niedziela, 17 stycznia 2010

No i dostałem lekko po uszach…

Za ostatni tekst. Jako za twór agresywny i niesprawiedliwy. Nie, nie mam pretensji, spokojnie przekazał mi uwagi ktoś, kogo lubię i cenię – więc właściwie nic strasznego się nie stało. A jednak potem, już po powrocie do domu usiadłem gdzieś w kącie i zacząłem zastanawiać się: czy ja naprawdę mam jakieś wyjątkowe obowiązki wobec zbiorowości? Czy stale i „nawciąż” powinienem analizować historię tego domu, spisywać ją i przedstawiać na każde życzenie? Gromadzić wypadające mi już z półki akta, urzędowe odpowiedzi, często wypożyczane przez przypadkowe osoby po to, by części nigdy nie zwrócić? Ganiać jak przed laty po urzędach, wysyłać dziesiątki listów poleconych – a potem wysłuchiwać absurdalnych uwag, że coś tam można by innymi słowy, albo łagodniej? I że trzeba wpaść jeszcze tu i tam, inni nie mają czasu, pracują i pracują, gotują obiady i piorą koszule, zarządzają i desygnują…

Odpowiedź jest prosta: NIE. Skoro pewnego dnia pojawił się pomysł, że jest słuchacz, że jest komu opowiedzieć całość zdarzeń, z jakimi się potykaliśmy przez minione lata – to niechaj pomysłodawca miast rzucać pomysł w przestrzeń zajmie się nim sam, osobiście, wszystko jedno czy mniej, czy bardziej udatnie. Dobra, gotów jestem zrobić stylistyczną korektę takiego wypracowania, może przypomnę ten czy tamten fakt. Ale to wszystko na co dzisiaj mam ochotę.

W to miejsce wejdą inni, mniej odpowiedzialni, pokrętni, z niejasnym intencjami? A niech sobie wchodzą. Przecież już tak było nie raz – i jakoś to przeżyliśmy.

Więc proszę o odrobinę wyrozumiałości…

M.Z.

1 komentarz:

M.Z. pisze...

Proszę spojrzeć na datę: dzisiaj minęły CZTERY lata i tydzień od wpisu. Sprawa dawno nieaktualna, umarła z nudów - chciałoby się rzec. A jednak jest ktoś, kto przekopuje archiwa, szuka czegoś gorączkowo i przysyła kiepskie komentarze po angielsku. Światowiec znaczy się... Wywalam - bo taki mam kaprys i takie moje prawo. Nie będę rozdmuchiwał nie istniejących sporów i wchodził ponownie do umarłego świata. Zmieniło się WSZYSTKO. Prócz rzecz jasna zapiekłości niektórych... Kochani, a dociekliwi: KOMENTARZE WYŁĄCZONE!