Mikker: Moda na „ruskiego agenta”.
[ Uważam, że warto wskazywać nieliczne głosy rozsądku,
będące póki co niestety głosami wołających na puszczy ( vox clamantis in
deserto ) ].
Ostatnio
panuje wśród blogerów i części prawicowych mediów moda na "ruskiego
agenta". Wystarczy tylko sprzeciwić się obecnej polskiej polityce
wschodniej, coś nie tak napisać pod adresem PiS w tej sprawie lub
podważyć znaczenie nowego rządu w Kijowie, a już się jest nazwanym i
sklasyfikowanym według ustanowionego z góry schematu: "ruski agent".
Osądzającym
nie za bardzo przychodzi do głowy jedna z naczelnych myśli demokracji,
że wyborcy mają niezbite prawo do wyrażania swoich opinii w momencie,
gdy partia na którą oddają swój głos błądzi. Oczywiście, w imię jedności
czasem (ale tylko czasem) trzeba zamiatać trudne sprawy i wewnętrzne
brudy pod dywan. Żadna to nowina, Polacy w obliczu zagrożenia państwa
zawsze potrafili zjednoczyć się ponad podziałami, co tak pięknie opisał
wierszem w sierpniu 1939 roku Władysław Broniewski, ale nie popadajmy
obok tego w ekstazę i euforię , że świadomie wybrany przez większość
wyborców prezydent sąsiedniego państwa (nieważne, że złodziej i bandyta)
został usunięty ze stanowiska za sprawą agresywnej mniejszości.
Poza
tym czy jest sens popierać nieprzyjaznych nam ludzi i iść z nimi ramię w
ramię tylko dlatego, że Rosja to nasz wspólny wróg? Z zainteresowaniem
obejrzałem filmik dołączony do notki na blogu ks.
Isakowicza-Zalewskiego. Filmik nakręcony podczas marszu demonstrantów w
Kijowie. Na filmiku doskonale słychać czego nam, Polakom chóralnie życzą
ci, których obecnie z taką troskliwością leczymy w Polsce i wspieramy
politycznie w ich konflikcie z Rosją.
Gdyby
więc mierzyć tą miarą i tym mianem, to "ruskim agentem" należy nazwać
także byłego już felietonistę "Gazety Polskiej" ks. Tadeusza
Isakowicza-Zalewskiego, który bezkompromisowo walczy o pamięć
pomordowanych Polaków na wschodzie przez bandytów z UPA, oraz z
nieustającą obłudą jaka otacza od lat nie tylko rządzącą PO wraz z
sojusznikami, ale i największą opozycyjną partię. Nie wiem co rządzący i
opozycja chcą osiągnąć stosując taką a nie inną politykę, i czemu to w
dalszej perspektywie ma służyć, oraz komu bardziej służy, bo jestem
wewnętrznie przekonany, że na pewno nie służy to jednak Polsce i
Polakom. Wręcz przeciwnie wspieranie nacjonalistycznego rządu w Kijowie
odbije się za pewien czas władzy głęboką polityczną czkawką, nie mówiąc
już o wzroście nienawiści ze strony wrogiej nam tradycyjnie Rosji, co
przełoży się w efekcie na i tak fatalne wzajemne stosunki gospodarcze.
W tej
sytuacji oskarżanie lub sugerowanie komuś, że jest "ruskim agentem"
tylko dlatego, że bardziej od zachwytów nad teraźniejszością martwi go
polityczna przyszłość własnego państwa jest czymś bardzo niestosownym i
niesprawiedliwym
Od siebie dodam, iż
metoda na „ruskiego agenta” jest takim samym sposobem kneblowania
normalnej dyskusji, jak jeszcze niedawno uprawiana przez łajzy z PO
metoda na ciemnogród czy jeszcze wczesniejsza na „straszenie wojna z
Ruskimi” ( tzn. każdy, kto nie wierzył bredniom gen. Anodiny i jej
polskiego partnera, Jerzego Millera, ten rzekomo potrząsał szabelką i
chciał wojny z Rosją ).
I tak jak do tej pory
spotrzegawczosć mylona była z antysemityzmem, tak dzis ta sama
spostrzegawczosć nakazująca odróżnić radosną ukraińską młodzież pod
niebiesko-żółtymi flagami od uzbrojonych nazistów ze SSwobody czy
Prawego Sektora, nie tyle mylona jest, co celowo utożsamiana z
prorosyjską agenturalnością.
===============
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz