Pamiętacie stary dowcip o wizycie erotomana
u psychologa? Zaczyna się od podstawowego testu. Terapeuta: co pan widzi na tej
plamie? Dupę. A na tej drugiej? Dupę. A tu? Trzy dupy. Panie doktorze: czy pan nie
powinien się najpierw wyleczyć przed pokazywaniem mi tych dupencji?
Jak
każdy felietonista i ja zajmuję się podgryzaniem. Rzeczy, spraw, także ludzi.
Komentarze, które zamieszczam w całości i zawsze bez jakichkolwiek zmian nie są
jedyną płaszczyzną kontaktu mnie, autora, ze światem. Czytają bliscy, niektórzy
sąsiedzi, przypadkowo i przy innych okazjach spotkani rozmówcy. W poprzednim
felietonie poza pisemnymi reakcjami na treść spotkałem się z kilkoma wyrazami
poparcia przedstawionych opinii. I kilkoma przestrogami: ale będziesz miał
kłopoty z hejterami! Nie mam. Albo właściwie: mam, bo pierwszy pisemny
komentator zachowuje się jak opisany pacjent psychologa. Więc w sumie hejter.
Czy ze mną nie ma co rozmawiać o samochodach, konstrukcji telewizyjnego
przekazu albo szczątkach geostrategii? Najwyraźniej NIE.
Deklaracja:
nie zgadzam się! Sobczak, obecny burmistrz Olecka, to dla mnie mały, pokręcony neptek-symulant, za czyny
którego płaci miasto, a nie powinno. Najpierw symulował posiadanie programu
wyborczego. Niczego nie potraktował poważnie – a więc symulant to i tak łagodne
określenie. Inni opisują takie działania jako czyste oszustwo. Potem kupił za
ciężkie pieniądze sfałszowaną symulację programu szkolnego dla miasta.
Mistrzostwo lokalnego świata… Chyba w imię starej socjalistycznej zasady
„Symulanci wszystkich miast mazurskich – popierajcie się!”… Ile przegrał
procesów i jakie to pociągnęło dla miasta finansowe konsekwencje? Każdy może
policzyć sobie sam. Jak się czuła dwójka sekretarzy siadając co rano na jednym
krześle? Ile stresów przeszła madame skarbnik? Co czują pozostali wyrzuceni i z
czego przyjdzie im żyć? Za tym człowiekiem zostają tylko trupy. Ten człowiek
siłowo wprowadza do obiegu mikro-polityki nową jakość głupstwa, kłamstwa,
pyskatego usprawiedliwienia, hucpy działania. I nie dzieje się NIC. Co z tego,
że wojewoda zanegował plan rozwoju żwirowni? Czy przesadzę, jeśli powiem, że z
kasy miasta pójdą zapewne kolejne duże pieniądze na prawnicze chachmęty z
odwołaniami, kasacjami i protestami? Ilu olecczan nie wiąże miesięcznych
budżetów dokładnie w chwili, w której kolejny zespół kauzyperdów wystawia
Ratuszowi faktury za reprezentowanie, doradztwo, obronę, formułowanie pism
procesowych?
Zatem:
nie macie tego dość? Sądzicie, że wystarczy napisać jakiś komentarz gdzieś tam, ktoś nadstawi procesowo dupę (od niej przecież zacząłem) pisząc kolejny tekst – a
wy możecie już odetchnąć albo pojechać
na wakacje?
Weźcie
się więc do roboty. Otwierajcie swoje strony, ćwiczcie języki i ostrzcie
pazury. Kiedyś oferowałem wam pomoc. Olaliście. Powiedzmy, że rozumiem,
znacznie bezpieczniej i przyjemniej jest uprawiać własny narcystyczny zachwyt
przed lustrem i podpuszczać Zarębskiego. Tyle że on ma już dość. Sam chce
wybierać tematykę felietonów, chwilę ataku i momenty ciszy.
M.Z.