sobota, 17 maja 2008

W mediach nadzieja...

Tekst pod takim tytułem ukazał się na stronie konkurencji www.abramowskiego9. Rozumiem, że jego autor podobnie jak ja ma dość już mętnego tłumaczenia rzeczy oczywistych zarówno przez stronę administracyjną, jak przez wyżej ulokowanych sponsorów i mocodawców tych ludzi. Robienia nam wody z mózgu, pseudo-pańskich zachowań, pogrążania domu w zamęcie, z którego albo już nie można wyjść, albo wkrótce nie będzie można. Wniosek zawarty w tytule (media tylko mogą pomóc...) teoretycznie słuszny. A jednak mam dwa zastrzeżenia. Pierwsze takie, że media należą po części do tej samej bandy politycznej, która oszukała nas podczas podpisywania umowy najmu naszych lokali. Nie ma więc żadnej, ale to żadnej gwarancji, że jeśli w ogóle sprawą się zainteresują, to pociągną ją jak należy, czyli zgodnie z prawdą, a nie kłamliwie. Po drugie przed laty słusznie dokonała się introdukcja strony lokatorów, to w pewnym sensie substytut mediów. Problem polegał wszakże dalej na tym, że w domu Abramowskiego 9 niezwykle mało osób chciało pisać, jeszcze mniej publicznie się wypowiadać z sensem i logiką należytego postępowania. Po pewnym czasie nie było już zbyt wielu nawet takich, którzy chcieli czytać co kto inny napisał. Dzisiejszy głos upatrujący zbawienie i ratunek w mediach jest więc nieco... spóźniony. Mniejsza jednak o wewnętrzne wyrzuty, nie pora teraz na nie, dobrze, że taki głos w ogóle się pojawił. Ciekawi mnie bardzo co na poniedziałkowym zebraniu powiedzą ludzie, ilu ich w ogóle przyjdzie - bo to najprostszy probierz zaangażowania. Obywatelskiego i sąsiedzkiego - jeśli już kogoś boli sformułowanie "społecznego". W tym miejscu dodaję, że nie jestem ani inspiratorem, ani organizatorem spotkania, choć rzecz jasna wybieram się na nie. I nie po to, by podpierać ścianę... Kontynuując myśl: od czasu mojego odejścia z funkcji reprezentanta lokatorów (to była i jest definitywna decyzja!), poźniej przejścia do organizacji, na stronie ktorej pisuję - popełniłem ponad SETKĘ felietonów w gruncie rzeczy traktujących o nas i o tym, co się wokół nas dzieje. Co zrobili formalni reprezentanci? No tak, mieli mało czasu. Ja też mam obecnie bardzo mało czasu. Pani, Pan, wszyscy do cholery mamy mało czasu! Mnie przynajmniej wystarcza go na to, by mieć własne zdanie, artykułować je i bronić w razie potrzeby. Zamykając tę woltę myślową: lokatorom potrzeba przedstawiciela zaangażowanego, aktywnego, czy jak go (ją?) tam jeszcze nazwiemy. Podobno mieszkają tu tacy. Odważą się uaktywnić? Czy znów zostanie po staremu? I będziemy modlić się do świętego patrona żurnalistów, którzy akurat mogą mieć innego pana, więc powiedzą nam "psie głosy nie idą pod dziennikarskie niebiosy..."?

Marek Zarębski

Brak komentarzy: