…a pospolitość wokół skrzeczy. Oczywiście jak wiadomo moim
Czytelnikom nie zajmuję się wyłącznie domem, w którym mieszkam, interesuje mnie
świat w nieco szerszym wydaniu. No ale ta pospolitość właśnie…
Mieliśmy w domu kolejne włamanie. To znaczy: tak się
półszeptem o tym opowiada. Jeden sąsiad drugiemu sąsiadowi, ale ciii, sza… Nie
wiem dlaczego sprawa jest tak gwałtownie wyciszana, wbrew pozorom włamanie nie jest problemem wyłącznie osoby, do której
się włamano, ale też jej sąsiadów, otoczenia, systemu strzeżenia domu itd.
Czy ważne to przed sezonem urlopowym? Moim zdaniem jak najważniejsze. A jednak
jakoś tak się porobiło, że więcej gada się o kradzieży węży przeciwpożarowych,
niż o obrobionym mieszkaniu. O ile było „obrobione” – bo to też nie do końca
pewne. Jakich węży? Ano tych, które ponoć były w skrzyneczkach, ale dzisiaj już
ich nie ma. Kto to mógł zrobić? Strażak amator? Skryty sikawkowy? Nie wiadomo.
Nie ma i już – choć „prywatnemu” to na plaster potrzebne. Teraz trzeba znaleźć
winnego. Ktoś łapie mnie i szeptem sufluje: wzięli odciski palców! Mój Boże –
toż to zgroza! Bo jeśli wzięli to wszyscy mamy przechlapane. Dotykałeś
skrzyneczki? Nie pamiętam. Odkąd kilkanaście lat temu tu zamieszkałem dotykam
wszystkiego wokół nie zważając na konsekwencje. A ten wąż to był w ogóle w tej
skrzyneczce, czy w innej? Paskudna gadzina…
Informacje o kłopotach parkingowych nie docierają do
zarządców. Stara socjalistyczna zasada widać obowiązuje: ma auto znaczy się
kradł. A jak kradł to niech się teraz sam martwi… Rozbudowa biurowców wzdłuż
Domaniewskiej postępuje, dzielni „urzędnicy korporacyjni” parkują jak leci, pod
domem puste przestrzenie jak straszyły tak straszą. Norma?
M.Z.
2 komentarze:
"...Rozbudowa biurowców wzdłuż Domaniewskiej postępuje, dzielni „urzędnicy korporacyjni” parkują jak leci, pod domem puste przestrzenie jak straszyły tak straszą. Norma?..." Wyjaśnij proszę w czym rzecz, bo nie jest to dla wszystkich zrozumiałe. Przecież my cierpimy z tego powodu, że nie ma miejsc na parkingu zewnętrznym, okupują je pseudo-urzędnicy z sąsiednich domów i biurowców, a nie nasi lokatorzy. A ta durnowata Irysowa robi przetarg na JEDNO stanowisko w podziemiu - gdy wolnych jest kilkadziesiąt.
W tej sytuacji to już niczego wyjaśniać nie muszę, wszystko jak na talerzu wyłożone. Dokładnie tak właśnie jest, o to mi chodziło.
Prześlij komentarz