poniedziałek, 20 maja 2013

Lato, lato...



Co roku o tej mniej więcej porze dużo było o wakacjach: gdzie kto się wybiera, czego na miejscu się spodziewa i jak te wakacje sobie wyobraża. Minęło tymczasem dwanaście miesięcy od ostatniej takiej rozprawki i zmieniło się tyle, że tam, gdzie jechać chcemy właściwie nic się nie zmieniło, było drogo i jest drogo – coraz trudniej natomiast w ogóle wyruszyć z mojego miasta w jakąkolwiek podróż. Co koszta urlopu podnosi po dwakroć…

W jednej z przedwakacyjnych rozmów, chciałem zarezerwować pokój,  ktoś po drugiej stronie zapytał na koniec takiej sobie rozmowy skąd jestem. Zawsze mam dylemat z odpowiedzią: bo jeśli powiem, że z Warszawy to automatycznie wrzucony zostanę do worka z agresywnymi, pewnymi siebie chamami. A druga strona, gdzieś na zadupiu jakimś mazurskim zapisze później w cyklu rozważań o marności świata turystów, że jako „warsiawiak” na pewno chcę do nich zwalić się z trójką wrzeszczących bachorów w wieku żłobkowym, uprać za darmo wszystkie zasrane przez poprzednie miesiące pieluchy i nażreć w ramach standardowej opłaty tak, bym jeszcze przed wyjazdem pękł z dużym smrodem. Wszystko jakoby za 20 zł doba z wyżywieniem. Gdzie tak było? Na południu Mazur, w okolicach miejscowości Wojnowo, ukazuje się tam w sieci barwny, choć niezwykle chamski „Obsrywator z piwskiem”. Tam to kiedyś wyczytałem.

Zapewne istnieją w moim-nie-moim mieście takie postaci, powiem szczerze, że jedną z nich spotkałem niedawno przy okazji próby zamiany mieszkania – ale ja jako dziadek żadnych zasranych pieluch nad jeziora nie wiozę już od trzydziestu przynajmniej lat. Nigdy zresztą  tak nie było. Z drugiej strony rzeczywiście pochodzę z miasta, którego głównym dzisiejszym zajęciem jest pożeranie własnych dzieci, a to cenami czynszów, a to cenami biletów, rozkopanymi ulicami i wiecznym burdelem inwestycyjnych. Rzeczywiście wstydzę się, że niektórzy z moich miejskich sąsiadów zbliżają się w realnych działaniach do mazurskich opisów – ale to  nadal ekstrema, niewielki promil miejskiej populacji. Tak, hałaśliwy i widoczny, czasem jest tak, że gdy przedobrzą w jakichś wakacyjnych tam działaniach i na miejsce zjedzie radiowóz spisujący uczestników tej czy innej burdy – okazuje się, że „warsiawiak” to w istocie mieszkaniec Radzymina, Wołomina czy innej badziewnej miejscowości, która ze stolicą nigdy nie miała nic wspólnego. Żyję w organizmie zarządzanym przez koszmarną babę nie chcącą rozmawiać nie tylko z obywatelami miasta, ale nawet z burmistrzami poszczególnych dzielnic. Żyję w zbiorowości, dla „dowództwa” której łupienie finansowe członków grupy jest zasadą działania, istotą władzy. I niestety żyję obok ludzi, którzy rozbijają własną kamienicę wypuszczając swoje koszmarne dzieci, by „pograły sobie w piłeczkę”. Jeden z tych smrodów jest w stanie kopnąć ją tak, by doleciała do piątego piętra, drugi cherubinek (wyjątkowo obrzydliwy!) celuje w demolowaniu bramy wjazdowej do garażu – a rodzice nadal uważają, że nie nie dzieje się złego. Bo dziecko „ma prawa”… Ja nie mam do godnego i opłaconego życia. Jego dziecko ma – prawo do destrukcji wspólnego. Ciekawym z którego prowincjonalnego miasta ta filozofia pochodzi…

Nic to, spokój, tylko spokój może nas uratować, powtarzam to sobie każdego niemal dnia. Nad spokojnym jeziorem pewnie da się jeszcze raz przepowiedzieć sobie stosunek do greckiego pojmowania prawdy (leży tam gdzie leży, a nie na przykład „pośrodku” jak chcą lewacy i sowieci), zasad prawa rzymskiego i etyki chrześcijańskiej jako podstawy każdego dobrego prawa. Potem z czystym sumieniem można złapać rybę i upiec ją na współczesnym wynalazku szatana, czyli na grillu. Być może smak nie będzie zbyt szlachetny (nie znam się na grillowaniu), ale całość jakże godna. Wrócę do domu może nie lepszy, ale na pewno dokładniej wewnętrznie uczesany…

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

I co, znalazłeś swój mazurski ideał w minionym roku? Jeśli tak - daj znać gdzie to jest.

M.Z. pisze...

Owszem, znalazłem. Jeśli poważnie chcesz dowiedzieć się gdzie to jest - napisz na priva. Inaczej nie będę wiedział komu moje cenne odkrycie powierzam. Generalnie: kierunek Olecko.