacja jest więc taka, że młodym rodzinom mówi się wprost: właźcie do wora kredytów frankowych, ponieważ na nas liczyć nie możecie, my wam nie ustąpimy! I to ma być władza samorządowa? Tak mamy się ze sobą obchodzić? Po stokroć nie! Albo więc ustąpicie - albo was usuniemy.

I na koniec kwestia mitu: otóż w założeniach takie mieszkania, jak nasze wcale nie były przeznaczone dla ludzi zamożnych, ale dla tych, których nie było stać na kredyt mieszkaniowy. Czyli co najwyżej średnio-zamożnych. I tacy tu właśnie zamieszkali. Dzisiaj nie jest więc tak, że zamożni domagają się doprowadzenia do sytuacji, w której staną się jeszcze zamożniejsi. Jest dokładnie przeciwnie: większość z tych, których kilkanaście lat temu stać było na opłacanie swego pobytu w rzekomej komercji potraciło pracę, a co najmniej dawne zarobki. Tak, są jeszcze w stanie szarpnąć się na wykup, to jakby ostatni ich skok. Ale nic dalej! A ci, którzy poszli by na zamianę wyżej opisaną - stoją z boku, ssą paluchy i wiedzą, że na miasto liczyć nie można, niech się dzieje co chce, jedziemy z dzieciakami za granicę, tam podobno jeszcze da się wyżyć. I to ma być właściwa polityka nie tylko miasta Warszawy, ale też państwa polskiego?

Anonimowy pisze...

Proszę wybrać pozycje, w których możecie ustąpić - jak wiadomo nie wygrywa się wszystkiego. Prosze je wymienić.

M.Z. pisze...

Kpisz komentatorze - czy o drogę pytasz? A na początek: reprezentujesz siebie samego, czyli osobnika ćwierć przygłupiego, że o takie rzeczy pytasz - czy jakąkolwiek instytucję? Jeśli to drugie to za nieudolne prowadzenie rozmów powinni cię, excusez le mot, wylać na zbitą mordę.