poniedziałek, 25 maja 2015

CYCATA CEPELIADA



Nie wolno o jednym – mówi się o drugim. Polska zajęła zaszczytne 23 miejsce na festiwalu Eurowizji. Nie powiem, że wynik najgorszy od lat, choć to pewnie prawda. Jak zwykle finał w Austrii był kolejnym szczytem bezguścia, tu pewnie rekordu i tak nie pobito, bo jak powiadają starsi głupota, bezguście i udziwnienia są jak miłosierdzie Pańskie, czyli bez granic. A jednak fiński numer z zespołem autentycznych downów nie przeszedł nawet sita eliminacji półfinałowych. Dla „równowagi” raport Australijczyków bodaj z Sydney przekazywało stworzenie, którego wieku, płci i talentu doprawdy trudno dociec. Nie mam pojęcia kto niezłemu reprezentantowi tego kontynentu chciał zrobić takie kuku – ale zrobił i już. Austriacki facet z brodą udający dziewicę po recyklingu reprezentantom swojego kraju zaszkodzić po prostu nie mógł – panowie byli tak kiepscy, że trudno bardziej.

A co u nas, na naszym podwórku? Miłośnik panslawii, Armii Czerwonej, sierpa, młota i cycatych młodych praczek ręcznych - Donatan - z ewidentnego nieudacznika w debilnej czapeczce awansował na jurora. Acha – i „inżyniera dźwięku”. Ciekawe co za mechanizm to spowodował, ale tym razem mniejsza, cuda dziejące się w światku muzycznym nie tego kalibru już bywały. Tak czy siak na prezenterkę oznajmiającą urbi et orbi głos polskich "jurorów" wpakowano oczywiście jedną z tych cycatych praczek. Recepta jest prosta, wyśpiewał ją  kiedyś buntowniczo proroczy Kazik: na głowie gwiezdny ma wianek, w ręku zielony badylek… Kto zna całość wie co było dalej. Czyli te dwa damskie z przodu na wierzch i do góry, na łeb owoce kwiatowej zbiórki z trawnika przed telewizją – i gadaj, cna niewiasto. Tekstu nie było za wiele, choć i tak wszyscy zapewne spostrzegli, iż przemowy nie są specjalnością panny Oli, bo tak ta osóbka ma na imię. Juliuszu Braun, współczesny prezesie telewizji publicznej: źle się bawisz za nie swoje pieniądze!

M.Z.

Brak komentarzy: