Pamiętają Państwo przedostatnią notatkę o
nielegalnych zasiewach i akcjach dzielnych ochroniarskich komandosów pod
Sztynortem? W poszukiwaniu bandy nocnych, oszukańczych dzikusów przejechałem w
ciągu minionego tygodnia ponad 500 kilometrów w trójkącie Sztynort – Gołdap –
Olecko. Niestety… Czas powtórzyć za mistrzem Asnykiem: Daremne żale - próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! Przeżytych kształtów
żaden cud Nie wróci do istnienia. Nie ma leśnych zbójów! Nie ma ochroniarzy! Z zasiewami problem: bo
które niby mają być legalne i jak je odróżnić od nielegalnych? I to szumi i
tamto zielenieje. Karteczek z opisami na łodygach brak.
I wtedy napotkałem Miejscowego Mędrca. A ten widząc zafrasowaną minę gościa stojącego bezradnie wobec łanów szumiących zapytał wprost: i czegóż to ci potrzeba chłopczyku podstarzały? Wyjaśniłem w krótkich słowach. A Mędrzec w śmiech, rechotliwy i głośny. Ty miejski idioto! – powiada czule. Ty nieuku barabancki! Toż oni bawią się sami ze sobą! Za biurkami! Bez wychodzenia z domów, bez siania i orania! Jedni wypłacają bezdomnym słupom, zaraz gotowiznę zabierają, rzekomo zawiadamiają drugich, dla picu najmują jakieś lewe agencje ochroniarskie, szwagrowie też chcą zarobić – i tak się to wszystko kręci. Że też w tych miastach taka głupota żyje…
No właśnie: okazałem się głupcem. Bo to, co Mędrzec rzekł to rzecz jasna kolejna teoria spiskowa, prawda. Ale czyż nie tłumaczy wszystkiego jasno i dosadnie? Może tak być? Może. A jak mówi kolejne spiskowe prawo: jeśli coś się może zdarzyć zdarzy się na pewno…
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz