Okazuje się, że na tym przynajmniej blogu najwięcej
emocji budzą wpisy dotyczące Czytelników bezpośrednio. Nie inaczej stało się z
felietonem poświeconym problemowi ochroniarzy, jakich mamy za niemałe pieniądze
w naszym domu. Komu służą i do czego? Czy nie mamy na ich los żadnego wpływu? A
może choć na jakość pracy i zakres obowiązków? Dlaczego przetargi wygrywają
firmy, które nawet po pobieżnej analizie wpisów w sieci nie gwarantują niczego?
Skąd w ogóle bierze się upór urzędników forsujących takie, a nie inne
rozwiązania organizacyjne?
I jak ja śmiem proponować coś, co wiąże się z
nieszczęściem tego lub innego lokatora?
Proszę Państwa: wiara w
to, że znam odpowiedzi na wszystkie podobne pytania jest czystą utopią. A
jednak zauważyłem przed paroma laty, że treść umów podpisywanych przez ZGN Mokotów z firmami ochroniarskimi i ogląd współpracy obu tych stron prowadzi do jednego wniosku: te firmy
nie służą ochronie lokatorów przed niedobrym światem. Już prędzej chronić mają
urzędników przed lokatorami. I to napisałem jeszcze w roku 2007, czyli roku
odpalenia tej strony! Późniejsze doświadczenia i obserwacje potwierdziły tę
opinię. I nie ma znaczenia, że jako żywi ludzie lubiliśmy jednych, a nie lubiliśmy
innych. To wynika przecież ze zwykłych ludzkich interakcji – mieliśmy tu
pracowników życzliwych światu i lokatorom i mieliśmy takich, którzy co prawda
spacerowali przed domem, ale duchem tkwili gdzieś na wsi rodzinnej i nie
chcieli widzieć jak dzieciaki tego czy innego lokatora rozwalają piłką bramy
garażowe czy tynki na słabych murach. Mieliśmy też ludzi interesujących się parkingiem
zewnętrznym i parkującymi tam autami – mimo że to już teren, którego zdaniem
tej czy innej urzędniczki strzec nie muszą. Przy okazji podobnych sporów
kompetencyjnych dowodnie wyszło to, co dzisiaj można nazwać stosunkiem tych urzędników
do lokatorów. W skrócie jest to mieszanina pogardy i lekceważenia: mamy płacić
bez mrugnięcia okiem i nie gadać za dużo. A prawdziwi władcy krainy sami ustalą
co odpowiada nam, płatnikom – i im, konsumentom naszych pieniędzy.
Przetargi organizowane co
roku na nową, pewnie w założeniu tańszą firmę ochroniarską ogłaszane są na
oficjalnej stronie ZGN-u – i tam po jakimś czasie można przeczytać co ustaliła
komisja przetargowa i ile punktów przyznała każdemu uczestnikowi tego postępowania.
Z tego łatwo da się wywieść wniosek, że jednak jakieś postępowanie się toczy,
że ktoś ocenia wiarygodność czy moce uczestników tych zawodów. Czy więc było by
wielkim nadużycie zadanie pytania jak to ma się do opinii, które wobec
aktualnych zwycięzców przetargu zamieszczają byli pracownicy tej firmy? I co jest w
sieci dostępne za dwoma, trzema kliknięciami myszki? To wbrew pozorom nie jest
żadna dodatkowa robota, którą chciałbym narzucić nieznanym z imienia i nazwiska
członkom komisji. To jest po prostu działanie proste i skuteczne, możliwe do
wykonania mniej więcej w piętnaście – dwadzieścia sekund. Być może to zresztą
uczyniono – ale ktoś, kto spotyka się z bezzasadnym oskarżeniem ma prawo wygłosić
mowę obrończą i przekonać komisję, że to wszystko bzdury i pomówienia. Uniwersum
mogło by wygłosić płomienną mowę dowodzącą, że ich zapity na śmierć pracownik w
istocie zmarł na zawał serca i wódka nie ma tu nic do rzeczy. Czy tak się
stało? Nie wiem. Wiem natomiast, że o innych uczestnikach przetargu złych
opinii w sieci NIE MA, złych z nimi doświadczeń też nie. I dlatego czuję się
uprawniony do postawienia tezy, że gdybym sam miał wybierać pomiędzy firmą o
złej opinii i firmą bez złych wpisów czy konotacji, zaś różnica oferowanych
stawek osobo-roboczo-godziny to ledwie dwa-trzy grosze – to na pewno tej ze
złymi wpisami nie dał bym maksymalnej ilości punktów. No ale jak widać stało
się inaczej…
Co do zasadności częstowania
nas kosztami wynikającymi z bliżej nie umotywowanej konieczności tolerowania w
tym domu ochroniarzy – wypowiadałem się tyle razy na ten temat, że nie czuję
potrzeby robienia tego po raz kolejny.
O rzekomych nieszczęściach jakichś bliżej nieznanych mi lokatorów: cóż mogę poradzić na to, że nie lubię "zapobiegliwych" i nie mam ochoty pochylać się nad nimi troskliwie?...
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz