środa, 6 czerwca 2012

Opowiastki moto?



Pisywałem ich swojego czasu sporo, może dlatego, że chciałem się w ten sposób rozliczyć z dobrych i złych wrażeń lat minionych – może z jakiegoś innego powodu, mniejsza o to. Są tutaj, na tym blogu, wszystkie, choć przyznaję, że niełatwo odszukać tę czy tamtą. Nie przewidziano podkatalogów, spis treści leci jak leci. Ostatnio niektóre z nich przedrukował blog zaprzyjaźnionego warsztatu samochodowego: www.radargarag.blogspot.com.

A nowe powstają powoli, wokół dzieje się tyle ciekawych rzeczy, że nie bardzo wiadomo w co poza motoryzacją zainwestować uwagę. Przepraszam, ale ja też czuję się czasem piekielnie zmęczony. I nawet nie mnogością zdarzeń, raczej bezskutecznością ludzkich działań. Stale te same twarze, stale te same bzdurne argumenty, dalej dołożyła się piłka kopana, sąsiedzi zakładają małe flagi na szyby samochodów, polskie narodowe okazje nie wydawały im się tego godne, igrzyska tak. Dobra, niech im tam, po części nie dziwię się, cała machina propagandowa podgrzewa napięcie ile wlezie, aż zastanawiam się w jaki sposób będą to wygaszać po zakończeniu zawodów. No i co w końcu z nie wypłaconymi ludziom, czytaj ukradzionymi pieniędzmi… Bufetowa co prawda wykrętnie straszy, że „wszystkie służby w pełni przygotowane – więc nie ma się czego bać” – ale przecież ten naród widzi jak na dłoni, że im bardziej przygotowane, tym bardziej nie potrafią sobie poradzić nawet same z sobą. Moje miasto rozkopane jak po przejściu trzech armii, nowe, zarezerwowane dla lepszych użytkowników pasy jezdni, zawsze było tak, że tubylcy to dzieci gorszego Pana Boga… Mało kto widzi, że wielkimi krokami zbliża się czas rozliczeń. Kiedy? Pewnie już po wakacjach.

No więc na razie i ja znikam.

M.Z.

Fot. ociecprac.pl

Brak komentarzy: