środa, 4 grudnia 2013

GANGSTA-BLUES



Od cywilizacji, przez racje stanu, po… no właśnie, co? Harce szaleńców w krzakach? Cierpienia dołów społecznych, przynajmniej w zakresie stosunku do własności? Nikogo nie interesujące drobiazgi bez znaczenia dla wielkiej polityki i cywilizacyjnych zagrożeń? Hola, hola, mili Państwo: jeśli jak powiadają diabeł upodobał sobie szczegół, siedzi w nim z satysfakcją – to i mnie wolno do tego szczegółu się odwołać. Dzisiaj o ochroniarzach w jednym z mokotowskich domów. Owszem, rozpustnie mamy takich. Niestety dla wielbicieli kina akcji niedobra wiadomość: nie będzie o supermanach.

Od wielu lat nasi ochroniarze to zbiór postaci co najmniej barwnych, niezależnie od firmy, która ich zatrudniała, a którą to ZGN Mokotów wynajmował za coraz  mniejsze pieniądze. Przy czym zauważoną po niemal 10 letniej praktyce współpracy z nimi prawidłowością jest ta, że im mniej owa firma dostaje od ZGN-u i mniej płaci swoim pracownikom – tym gorszych ekscesów z ich strony mogą spodziewać się lokatorzy. Mieliśmy więc w podziemiu klatki I tanich i prawdziwych śmierdzieli ze spółki Uniwersum, jeden z nich zapił się zresztą na śmierć. Mieliśmy apodyktycznych durniów pokrzykujących na lokatorów, a zwłaszcza lokatorki. Damy opalające się na skrzyni z piaskiem naprzeciw frontonu budynku i eksponujące przeterminowane wdzięki nie kryły, że „poszukują sponsora” i ta wystawa służy zdobyciu rzeczonego. Mieliśmy zmęczonych życiem facetów, którzy wędrując z jednego dyżuru na drugi przesypiali u nas ponad połowę doby. Menażeria kilkudziesięciu kiepsko umundurowanych osobników  płci obojga kryła oczywiście pomiędzy sobą także ludzi porządnych, pracowitych i życzliwych otoczeniu. Rzadko bo rzadko – ale zdarzało się…

Zasada przetargu publicznego, dzisiaj już tylko w formie elektronicznej, przeczy niestety intencji dawnego ustawodawcy, że za jak najmniejsze publiczne pieniądze mamy mieć coś najlepszego. O ile w ogóle chcemy to mieć, uważamy to za niezbędne i bardzo, bardzo potrzebne… W tym miejscu aż prosi się, by dodać, że właściciele firm ochroniarskich zarabiają ZAWSZE - i zawsze mniej więcej taką samą kwotę. Mniej za to dostają ich ludzie. Kiedyś było to 5,50 zł za godzinę, ostatnio już tylko 3,97. Wygrywa z reguły firma „krzak”, wystarczy uruchomić internet tylko na pięć minut, by dowiedzieć się wszystkiego. Wygrywa nie  mając często nawet połowy koniecznej obsady osobowej. Gdzieś od połowy grudnia trwa istna łapanka na ludzi, którzy poznali miejsce i jego specyfikę, bo tu przepracowali co najmniej rok – i być może rzucając starego pracodawcę przejdą do nowego. Część w rzeczy samej przechodzi. Zawsze ze stratą finansową. Lokatorzy w jakimś sensie cieszą się z tych „adopcji” – starzy wyjadacze wiedzą jak skutecznie pomóc, jak szybko wezwać ekipę do odblokowania windy stojącej między piętrami, jak naprawić wrota wjazdowe do garaży i tak dalej... Niektórzy uchowali się i pięć lat zmieniając kolejnych pracodawców . No ale i na nich przyszła „kryska”…

Po co nam to wszystko? System alarmu przeciwpożarowego ponoć automatyczny. Wrota wjazdowe do garaży rozbijają piłkami dzieci miejscowych. Nikt nas, lokatorów nigdy nie pytał czy w ogóle chcemy płacić za ochroniarzy. W obfitej korespondencji na ten temat mam i takie kwiatki, w których jak byk stoi, że to nie mój, lokatora, interes - ponieważ płaci Miasto, nie ja. A w związku z tym żadnych sugestii, żadnych żądań, milczeć i nie zawracać urzędolnikom gitary… Co uprzejmego a dosadnego można odpowiedzieć takiej przygłupiej funkcjonariuszce? Że nie istnieje coś takiego, jak transport świeżo wyprodukowanej gotówki do niej prosto z Marsa?

W roku 2014 nastąpi kolejna zmiana. Wygrywająca firma zaoferowała stawkę 7,35 z VAT-em za osobę w ciągu godziny. Ponieważ na dyżurze jest zawsze dwóch pracowników można przeprowadzić działanie 7,35 x 2 x 24 = 352,80 zł. A że dób w roku mamy jak by nie liczył 365 – mnożymy 352,80 zł x 365 = 128 tysięcy 772 zł. Ponad DZIESIĘC TYSIĘCY miesięcznie (10.731). I to już robi pewne wrażenie, prawda? Tyle płacimy za ludzi, którzy zgodnie z treścią standardowej umowy są niczym więcej, jak tylko zbiorowym dozorcą – pilnującym w istocie interesów nie lokatorów, ale administratorów. Ile z tego bierze właściciel firmy ochroniarskiej – a ile trafia do samych ochroniarzy? O, mili Państwo – to już zależy od oczekiwań właścicieli tych firm. Dla ułatwienia dodam, że nie są one małe. Zaś o ostatnich zwycięzcach można w sieci wyczytać tyle, że potrafią nie płacić swoim pracownikom i po dwa miesiące. Z całą pewnością będzie więc wesoło…

Kto i kiedy ustalił, że najpilniejsza polską potrzebą jest stworzenie Straży Miejskich? Wytrwali zapewne są w stanie dojść do tego, nie wiem ile sejmowych protokołów trzeba przewalić – ale rzecz możliwa jest do ustalenie. Kto i po co zdecydował aby byłym „resortowcom” (inni firm ochroniarskich nigdy nie zakładali) za minione już utrwalanie socjalizmu płacić wyżej opisany haracz? Może jest gdzieś mądry, który to wie. Ja w każdym razie tej roboty nie odwaliłem – i nie wiem. Tak czy siak: to nie moi administratorzy, ale my, lokatorzy podobnych przybytków „miejskich” odczuwamy w kieszeniach wzmożone ssanie. Płacimy coś na kształt myta zbójom czającym się obok drogi. I nie mamy prawa do protestów. Ktoś wie lepiej co dla nas dobre i właściwe – a co nie. Ktoś wie też, że resortowe emeryturki najwyraźniej nie wystarczają na zakładanie dynastii i rodów, dojenie kasy z powietrza się nie udaje – więc trzeba tego czy owego wspomóc.

Tylko dlaczego do jasnej cholery znowu za moje?

M.Z.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

A może by tak podał Pan jakiś plan rozwiązania tego konfliktu interesów? Co by Pańskim zdaniem zadośćuczyniało ludziom i urzędom?

M.Z. pisze...

Zadośćuczynianie urzędom uważam za czynność obrzydliwą - i nie będę się jej oddawał. Ale mogę opowiedzieć jak wyobrażam sobie stan idealny nadzoru nad budynkiem i ile można na jego realizacji zaoszczędzić. Otóż w naszym domu są dwa mieszkania mniejsze, około 50 metrowe. I kilka mieszkań większych, których lokatorzy wkrótce powinni przestać być lokatorami z powodu realizacji obowiązujących przepisów. Mieszkańców jednego z mniejszych przekwaterowujemy (za ich zgodą!) do jednego większego - a odzyskane przeznaczamy na klasyczną dozorcówkę. Mieszka tam sobie ów dozorca i nie płaci ani złotówki za mieszkanie. Zarządcę kosztuje to 50 x 7,90 (tyle wynosi czynsz regulowany w tej dzielnicy). Razem lokal = 395 zł miesięcznie. Uczciwa pensja dozorcy = 1500 miesięcznie, podpisana bardzo rygorystyczna umowa dotycząca jego zakresu obowiązków i pracy. 1500 z opłatami czyni pewnie jakieś 2000 zł. 2000 plus 395 równa się 2395. Przemnożone przez 12 (niestety tyle mamy miesięcy w roku!) daje 28.740 zł. Czyli PONAD STO TYSIĘCY MNIEJ, niż w tej chwili płacimy rocznie za idiotyczną ochronę! Oszczędności te były by zresztą większe - dzisiaj dozorca opłacany jest poprzez firmę pośredniczącą z innego konta, niż ochrona. Centralka przeciwpożarowa doskonale da się przenieść. Reszta się nie zmienia. Można nawet nająć dojazdową brygadę interwencyjną, dzisiaj też jest taka, oczywiście poza przedstawionym wyliczeniem ochroniarzy stacjonarnych.

Że co? Że pomarzyć dobra rzecz w zimowe popołudnie? Ano - dobra...

Anonimowy pisze...

Marek, napisz proszę coś konkretnego o tych ochroniarskich geniuszach, mam na myśli właścicieli firm, a nie tych nieszczęśników, którzy siedzą w podziemnej jamie i oglądają telewizję. Jest jakiś wspólny mianownik podobnych przedsięwzięć? Kto nabiera się na robotę, z której przez dwa miesiące nie da się wyciągnąć kasy? Kto pośród zarządców podpisujących z ochroniarzami umowy nie chce pójść na taki numer, jaki opisałeś w komentarzu? Dlaczego?

M.Z. pisze...

Słuchaj, działanie jest proste i do wykonania we własnym zakresie: szukasz na stronie ZGN Mokotów zwycięzcy przetargu. Następnie wpisujesz w wyszukiwarkę jego nazwę z dodatkiem słowa "opinie". I masz jak na tacy. Ile jest prawdy w siedmiu bodaj opublikowanych opiniach? Nie wiem. Wiem natomiast, że ludzie nie zajmują się kłamaniem dla samego kłamania. Inne firmy tego odium niewypłacalności nie mają, można sprawdzić.

A dlaczego ZGN nie wpadło na opisywany przeze mnie pomysł? Zadzwoń, napisz, zapytaj sama/sam. Ja nie mam najlepszych doświadczeń z korespondencją do tej instytucji. Zajmowałem się tym przed paroma laty jeszcze jako przedstawiciel lokatorów - ale z przyczyn, które można także odnaleźć na tym blogu zrezygnowałem z syzyfowych prac. Dzisiaj nie zamierzam do tego wracać.

M.Z. pisze...

Opinie, na które się powołuję można znaleźć tutaj:
http://www.gowork.pl/opinie_czytaj,220833
http://opinie.info.pl/satguard-sp-z-oo/68528