niedziela, 6 grudnia 2009

Ucieczka do przodu?

W sferach rządowych takie właśnie postępowanie to ostatnio norma. Za dużo gadają o aferze hazardowej? No to ciach, wysyłamy następnych 600 źle uzbrojonych straceńców do Afganistanu, oczywiście przedstawiając to jako całkowicie suwerenną decyzję. Związaną ma się rozumieć z obroną demokracji. W Afganistanie nie chcą demokracji? No to tym gorzej dla nich. W Polsce zaś nikt już nie pamięta, że o tej decyzji wysłania dodatkowego kontyngentu wiedział sposobem jakimś ambasador amerykański już kilka tygodni temu. No ale skoro jest do redakcji rozesłana dyspozycja o akcentowaniu „suwerenności decydowania” – to żurnaliści wykonują polecenia, w końcu z czegoś trzeba te raty płacić, prawda? Spory, kłótnie, kogoś wywalili z komisji, ktoś inny znów się zapluł przed kamerą – i już nikt o żadnym hazardzie nie pamięta.

Remont naszego domu miał być skończony 1 grudnia 2009. Oczywiście gorliwi urzędnicy nie zapomnieli o rozesłaniu do lokatorów powiastek o podwyżce kiedyś tam obniżonych z powodu usterek czynszów z tym właśnie dniem. Czy więc niebiańskim jakimś sposobem zniknął bałagan wokół naszych mieszkań? Nie mamy już usterek? Czy windy przybrały postać porządnych klatek do przewożenia pasażerów, a nie budowlanych śmieci? Czy dozorca, tak niezwykle chwalony przez damesy administracyjne wreszcie wziął się do roboty? Nic podobnego się nie stało. No ale to realia. A w życiu dzielnych urzędników liczą się kwity. Jak na papierze coś jest – to jest. Pamiętacie Gierka? Gdy w Dzienniku Telewizyjnym mówił , że jesteśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata – to byliśmy. I w ogóle: jeśli coś istniało na szklanym ekranie – to było naprawdę. Jeśli nie pokazywali – to o czym wtedy było gadać, jak toto nie istniało? Czym zatem dzień dzisiejszy różni się od tamtych czasów? Niczym. Nawet „mordy kochane” te same.

Większości sąsiadów zdaje się to wszystko nie przeszkadzać w najmniejszym stopniu. Życie toczy się tak, jakby wokół nic dziwnego się nie działo. Oczywiście to dowód na moc wewnętrzną ludzi: cokolwiek inni, źli, by nie wymyślili – to i tak karuzela działa, kręci się, a pasażerowie radują lub smucą. Czy to podczas imienin – czy bez powodu. Nieco inaczej rzecz ma się z rozmowami, jakie niekiedy jeszcze toczą się pod domem czy w jego okolicy. O, tu ludzie są wyraźnie niezadowoleni! Przy czym bardzo to szczególne niezadowolenie – jeśli już protestować „to wszyscy tylko nie ja”. Bo „ja” jestem oczywiście niezwykle zajęty, prowadzę jakąś tajemniczą działalność pochłaniająca co najmniej dwadzieścia godzin na dobę. No i naruszyło by to „mój” majestat. Tak, właśnie „majestat”, namnożyło nam się ostatnio typów i typasków, którzy o ten „majestat” dbają jak nie przymierzając o ostatnie pół litra na przyjęciu smakoszy… Oni nie idą – oni majestatycznie przemieszczają się z miejsca na miejsce. Nie mówią – oni oznajmiają i dalej nic już nie podlega dyskusji.

Z ostatniej chwili: jest początek grudnia, remont w moim mieszkaniu zakończony został 25 sierpnia. I właśnie dzisiaj pojawiły się na suficie wiszące worki tynku. W miejscu, w którym były poprzednio. Jednym słowem robota spaprana, pieniądze zmarnowane. Tak, będę reklamował. Przy założeniu, że ani w tym roku, ani w następnym co najmniej do sierpnia nie ma mowy o żadnym urlopie spędzanym na pilnowaniu robotników. Ale najpierw pójdzie do ZBK-u propozycja: proszę mi ponownie obniżyć czynsz w stopniu takim, jak uprzednio. Bo też i usterki te same… Oj, nie, zapomniałem: w salonie pojawił się grzyb…

Konkurencyjna strona otworzyła forum dyskusyjne – o czym zostałem zawiadomiony. Oczywiście podziękowałem za informację. Nie, nie skorzystam z tamtego forum, pozostaję w innym stowarzyszeniu, uprawiam inną działalność, nie znoszę ankiet - i tego zamierzam się trzymać.

M.Z.

Brak komentarzy: