
A co u nas, na naszym podwórku? Miłośnik panslawii, Armii
Czerwonej, sierpa, młota i cycatych młodych praczek ręcznych - Donatan - z ewidentnego
nieudacznika w debilnej czapeczce awansował na jurora. Acha – i „inżyniera dźwięku”. Ciekawe co za mechanizm to spowodował, ale tym razem
mniejsza, cuda dziejące się w światku muzycznym nie tego kalibru już bywały.
Tak czy siak na prezenterkę oznajmiającą urbi et orbi głos polskich "jurorów" wpakowano oczywiście
jedną z tych cycatych praczek. Recepta jest prosta, wyśpiewał ją kiedyś buntowniczo proroczy Kazik: na głowie
gwiezdny ma wianek, w ręku zielony badylek… Kto zna całość wie co było dalej.
Czyli te dwa damskie z przodu na wierzch i do góry, na łeb owoce kwiatowej
zbiórki z trawnika przed telewizją – i gadaj, cna niewiasto. Tekstu nie było za
wiele, choć i tak wszyscy zapewne spostrzegli, iż przemowy nie są specjalnością
panny Oli, bo tak ta osóbka ma na imię. Juliuszu Braun, współczesny prezesie
telewizji publicznej: źle się bawisz za nie swoje pieniądze!
M.Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz