niedziela, 21 czerwca 2015

WŁADZA LOKALSÓW



Ponieważ ostatnimi czasy moi rozmówcy poza-sieciowi komentując wybory polityczne i rozkład sił na miejscowej arenie zarzucają mi narastający ekstremizm – niżej słów kilka skąd to się bierze. I dlaczego jest tak, a nie inaczej, zaś całości wpisów jako ekstremizmów liczyć po prostu nie wypada. Zacznijmy jednak od narysowania dokładniejszego obrazu pola zmagań. Otóż nie jest to wielka polityka na szczeblach ministerialnych. Zwykły człowiek z zasady nie ma do czynienia ani z prezydentem, ani premierem, ba, nawet z sekretarzem tego czy owego centralnego urzędu. Na co dzień spotykamy się z lokalsami, których jakoby wybraliśmy w zeszłorocznych jesiennych wyborach samorządowych. Moim zdaniem sfałszowanych wyborach – co jest o tyle ważne, że czy nimi gardzimy czy ich kochamy i tak musimy współżyć w obszarze domu, dzielnicy, czy miasta.

Czy to jest zdanie ekstremalne? Na pewno jest to zdanie artykułowane także przez innych, bywa, że ostrzej. O, na przykład tutaj:
„…o sfałszowanych wyborach samorządowych „nie wolno głośno mówić”. Czas płynie, a lewe władze w najlepsze urzędują. Niemówienie głośno miało być przejawem przedwyborczej chytrości taktycznej opozycji, ale miesiąc trzasnął jak z bicza i dalej cicho wszędzie, głucho wszędzie. Cui bono? Kto podzielił się wpływami i kasą? Nie ma za to wątpliwości, że odpowiedzią na wszelkie pytania jak zwykle będzie, by “wierzyć”. Żenujące…”

Ustalmy więc na czym stoimy dzisiaj, z czym mamy do czynienia. W materii spraw dziejących się wokół tego domu mamy więc wyrok NSA z roku ubiegłego – który „waadza” miast wykonać  pracowicie „rozważa”. Formalne działania dokonywane przy współpracy zawodowego prawnika skończyły się jak dotąd głuchym milczeniem, adwokat wystosował właśnie do NSA odpowiednie pismo dotyczące opieszałości urzędów w udzielaniu odpowiedzi. Z kolei demonstracyjne obśmiewanie pism było nie było oficjalnych, tak, smoki milusie, lokatorzy też takowe wytwarzają, arogancja, tupet i przeświadczenie o nieomylności – idealnie odzwierciedla nie tylko selekcję negatywną dotyczącą odpowiadających, ale przede wszystkim wyznawaną przez nich „filozofię państwa i prawa”. Ich państwa. Państwa wyłącznie nadczłowieków. Można oczywiście wzruszyć ramionami – gdyby nie to, że kolejne decyzje powodują, iż w tym mieście żyć się już normalnie nie da. 

W planie ogólniejszym rządzących natchnęła kiedyś imperialna zasada divide et impera – za pomocą prymitywnych kłamstw napuszcza się na siebie duże grupy ludzkie. Frankowiczów na komunalnych, spółdzielców co to kupili mieszkania za złotówkę na kwaterunkowych, którzy chcieli by podobnie, ale nie mają ponoć prawa, prywatnych na miejskich. Do tych ostatnich ponoć reszta świata bezustannie dopłaca. To nie jest zgodne z najprostszą arytmetyką, widać jednak powtórzone tysiąc razy staje się dla niektórych goebbelsowką prawdą. My, zwykli śmiertelnicy siedzimy w tym po uszy. I jakoś musimy się bronić, jakoś nasze racje artykułować… Najskuteczniej jak potrafimy. W przeciwnym wypadku czeka nas zamilczenie na śmierć. Co nie oznacza bynajmniej świętego spokoju – roszczenia będą rosły.

M.Z.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ano właśnie - na codzień mamy do czynienia z lokalnymi władcami zycia i smierci. Albo inaczej: portfeli, o których piszesz. Niemal na jedno wychodzi. A propos i trochę z innej beczki. Podobno ktoś interweniował w sprawie tej grubej, nowej krowy z ochrony, która potrafi gadac kilkadziesiat minut przez komorkę nie zwracajac uwagi na resztę świata? Coś wiesz o tym?

M.Z. pisze...

Odczep się, dobrze? Najpierw felieton był nie o tym. Po wtóre od pewnego czasu panuje jakaś taka maniera przyspawywania mnie do każdej sprawy, niedługo padnie oskarżenie o spowodowanie kiepskiego lata. Owszem, były jakieś komentarze, nic nie wiem o skargach, w każdym razie nie mam z tym nic wspólnego. Od kiedy mam pisemną deklarację, że ochrona to nie lokatorów sprawa - w tym przedmiocie nie wtrącam się formalnie w nic, mam dość boksowania się z idiotami na urzędach. Prywatnie nadal uważam, że te typy i typaski, które tu się snują potrzebne są nam jak trzecia noga w dupie (dokładnie tak chciałem napisać i napisałem). "Władcy" tymczasem szastają publicznymi pieniędzmi w sposób całkowicie nieumiarkowany. Zobaczysz coś nie tak, coś Ci się nie spodoba - wiesz gdzie pisać i telefonować. Albo to zrób - albo nie podpuszczaj mnie więcej, zgoda?