To jest oczywiste
odniesienie do problemu związanego z wrzaskiem wokół „Nocnych Wilków”, co to w
„bandycki” sposób chcieli przejechać do Berlina – ale nie przejadą, bo
zakazali. Kto zakazał? Odpowiedzi jest tu kilka, każda ponoć lepsza od
poprzedniej, żadne tam ważne wizy Schengen się nie liczą, nie będzie Putin pluł
nam w twarz… Oczywiście niejaka Ewita Szpadel, Komoruski i Schetyna mogą pluć,
najlepiej logice w ryło, bo co tam, mają stempel, więc mają rację. Co ma do
tego wszystkiego Putin? Podobno kiedyś odwiedził ruskich motocyklistów, wkrótce
okazało się w Polsce, że w ramach tzw. „pocałunku śmierci”. I teraz już się
można Kremlowi sprzeciwiać, jak kto potrafi najlepiej. Komandosi na granicę,
jeszcze tylko min atomowych brakuje, ale to da się uzupełnić, w końcu Niemcy
podczas jednoczenia się pewnie je wykopali i schowali w archiwum, może kilka
wypożyczą…
To co się wyprawia w naszym nadwiślańskim pięknym kraju
dawno przekroczyło granice pojmowania, w Polsce wie to nawet dziecko - wypada
więc wyrazić zdziwienie czemu w swoich planach nie uwzględnili tego Rosjanie.
Przecież można było wjeżdżać do strefy EU po kolei, nawet i przez tydzień,
zbiórkę zrobić pod Sokółką albo Terespolem – i wio dalej, sama jazda zabroniona
jeszcze nie jest. Tymczasem przeciw tej zbiorowej podróży zjednoczyły się
wszystkie polityczne siły – co jest o tyle dziwne, że mało kto przypuszczał, iż
taki krętacz Sakiewicz będzie mówił jednym głosem z Michnikiem i spółką. A
jednak… Czego to dowodzi? Ano tego na pewno, że polityka jako sztuka pozorów
wreszcie pokazała swoją prawdziwą twarz. Kiedyś mówiło się, że na sali obrad
plenarnych wieszają na sobie takie psy, jak menele – po czym idą do knajpy
sejmowej, gdzie wspólnie chleją gorzałę i pożerają ośmiorniczki, inaczej
przecież nie wypada. Teraz widać jasno, że strona lewa i strona prawa to
pojęcia umowne i nieostre, w końcu wszystko zależy od tego, z której strony się
patrzy. A jak kto się dorwał do bufetu, sejmowych apanaży i reszty wywyższenia
– to z powodu takiej dupereli jak prawda stawiać się nikomu nie będzie.
Wyrywanie nogi z dupska boli przecież okrutnie…
Od pewnego czasu obserwuję uważnie kto i dlaczego (oraz jak)
patrzy na tę sprawę z pozycji kandydata na prezydenta. I tylko u jednego z nich,
konkretnie Grzegorza Brauna, znalazłem krótką odpowiedź, którą uważam za
właściwą. To wszystko jest manewrem
mającym „zmylić przeciwnika”. Tak, proszę Państwa: robią z nas durniów, z
siebie zresztą też, ale w końcu chodzi o to, by nie gadać kto na stołek
prezydencki pasuje, a kto nie, bo zdrajca! Braun eksponuje to znakomicie, pewna
młoda-zdolna pyzata dziennikareczka zęby sobie wyłamała dostając służbowe
polecenie „przesłuchania” kandydata na prezydenta (a jest taki obowiązek!).
Braun otóż „przesłuchiwać” się nie daje, mówi co ma do powiedzenia i
najwyraźniej nie obawia się procesów, którymi go straszą. Dzięki czemu uważam,
że jest to wystarczający powód, by kłamliwe publikatory od fałszywej lewej do
fałszywej prawej wydzierały się ile sił w płucach o zagrożeniu płynącym z
obecności kilku albo kilkunastu facetów na Harleyach i w przepoconych skórach,
co to chcą dojechać do Berlina. Tym się mamy aktualnie zajmować. No – w
ostateczności laniem, jakie podobno spuścił Wojewódzkiemu kandydat Kukiz. I
oczywiście nagłą ciążą jednej z bohaterek jednego z seriali…
A propos podróżowania, opowiadałem o tym trochę w jednym z
ostatnich felietonów. Podróżując nieco więcej, niż przed paroma miesiącami
stwierdzam jedno: poziom kontroli uniemożliwiających owoż podróżowanie właśnie
przekroczył granicę rozsądku. Radary, radary i jeszcze raz radary. Działają
całą dobę, jak wiadomo dzieci mogą wpaść na pomysł, by o trzeciej w nocy wybrać
się na wiosenny spacer i stąd na pustej o tej porze drodze nagle błysk, mamy
cię draniu, płacisz. Za co? Za przekroczenie, za „niemanie”, za cokolwiek,
budżet spragniony krwi, płać i nie mędrkuj. Tablicy rejestracyjnej samochodu przysłonić
połą kurtki po prostu się nie da. Na motorze podobnych manewrów widzę coraz
więcej. Chrzanię: kupuję motor!
M.Z.
PS. O tym, że jestem "ruskij szpion" słyszałem już wiele razy. Wysilcie się na coś bardziej oryginalnego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz