Za czasów mojej młodości istniał jeden,
później dwa kanały telewizyjne. O triumfie socjalizmu nad resztą świata młócono
na okrągło – i mało kto zwracał już na to uwagę. Dzisiaj mamy ekrany
parokrotnie większe, programów jest grubo ponad setka – ale nic się w istocie przekazu
nie zmieniło. Dalej trwa młócka tego samego. To znaczy: dzisiaj ludzi się po
prostu straszy i przyzwyczaja do krwawych kawałków. Przenośnie chciałoby się
rzec: świństwo, mord, wojna, podwyżki i rozboje rozlewają się nie tylko w
większą calowo plamę, ale też gdzie się człeku nie obrócisz i na co nie
przełączysz…
Przy okazji: strachy okazały się znakomitym materiałem manipulacyjnym, ludzi się po prostu strachem truje i znieczula, to zaś z kolei służy usprawiedliwieniu kolejnych posunięć władzy. Oczywiście zawsze zapłacą za nie obywatele, jak nie w ten to inny sposób. Proszę oto spojrzeć: fotoradary łupią kierowców ile wlezie, tu nie chodzi wcale o spowolnianie zbyt szybkiej jazdy, wystarczy ustawić na prostym odcinku drogi ograniczenie do 50 km/h, za nim radar i już nie trzeba staruszkom wyrywać torebek, by te parę groszy zarobić.
Metoda przeszła rzecz jasna i do Internetu. W dziale „Motoryzacja” prym wiedzie portal WP. Oto tytuły wpisów z kilku tylko ostatnich dni:
„Idą zamiany w przeglądach.
Zapłacimy więcej, będą obowiązkowe naklejki”
„Kierowca w okularach:
mandat za soczewki”
„Nie masz kilku rzeczy w
samochodzie? To mandat. Nawet 500 zł”
I co Państwo na to? Ano
najczęściej nic, wszyscy zdołaliśmy się już przyzwyczaić. Jak to w poprzednim
felietonie napisałam w tej bandzie rządzi ten z jej członków, który wcześniej
rano wstanie i wie, w którym kierunku żeglować. Jakie wydać dodatkowe przepisy
i jak o tym w panikarskim stylu zawiadomić czytelników… Czy niedługo będzie
tak, że gdy rano wyjdziesz z domu zapominając przeciwsłonecznych okularów – to zarobisz
za najbliższym rogiem mandat na 500 zł? Może tak, może nie, w tym jednak
kierunku wszystko zdąża…
Pod koniec
sierpnia - jak donoszą blogerzy - media elektroniczne i papierowe zajmują się
głównie bombardowaniem publiki informacjami o krwawych jatkach, jakich należy spodziewać
się na drogach w nadchodzących dniach. Podawane są „zatrważające” statystyki,
prym wiedzie tu oczywiście informacja o pijanych kierowcach. Mało kto zajmuje
się dzisiaj zestawianiem tych oficjalnych danych – a warto, ponieważ właśnie z
nich wynika wniosek, że to wszystko manipulacja, mit i zwykła hucpa. Proszę oto
zwrócić uwagę na dane: 5 procent wypadków istotnie spowodowali pijani kierowcy.
Z czego niestety wynika smutny wniosek, że pozostałe 95 procent to sprawcy trzeźwi
jak gwizdki. Za trzeźwość - jak na razie – nie łapią. Ale kto wie co będzie
dalej... Tymczasem kolejne zestawienie
danych statystycznych dowodnie pokazuje, że od roku 2004 liczba wypadków
drogowych w Polsce spadła o 30%, a liczna zabitych o ponad 40%.
W sukurs mistrzom
straszenia przychodzą ostatnio „naukowcy”. Oto jeden z nich wychodzi przed
szereg i powiada: „…To, jak zachowujemy
się na drodze, w dużej mierze zależy od sytuacji. Żeby jeździć zgodnie z
przepisami, kierowca musi mieć wrażenie, że jest obserwowany, a jak zostanie
złapany, będzie od razu ukarany…” - twierdzi
psycholog społeczny z SWPS, dr Wojciech Kulesza. Coś z tym panem jest jednak
nie tak, bo w tym samym wywiadzie padają także słowa: „…Trzeba odejść od straszenia ludzi. Widać to też na przykładzie
palaczy - na każdej paczce papierosów jest napis ostrzegający, że palenie
zabija, każdy widział drastyczne zdjęcia zaatakowanych nowotworem płuc czy
krtani. Ale i tak palą. Straszenie nie działa. Niestety to przykład na to, że
teoria nie zawsze wykorzystywana jest przez praktyków. Choć psychologia
społeczna od lat przekonuje, że straszenie nie działa, agencje wciąż
przygotowują tego typu kampanie. ..” Panie doktorze! Zalecam prawdziwego
doktora! I proszę nie bać się igły!
No więc co się dzieje, że
jest jak jest i papka informacyjna przybiera takie formy? Ta sama psychologia
społeczna, moim zdaniem nauka szalbiercza i magiczna, powiada, że chodzi o
wymuszenie takich zachowań ludzkich, które w sytuacjach zagrożenia powodują
wzrost reakcji prymitywnych, stadnych. „Bo jeśli jest tak źle – to niechaj już
nawet strzelają do zbyt szybko jadących kierowców, wreszcie zapanuje spokój…”
Brawo! Klaszczę, poważnie – bo to dróżka kombinatoryki, na krańcu której stoi
jak byk konstatacja, iż jedyną „prędkością bezpieczną” jest prędkość ZERO km/h.
A tak w ogóle całkowicie
spokojny spokój – to spokój wiekuisty. I nie było tak od razu – zamiast się męczyć
i wykonywać równie skomplikowane wolty umysłowe?
M.Z.
2 komentarze:
Słowem co - zanim ruszy, zanim wrzuci jedynkę już ma się bać? Pan dobrze zapisał te słowa?
Jak najdokładniej. I wcale im się nie dziwię: ujawnił prawdę, odkrył się, tak wygląda współczesne zarządzanie strachem. Tak się manipuluje ludźmi i ich zachowaniami. Efekt jest oczywiście w tym akurat narodzie żałosny pod każdym względem. Proszę do tego dodać bezsensowne ograniczenia i zakazy, plus tradycyjne nieposłuszeństwo wobec jakichkolwiek zarządzeń władzy - i efekt jest jaki jest. Po co to wszystko? Ano po to, by zdestabilizować, podzielić, skłócić, takimi ludźmi łatwiej się dyryguje, kręci. Polski kierowca boi się nadchodzącego terminu spłaty raty kredytowej za pojazd, wizyty na stacji benzynowej, wieczornej możliwej kradzieży, stłuczki, złośliwości sąsiada otwierającego drzwi swojego pojazdu tak, by usłyszeć to po trzasku giętej blachy auta stojącego obok. Ostatnio doszło to wszechobecne Oko, taki rodzaj Wielkiego Brata. I jakiś dureń uznał, że wszyscy lubimy wjeżdżać w tłum przechodniów na przejściach, łamać kości i mordować - więc wszystko jest w porządku, trzeba to bydło śledzić, sprawdzać, karać, a przede wszystkim straszyć. Moim zdaniem PO STOKROĆ ZŁA TO DIAGNOZA! Niestety druga strona tego "księżyca" jest taka, iż durniów także mamy na drogach. Od pewnego czasu częściej naćpanych, niż pijanych, taki znak czasów. Zabijają siebie i wiezionych pasażerów, poza tymi wszystkimi kamerami i wbrew znakom, zakazom i ograniczeniom. Jest trochę jak z bronią: normalny ale zagrożony ma słabe szanse na otrzymanie zezwolenia. Bandyta ma to w nosie, zbroi się i co mu kto zrobi?
Prześlij komentarz