sobota, 1 stycznia 2011

Początek - i finał

No cóż, Szanowni: pora powiedzieć sobie prawdę, zwłaszcza pierwszego dnia Nowego Roku. Formuła tego zapisu wyczerpała się. Ani ja dalej pełen zapału w nazywaniu dla odbiorców rzeczy i zjawisk – ani Wy w czytaniu tego. Lub oburzaniu się jak śmiałem. Innymi słowy nie ma o czym mówić. Wiemy o sobie tyle, że można już użyć formuły „wystarczająco dużo”. Do niczego nie przekonałem oponentów. Nikogo nie uczyniłem mądrzejszym czy bardziej spostrzegawczym. Nie zyskałem nowych przyjaciół i nie zdobyłem innych wrogów. Więc to staje się już nudne. Nie lubię nudy.

Strona oczywiście będzie sobie dalej wisiała w sieci. Działam już gdzie indziej, z kim innym się spieram lub komu innemu przyznaję rację. Gdyby kiedyś w okolicy pojawił się nowy leniwy lub arogancki dozorca – to wiem jak mu uprzykrzyć życie inną drogą, niż poprzez opisywanie tego w tym miejscu. Jeśli administracja po raz kolejny pomyli się na moją niekorzyść przy rozliczaniu ciepłej czy zimnej wody – skieruję skargę gdzie trzeba, dolegliwie, ale bez uprzedzania faktów na tej stronie. W końcu jak niespodzianki to niespodzianki, prawda?

Zatem na progu epoki, którą zawdzięczamy politycznym wyborom niektórych moich sąsiadów – trzymajcie się cieplutko. Albo macie co chcieliście mieć – albo nie protestowaliście wystarczająco głośno i czynnie. Jak by nie patrzył dzisiaj już tylko smutek zimowych tropików…

Przyjaciół stałych i okazjonalnych życzliwych pozdrawiam jak najserdeczniej. W razie czego bezpośredni adres przecież znacie.

Marek Zarębski

Brak komentarzy: